ma za dużo czegoś, co zda mu się na nic. My odbieramy je jako nieokreślone kłopoty trawienne (niestrawność lub zaparcia) bądź spadek energii. Gdy ciało szepcze, możemy zauważyć, że nie wszystko działa tak sprawnie, jak by mogło, ale raczej nie będziemy jeszcze biegać po lekarzach. Przystosowania metaboliczne, które są ledwie szeptem organizmu, często ujawniają się jako coś, z czym ludzie sądzą, że powinni sobie jakoś poradzić: zmęczenie, problemy ze snem, tycie, comiesięczne rozdrażnienie albo płaczliwość, niekiedy brak energii. W najgorszym przypadku mogą o nich wspomnieć podczas wizyty u lekarza niejako mimochodem, na odchodnym, mówiąc choćby: „A swoją drogą, wie pan, doktorze, ostatnio ciągle jestem zmęczony (zmęczona)”, albo: „Nie wiem, jakim cudem w tym roku przytyłem (przytyłam) już siedem kilo”. To także etap, który ja nazywam „jasne, że tak”. Jasne, że jesteś zmęczony! Przecież tak ciężko pracujesz. Pewnie, że tyjesz. Przecież stuknęła ci czterdziestka. Oczywiście, że skóra nie jest już taka elastyczna jak kiedyś. Za dużo przebywasz na słońcu. Naturalnie, że masz uderzenia gorąca – to perimenopauza. Jasne, że jesteś poirytowana albo płaczliwa. To PMS. Każdemu się zdarza.
Kłopot w tym, że nie każdemu się t o przydarza i żaden z tych podszeptów nie jest czymś, co trzeba zaakceptować i cierpieć w milczeniu. To sygnały, że coś jest nie tak, a zostały do nas wysłane, bo to my mamy moc, by naprawić, co trzeba. O ile zaczniemy słuchać.
Choć metabolizm to złożony system i może do nas szeptać różnorako, najczęściej robi to na dwa sposoby:
• Zespół drażliwego jelita (IBS – Irritable Bowel Syndrome), niestrawność i inne kłopoty trawienne. Gdy stan zapalny i zaburzenia flory jelitowej zaczynają przeszkadzać w sprawnym działaniu przewodu pokarmowego i właściwym przyswajaniu składników odżywczych z pożywienia, często ujawniają się zespół drażliwego jelita i niestrawność. Ich przejawem są zwykle wzdęcia, gazy, zaparcia, biegunki, zgaga i refluks żołądkowo-przełykowy. Niewłaściwe trawienie sprawia, że do jelita grubego docierają zbyt duże, nierozłożone cząstki pożywienia, których normalnie nie powinno tam być, a to powoduje, że jelito reaguje na żywność jak na ciało obce. Organizm nie ma dostępu do mikroskładników pokarmowych z niestrawionego pożywienia, a to hamuje działanie innych szlaków metabolicznych. W końcu dochodzi do uszkodzenia receptorów niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania odporności i modulacji szlaków chemicznych w mózgu, a stąd już tylko krok do depresji i chorób z autoagresji. Nieprawidłowe działanie przewodu pokarmowego jest często przyczyną wielu innych zaburzeń, bo jeśli nie możemy przyswajać składników zawartych w pożywieniu, źle działa wiele szlaków metabolicznych regulujących działanie hormonów, poziom glukozy i insuliny we krwi czy metabolizm lipidów (tłuszczów). Naszym celem jest przywrócenie pełnej funkcjonalności układu pokarmowego i zastąpienie bakterii wywołujących niestrawność florą fizjologiczną. IBS ani kłopoty trawienne nie znikną co prawda z dnia na dzień, ale można je rozwiązać raz na zawsze – i zacząć wykorzystywać wszystkie potrzebne nam składniki odżywcze obecne w żywności.
• Zmęczenie, wyczerpanie i spadek energii. Jedną z ich przyczyn stanowi brak dostępu do składników odżywczych – albo dlatego, że spadły możliwości ich wychwytu i wykorzystania, albo z powodu zmniejszonej zdolności do przekształcania tych składników w energię na poziomie komórek. Możliwe też, że końcowe produkty komórkowej przemiany materii nie są dostarczane w odpowiednie miejsca w postaci energii. Innymi słowy szlak metaboliczny produkujący energię może się na którymś etapie zepsuć, a my wtedy gorzej się czujemy. Szybciej się męczymy. Ćwiczenia wydają się trudniejsze do wykonania. Zmniejsza się ochota na seks. Możemy też zauważyć, że nasza skóra, włosy i paznokcie stają się cieńsze i bardziej przesuszone, bo do ich tworzenia organizm potrzebuje energii, a skoro mu jej brakuje, najpierw odetnie od niej te obszary, które uzna za najmniej istotne dla przeżycia. Możemy też odczuć spadek kondycji – skoro nie wytwarzamy wystarczającej ilości energii, nie uda się nam przebiec tych pięciu kilometrów tak szybko jak wtedy, gdy mieliśmy jej pod dostatkiem. Innymi słowy ciało przystosowuje się do zmniejszenia zasobów, oszczędzając energię w każdy dostępny mu sposób. To zaś oznacza, że mamy mniej energii na rzeczy, które chcielibyśmy robić: seks, ćwiczenia na siłowni, a nawet tylko przeżycie dnia bez konieczności przyśnięcia gdzieś po obiedzie. By mieć jej zawsze pod dostatkiem, musimy nakarmić cztery szlaki metabolizmu energii (dokładniej wyjaśnię to w rozdziale 6 dotyczącym energii).
Na wczesnych etapach przystosowania metaboliczne mogą się wydawać nieszkodliwe, związane tylko z wygodą (gdy się ma więcej energii, można więcej zrobić) czy próżnością (lepiej się wygląda bez wydętego brzucha), a nie ze zdrowiem, ale jeśli pozwolimy im się rozwijać bez kontroli, w końcu doprowadzają do czynnościowych zaburzeń narządów wewnętrznych. W rezultacie nie można już efektywnie metabolizować cholesterolu, regulować ciśnienia krwi, poziomu hormonów czy wzajemnie zależnych stężeń glukozy i insuliny. Gdy do tego dojdzie, nie będziemy już tylko niezadowoleni z tego, co widzimy w lustrze ani jak się czujemy. Będziemy chorzy. Zapanujmy więc nad tym póki czas.
GDY CIAŁO MÓWI
Jeśli nie słuchamy jego podszeptów, organizm podnosi głos. Na razie niezbyt mocno, ale na tyle dobitnie, byś zwrócił nań uwagę: zaburzenia równowagi hormonalnej wywołujące przykre objawy, takie jak PMS czy gorsza koncentracja, uderzenia gorąca, zmniejszenie libido, problemy ze snem i inne objawy okołomenopauzalne; a u panów obniżenie poziomu testosteronu, związany z tym spadek popędu płciowego i energii do działania. Mogą pojawić się wysypki, alergie na potrawy albo czynniki środowiskowe, cienie pod oczyma, zaburzenia nastroju (depresja, niepokój), a w badaniach widać podwyższony poziom cholesterolu, trójglicerydów i wskaźników stanu zapalnego. Gdy ciało mówi, lekarz rodzinny może już zasugerować jakieś leki, zwłaszcza jeśli objawy przeszkadzają nam w codziennym funkcjonowaniu. Na tym etapie lekarz jeszcze nie jest specjalnie zaniepokojony, bo ciągle widzi u swoich pacjentów niewielkie zaburzenia hormonalne, zmienność nastroju czy nieco podwyższone wartości w lipidogramie. W zasadzie nawet się cieszy, bo może nam zaproponować proste rozwiązanie: hormonalną terapię zastępczą, antydepresant albo statynę. Jeśli problem nie wydaje się poważny, nierzadko mówi: „To nic wielkiego. Proszę zażywać te tabletki, a poczuje się pan lepiej”. W obecnej sytuacji służby zdrowia, jeśli człowiek nie jest naprawdę poważnie chory, to „wszystko z nim w porządku”.
Problem w tym, że gdy zaczniemy kneblować organizm tabletkami, nie będziemy już słyszeć, co do nas mówi. To zaś gwarantuje, że nie zrobimy nic, by zawrócić ze złej drogi, która poprowadzi nas dalej ku chorobie.
Gdy organizm zaczyna się o siebie upominać, może to robić na różne sposoby, ale u moich klientów najczęściej widzę trzy przystosowania metaboliczne, do których dochodzi, gdy wewnętrzne środowisko się zmienia, a ciało się do tego dopasowuje:
• PMS, perimenopauza, menopauza i andropauza. Nierównowaga hormonalna to znak, że organizm domaga się uwagi. Gruczoły, które wytwarzają hormony, regulują ich uwalnianie oraz wchłanianie, nie są właściwie odżywione i tracą moc. To poważny problem, bo hormony mają wpływ na niemal wszystkie procesy zachodzące w organizmie. Odgrywają istotną rolę na metabolicznej arenie. Na początku zauważamy tylko niewielkie zmiany, na przykład bardziej nasilone PMS-y, cięższe objawy perimenopauzy, a u panów – andropauzy (za tym terminem kryje się zbiór zmian hormonalnych często spotykanych u mężczyzn w pewnym wieku, w tym obniżenie stężenia testosteronu). Do tego tkanka tłuszczowa może stać się zastępczym źródłem hormonów wytwarzanych z cholesterolu, a to nierzadko wpływa zarówno na równowagę hormonalną, jak i lipidową. Kolejnym skutkiem tych zaburzeń bywa upośledzenie zdolności do wytwarzania witaminy D. By wyleczyć zaburzenia hormonalne żywnością, musimy odżywić gruczoły produkujące te