Nick Bilton

Król darknetu


Скачать книгу

i odkładał każdą taką kopertę – powiedział do Mike’a, celnika, który znalazł pierwszą różową pigułkę.

      – Po co ci one? – zapytał tamten, zdumiony tą prośbą. – Małe paczki z narkotykami nigdy nikogo nie interesują.

      – Pracuję nad czymś – odparł Jared. – Zbieraj je, wkładaj do worków na dowody, a ja będę je od ciebie odbierał.

      Po publikacji artykułu na Gawkerze liczba przechwyceń gwałtownie wzrosła. Jared zbierał z kolei więcej kopert i jego gabinet w HSI sam zaczął przypominać kancelarię pocztową. Na podłodze za biurkiem leżała już ponad setka kopert, starannie ułożonych w trzech pojemnikach, a ich wybór Jared prezentował teraz federalnemu prokuratorowi śledczemu.

      – To nie może być takie łatwe – stwierdził prokurator, z powątpiewaniem podchodząc do słów agenta oraz fotografii na jego laptopie. A zresztą nawet gdyby było takie łatwe, chodziło o niewielkie ilości narkotyków, nie był więc przekonany, czy to naprawdę najważniejsza sprawa, jaką powinno się zajmować jego biuro.

      – Tu nie chodzi o narkotyki – odparł z zapałem Jared. – Tu nie chodzi o jedną pigułkę. – Ćwiczył tę przemowę tygodniami, dlatego zrobił głęboki wdech i mówił dalej: – Chodzi o całą stronę internetową i o to, co sobą reprezentuje. O to, że jej użytkownicy wykorzystują nasz internet, zbudowany przez rząd Stanów Zjednoczonych, utrzymują anonimowy serwer, również stworzony przez rząd Stanów Zjednoczonych, i posługują się systemem pocztowym Stanów Zjednoczonych do tego, aby unikać przestrzegania praw naszego kraju. A my nie możemy ich nijak powstrzymać.

      Gdy te słowa wybrzmiały, w gabinecie zapadła cisza.

      – To dopiero początek – kontynuował Jared. – Teraz są tam narkotyki, ale w następnej kolejności może się pojawić terroryzm. Proszę sobie wyobrazić najgorszy scenariusz, w którym grupa w stylu Al-Kaidy wykorzystuje tę stronę albo jej dokładną kopię, żeby skoordynować atak na Amerykę, wszystko przy użyciu narzędzi stworzonych przez Stany Zjednoczone.

      Jego argument był prosty. Sklep Silk Road to nie tylko elektroniczny kartel narkotykowy. To wielce lukratywny start-up oferujący wiele możliwości. Amazon zaczynał jako wirtualna księgarnia, zanim zmienił się w supermarket z najróżniejszymi produktami. Natomiast Google, który na początku był wyszukiwarką internetową, teraz próbował konstruować samochody, które prowadzą się same. Jared powtórzył, że nie chodzi o to, czym Silk Road jest teraz, ale czym może stać się w przyszłości. Stronę najwyraźniej prowadził jakiś geniusz, który technologię i politykę rozumiał równie dobrze jak swoich odbiorców. I kimkolwiek była ta osoba, należało ją powstrzymać, zanim strona zmieni się w ruch, którego później nie da się powstrzymać.

      Przedstawiony przez Jareda obraz napełniał prokuratora panicznym strachem. Jared przyszedł go ostrzec, że tak samo jak porywacze, którzy zaatakowali World Trade Center przy użyciu amerykańskich samolotów, ludzie odpowiedzialni za stronę Silk Road mogli zniszczyć fundamenty Ameryki, korzystając z narzędzi stworzonych w Stanach. Konsekwencje tej wizji były przerażające.

      Prokurator przerwał mu w pół zdania:

      – Dobrze – powiedział, zerkając na koperty na stole, a potem na Jareda. – Tak, przydzielimy kogoś do pańskiej sprawy.

      16

      Z Austin do Australii

      „Sprzedaję swojego pikapa – oznajmił Ross wszystkim znajomym na Facebooku. – Czekam na oferty!”

      Austin spowiła jesień, rok 2011 zbliżał się do końca, a Ross miał tylko dwa tygodnie, żeby spakować swoje życie do pudeł, sprzedać niepotrzebne rzeczy, a potem wyjechać z miasta.

      Pitolona Erica. Gdyby nie umieściła na Facebooku tej złośliwej wiadomości, że Ross jest bossem narkotykowym, baronem albo kimś w tym stylu, aż tak by mu się nie śpieszyło do wyjazdu z kraju. Na kilka tygodni przed zdarzeniem, które zapoczątkowało cały ten chaos, chodziło mu po głowie, by odwiedzić siostrę Cally w Australii, spędzić tam trochę czasu, odpocząć od Julii oraz swoich bliskich i przyjaciół w Teksasie. Teraz jednak podróż okazała się koniecznością, i to rychłą.

      Ross był niemal pewien, że w porę skasował przerażający wpis Eriki, ale jeśli tak się nie stało i ktoś go przeczytał, groziły mu kłopoty, z jakimi nie byłby w stanie sobie poradzić. Ponadto nie wiedział, czy po tym facebookowym wyskoku dziewczyna po raz kolejny nie da o sobie znać. Gdyby rzeczywiście była mściwa, z łatwością mogłaby pójść krok dalej i powiadomić FBI lub DEA, albo wręcz tych senatorów, którzy przed kilkoma miesiącami wzięli Silk Road na celownik.

      Jedno było pewne: Ross nie chciał ryzykować. Błyskawicznie podjął najważniejsze decyzje, żeby jak najszybciej uciec z Austin do Australii.

      Pikapa sprzedał prędko. Rzeczy osobiste rozdał. Inne poupychał do kartonów i schował pod łóżkiem w domu rodziców, obok pudełka z figurkami z Dungeons & Dragons, które malował w dzieciństwie. Spakował kilka rzeczy potrzebnych na co dzień, między innymi szary T-shirt z dekoltem w szpic, jedyną parę dżinsów oraz, co najważniejsze, swojego laptopa.

      Podejrzliwie patrzył na otoczenie. Zaczynała go ogarniać paranoja. Czy poluje na niego DEA albo FBI? Czy tamten facet to policjant? A tamta kobieta? Czy wszyscy znają jego tajemnicę? Najbardziej stresował się jednak, gdy myślał o tych osobach, którym powiedział o Silk Road. Nie chodziło o to, że mówiąc im o stronie, postąpił głupio czy naiwnie. Po prostu wtedy jeszcze nie mógł przypuszczać, że serwis tak bardzo się rozrośnie. W dniu uruchomienia strony wyobrażał sobie, że na jego internetowym targowisku będzie robić zakupy kilkadziesiąt osób. Szybko zrobiło się z tego kilka tysięcy. Teraz, gdy był poszukiwany przez dziennikarzy, senatorów i nie wiadomo ilu stróżów porządku, musiał się wycofać.

      Kilka dni przed odlotem do Australii, gdy był już spakowany, a paszport i laptopa miał na podorędziu, wybrał się do domu swojego przyjaciela Richarda Batesa i zapukał do drzwi. Richard w zasadzie przestał mu pomagać w kwestiach programistycznych, ponieważ przerażały go popularność strony i zainteresowanie mediów. Wciąż jednak był oprócz Julii jedyną osobą, która znała prawdziwą tożsamość twórcy Silk Road. Ross musiał załatwić tę sprawę, zanim dowie się ktoś jeszcze.

      Był wczesny wieczór 11 listopada 2011 roku. Richard jako nerd od tygodni planował imprezę dla uczczenia matematycznej anomalii 11.11.11, kiedy to pełna data ułoży się w ciąg jedenastek. Ross przyjechał przed jej rozpoczęciem. Zastukał dosyć gwałtownie.

      – Muszę z tobą o czymś porozmawiać – oznajmił.

      Weszli do surowego, niemal szpitalnie czystego mieszkania Richarda. Nieskazitelną biel mąciły tylko nieliczne dekoracje związane z wieczornymi obchodami.

      – Czy powiedziałeś komuś o… no, wiesz… moim zaangażowaniu w Silk Road?

      Richard, jak zwykle nieśmiałym szeptem, wyjaśnił nerwowo, że już prawie komuś powiedział, ale się powstrzymał, czyli krótko mówiąc: nie. Nikt inny o tym nie wiedział.

      Ross wyjaśnił, że na Facebooku ktoś opublikował wpis o prowadzonej przez niego stronie z narkotykami, która z pewnością zainteresowałaby władze. Słysząc to, jego przyjaciel poczuł znajomy strach. Na pewno mógłby zostać oskarżony o współudział, skoro pomógł Rossowi stworzyć tę stronę i wiedział, kto za nią odpowiada. Słabowity Richard mógł trafić na całe życie do więzienia, podobnie jak sam Ross. A jeśli Richard do czegoś z całą pewnością się nie nadawał, to do życia za kratkami.

      – Musisz zamknąć stronę – powiedział błagalnym tonem. – Nie warto za nią iść do więzienia.

      Ross