Niall Ferguson

Rynek i ratusz


Скачать книгу

z planów życia za klasztornymi murami, a zamiast tego decydował się na wybór powołań o dużo bardziej praktycznej naturze. Budowano coraz mniej kościołów, zaczęto za to wznosić coraz więcej budowli świeckich. Jak słusznie zauważono, reformacja miała cały szereg niezamierzonych konsekwencji, w tym również taką, że okazała się „ruchem religijnym, który przyczynił się do sekularyzacji Europy”[2].

      Równie niezamierzone konsekwencje przyniosła ze sobą druga z ówczesnych rewolucji, która zresztą umożliwiła zaistnienie samej reformacji – czyli rewolucja drukarska. Cena książek spadła od 1450 do 1500 roku aż o dwie trzecie, a i później kontynuowała swój nieprzerwany ruch w dół. W 1383 roku koszt opłacenia skryby przepisującego jeden mszał (księgę liturgiczną) dla biskupa Westminsteru wynosił aż 208 dniówek roboczych. A już w połowie XVII stulecia, właśnie dzięki drukowi, w samej tylko Anglii sprzedawano rocznie ponad trzysta tysięcy popularnych almanachów o objętości od 45 do 50 stron za cenę zaledwie dwóch pensów od sztuki, podczas gdy ówczesna dzienna stawka wypłacana niewykwalifikowanemu robotnikowi wynosiła jedenaście i pół pensa. Uśredniając, na przestrzeni stulecia, od końca XV do końca XVI wieku, realne ceny książek w Anglii spadły o 90 procent[3]. Z tym boomem czytelniczym wiązał się jednak także i inny, o znacznie szerszym charakterze. Od 1500 do 1600 roku miasta, w których pod koniec XV wieku założono warsztaty drukarskie, rozwijały się w tempie przynajmniej o 20 procent (a możliwe, że nawet o 80 procent) szybszym niż podobne miasta, dokąd wynalazek druku nie dotarł równie wcześnie. Szacuje się, że w tymże okresie (chodzi o lata 1500–1600) za wzrost skupisk miejskich w 18–80 procentach odpowiadało właśnie rozprzestrzenienie się druku[4]. Dittmar idzie nawet tak daleko, że stwierdza kategorycznie: „wpływ drukowanych książek na wzrost dobrobytu odpowiadał 4 procentom dochodu w latach czterdziestych XVI wieku i 10 procentom dochodu do połowy XVII stulecia”. Dla porównania, był to wskaźnik znacząco wyższy niż wpływ na wzrost dobrobytu komputerów osobistych w naszej epoce, który szacuje się na nie więcej niż 3 procent dochodu w 2004 roku[5]. Za to już spadek cen pecetów w latach 1977–2004 odbywał się według bardzo podobnej trajektorii jak spadek cen książek w okresie od końca XV wieku do lat trzydziestych XVII stulecia. Wydaje się jednak, że to właśnie ta wcześniejsza i wolniejsza rewolucja w technikach informacyjnych miała większy wpływ na gospodarkę. Najłatwiej wyjaśnić ten fenomen, uświadamiając sobie rolę, jaką odegrał druk w rozpowszechnianiu wiedzy fundamentalnej dla funkcjonowania nowożytnej gospodarki, a wcześniej niedostępnej szerokiemu ogółowi. Pierwszym znanym nam drukowanym tekstem matematycznym była Arte dell’Abbaco (Sztuka liczenia) opublikowana we włoskim Treviso (1478). W 1494 roku Luca Pacioli wydał z kolei w Wenecji swoją Summa de arithmetica, geometria, proportioni et proportionalita (O arytmetyce, geometrii, proporcjach i proporcjonalności), w której wykładał korzyści z prowadzenia podwójnej księgowości. Na rynku wkrótce pojawiła się też cała gama książek traktujących o rozmaitych technikach wytwórczych, takich jak warzenie czy dmuchanie szkła, co niewątpliwie przyczyniało się do szybkiego rozprzestrzeniania się praktycznej i fachowej wiedzy w tych dziedzinach.

      Na tym wszakże nie koniec. Przed reformacją całe życie kulturalne Europy skupiało się silnie wokół Rzymu. Po rewolucji wywołanej przez Lutra europejska sieć kulturalna przeszła całkowitą i głęboką przemianę. Opierając się na danych dotyczących miejsc urodzenia i śmierci ówczesnych europejskich myślicieli, możemy prześledzić pojawienie się i rozwój dwóch nachodzących wzajemnie na siebie sieci: systemu „zwycięzca bierze wszystko”, o silnej centralizacji wokół Paryża, a także systemu „bogaci się bogacą”, w którym wiele pomniejszych ośrodków rywalizowało ze sobą w wymiarze regionalnym, głównie na obszarze Europy Środkowej i północnych Włoch[6]. Po 1500 roku już nie wszystkie drogi prowadziły do Rzymu (zob. wklejka, il. 10).

      18

      Handel ideami

      Podczas gdy wielu toczyło walki, inni studiowali. Pomimo wstrząsów wywołanych przez reformację – której odległe echa dało się odczuć jeszcze w połowie XVIII stulecia, kiedy to w Szkocji wybuchła rebelia w obronie odsuniętej od władzy katolickiej dynastii Stuartów (1745) – europejska historia intelektualna w wiekach XVII i XVIII ogólnie charakteryzowała się kolejnymi falami innowacji wprowadzanych przez sieci, z których najważniejsze były niewątpliwie rewolucja naukowa i oświecenie. Każda taka innowacja rozpoczynała się od nowatorskiej idei krążącej w sieciach uczonych i intelektualistów, a kończyła znaczącymi postępami w naukach przyrodniczych i filozofii. I podobnie jak przy rozprzestrzenianiu się techniki druku, również postępy odnotowywane w poszczególnych dziedzinach nauki miały pewne uwarunkowania geograficzne, które możemy dziś prześledzić, przyglądając się karierom konkretnych uczonych. W szesnastowiecznej Europie głównym ośrodkiem (węzłem przepływowym) w sieci naukowej była Padwa, ciesząca się w miarę centralnym położeniem w stosunku do całej grupy włoskich miast uniwersyteckich. Węzeł ten był ściśle połączony z dziewięcioma innymi dużymi miastami, głównie z obszaru południowej Europy, ale również z o wiele bardziej odległymi Oksfordem, Cambridge i Londynem. Dla porównania, dwa duże węzły niemieckie – Wittenberga i Jena – były połączone tylko ze sobą nawzajem. W XVII wieku do Padwy dołączyły cztery kolejne wielkie ośrodki sieci naukowo-akademickiej: Londyn, Lejda, Paryż i Jena. Z kolei Kopenhaga stała się jednym z kilku nowych węzłów leżących na geograficznych peryferiach[1].

      Dzięki lekturze korespondencji, z której wyłania się obraz ówczesnych sieci, możemy uzyskać głębszy wgląd w przebieg rewolucji naukowej. Ismaël Boulliau był francuskim astronomem i matematykiem, interesował się również historią, teologią i studiami klasycznymi. Pozostawił zaś po sobie doprawdy imponującą korespondencję: 4200 listów z lat 1632–1693, a także 800 (zarówno pisanych przez niego, jak i do niego adresowanych) nieujętych w Collection Boulliau. Była ona zresztą imponująca nie tylko pod względem liczbowym, ale także geograficznym, jako że wykraczała daleko poza obszar Francji, docierając do Holandii, Włoch, Polski, Skandynawii i na Bliski Wschód[2]. Pod względem skali można ją porównać do korespondencji Henry’ego Oldenburga, pierwszego sekretarza Towarzystwa Królewskiego, który w latach 1641–1677 napisał albo otrzymał 3100 listów. Sieć Oldenburga również sięgała daleko poza jego ojczyznę, Anglię, obejmując Francję, Holandię, Włochy, Bliski Wschód, a także angielskie kolonie[3]. Należy jednak uczciwie stwierdzić, że w kategoriach kwantytatywnych nie było to bynajmniej zjawisko zupełnie nowe. Jak się wydaje, czołowe postaci renesansu i reformacji pisały i otrzymywały porównywalną liczbę listów: ponad trzy tysiące pozostawił po sobie Erazm z Rotterdamu, przeszło cztery tysiące Luter i tyleż Kalwin, a Ignacy Loyola, założyciel Towarzystwa Jezusowego, nawet ponad sześć tysięcy. Jeszcze większą (i to znacząco) liczbę listów wymieniali niektórzy kupcy czy arystokraci[4]. Różnica polegała na tym, że wraz z pojawieniem się instytucji takich jak Towarzystwo Królewskie korespondencja naukowa zaczęła nabierać charakteru coraz bardziej zbiorowego.

      Sposób, w jaki dzięki takim sieciom rozprzestrzeniała się wiedza, dobrze ilustrują podjęte przez Antonie van Leeuwenhoeka poszukiwania lekarstwa na podagrę (dnę moczanową), w których trakcie dowiedział się on o skuteczności pewnego środka używanego w holenderskiej kolonii Batawia (dziś należącej do Indonezji). Raport przedłożony przez Leeuwenhoeka Towarzystwu Królewskiemu nie tylko zapoznał z przełomowymi wynikami jego badań członków owej instytucji, ale przyczynił się też do dalszego rozpowszechnienia nowej wiedzy. Dzięki korespondencji z osobami niebędącymi członkami towarzystwa – a zatem przez klasyczne słabe więzi – ci ostatni uzyskali dostęp do intelektualnych zdobyczy ważnego ośrodka, który sformował się w Londynie i wokół tego miasta[5]. Statut Towarzystwa Królewskiego w zupełnie jednoznaczny sposób zapewniał jego prezesowi, radzie i członkom, ale także ich następcom, swobodę „korzystania z wiedzy i wymiany informacji ze wszystkimi innymi, w tym również w s z e l k i e g o r o d z a j u o b c y m i i c u d