9 BERISH 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32
10 ALICE 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50
11 KAIRUS 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69
12 POKÓJ 317 W HOTELU AMBRUS 70 71
13 Od autora
Sala numer trzynaście państwowej kostnicy przeznaczona była dla tak zwanych „uśpionych”.
Znajdowała się na czwartym, najniższym poziomie podziemi, w lodowatym piekle komór chłodniczych. Kondygnacja ta zarezerwowana była dla zwłok pozbawionych tożsamości. Bardzo rzadko zdarzało się, żeby ktoś chciał je obejrzeć.
Jednak tej nocy miał się tu zjawić pewien człowiek.
Dozorca czekał na niego przed windą, zadzierając głowę. Przyglądał się cyfrom ukazującym się kolejno na wyświetlaczu informującym o zjeżdżaniu kabiny i zadawał sobie pytanie, kim może być nieoczekiwany gość. Przede wszystkim jednak zastanawiał się nad powodem, dla którego człowiek ten zapuszczał się aż do tej granicy, tak dalekiej od spraw żywych ludzi.
Gdy zapaliła się ostatnia cyfra, nastąpiła długa chwila spokoju, po czym drzwi windy się otworzyły. Dozorca przyjrzał się przybyłemu mężczyźnie po czterdziestce ubranemu w granatowy garnitur. I z miejsca – jak to się zawsze zdarzało z ludźmi, którzy po raz pierwszy postawili tu nogę – dojrzał na jego twarzy zdumienie, że nie ma przed sobą pomieszczenia wyłożonego białymi kafelkami, oświetlonego pozbawionymi wyrazu świetlówkami, ale zielone ściany i rzucające pomarańczowy blask żarówki.
– Te zróżnicowane kolory zapobiegają napadom paniki – wyjaśnił dozorca, odpowiadając na milczące pytanie mężczyzny. A potem podał mu niebieski kitel.
Gość nie odpowiedział. Włożył fartuch i chwilę potem obaj ruszyli korytarzem.
– Na tej kondygnacji znajdują się przede wszystkim zwłoki bezdomnych albo dzikich lokatorów. Żadnych dokumentów ani krewnych, wyciągają nogi i trafiają tutaj. Leżą w komorach od numeru pierwszego do dziewiątego – wyjaśnił dozorca. – Natomiast pod numerami dziesiątym i jedenastym składa się ludzi, którzy, jak ja czy pan, płacą podatki i oglądają mecze w telewizji, ale pewnego ranka umierają na zawał w metrze. Któryś z pasażerów udaje, że pomaga, a tymczasem wyciąga im portfel i do widzenia, sztuczka się udała, taki samarytanin znika bez śladu. Ale czasami jest to tylko kwestia biurokracji: jakaś urzędniczka narobi bałaganu w papierach i krewnym, wezwanym w celu identyfikacji, pokazują zwłoki kogoś innego. Taki człowiek zostaje potraktowany, jakby wcale nie umarł, no a oni nadal go poszukują. – Dozorca starał się wywrzeć wrażenie na przybyłym, wcielając się na poczekaniu w rolę turystycznego przewodnika, jednak ten nie reagował. – Poza tym zdarzają się samobójcy albo ofiary wypadków, ci trafiają do sali numer dwanaście. Bo zwłoki mogą być tak