Katarzyna Ryrych

Lato na Rodos


Скачать книгу

4-5c37-9e20-a895ccc4206e.jpeg" alt="Okładka"/>

      Katarzyna Ryrych

      LATO NA RODOS

      Wydawnictwo

       NASZA KSIĘGARNIA

      LATO NA RODOS

      Spis treści

       Okładka

       Strona tytułowa

       Zajrzyj na strony:

       ***

       Rozdział pierwszy

       Rozdział drugi

       Rozdział trzeci

       Rozdział czwarty

       Rozdział piąty

       Rozdział szósty

       Rozdział siódmy

       Rozdział ósmy

       Rozdział dziewiąty

       Rozdział dziesiąty

       Rozdział jedenasty

       Rozdział dwunasty

       Rozdział trzynasty

       Rozdział czternasty

       Rozdział piętnasty

       Rozdział szesnasty

       Rozdział siedemnasty

       O autorce

       Strona redakcyjna

      Zajrzyj na strony:

       www.nk.com.pl

      

      Znajdź nas na Facebooku

       www.facebook.com/WydawnictwoNaszaKsiegarnia

      

      ***

      Rodos, największa spośród dwunastu wysp greckiego archipelagu Dodekanez, nie bez powodu nazywana jest „wyspą słońca”. To właśnie tu, według starożytnych, najchętniej przesiadywał bóg Helios. Rodos okalają złociste plaże Mórz Egejskiego i Śródziemnego, idealne na wakacyjny relaks. Tętniąca życiem stolica wyspy, miasto Rodos, ma do zaoferowania mnóstwo niesamowitych bulwarów z kawiarniami.

      wpodrozy24.pl

      Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym

      20% rabatu na kolejne zakupy na litres.pl z kodem RABAT20

      Walory klimatyczne i zabytki sprawiają, że Rodos to druga z wysp greckich (po Krecie) najchętniej odwiedzanych w celach turystycznych i wypoczynkowych. Ruch turystyczny obsługiwany jest przez port lotniczy znajdujący się 11 kilometrów na zachód od stolicy.

      pl.wikipedia.org

      Kiedy myślę o lecie 2018 roku, robi mi się smutno, bo następne takie wydarzy się dopiero za sto trzydzieści lat.

      Nie chodzi o to, że umrę, ale o to, że nie mam pewności, co stanie się ze mną po śmierci. Bo jeśli tam nic nie ma, to nie jest to w żadnym stopniu pocieszające.

      Nic nie słyszeć, nic nie czuć, no i niczego nie widzieć.

      Konkretnie chodzi mi o zaćmienie Księżyca, które oglądałem, leżąc na dachu. Lepka po upalnym dniu papa kleiła się do stóp i do starego koca, który przyniósł Turet. Pachniało smołą, eliksirem Wuja Kukułki i kurzem.

      Ale i tak było pięknie. Księżyc wisiał nad Rodos ogromny i czerwony, spuchnięty, zupełnie jakby go osa użądliła.

      A kiedy spojrzałem w drugą stronę, dostrzegłem gwiazdy. Bardzo, bardzo dużo gwiazd.

      – Uh-duh-duh… – powiedział Turet, więc ostrzegawczo podniosłem rękę.

      Na pewno by mnie nie dotknął, ale jeszcze tego brakowało, żeby ktoś zobaczył, jak leżymy na dachu. Raczej nikt nie zrobiłby nam niczego, jednak o tej porze dzieciaki w naszym wieku powinny być w domu.

      Fakt, że dorosłych niewiele to obchodziło. Spali albo urządzali grilla na balkonie czy przed blokiem, szczęśliwi, że nas nie widać ani nie słychać.

      Pomyślałem sobie, że rodzice Tureta naprawdę są szczęśliwi, kiedy Turet milczy. Bo gdy otwierał usta, zaczynał od swojego „uh-duh-duh”, a potem wymachiwał rękoma i z szybkością karabinu maszynowego wyrzucał z siebie słowa znane jedynie letnim rezydentom Rodos. Słowa, które szokowały zwyczajnych ludzi.

      To lato wydarzyło się właśnie dzięki Turetowi. Zaczęło się od tego, że zabrakło dla mnie miejsca na turnusie, a Tureta nikt przy zdrowych zmysłach nie zintegrowałby z innymi dzieciakami.

      W zasadzie miałem powiedzieć: „Z normalnymi dzieciakami”, ale przypomniałem sobie to wszystko, co przez cały ubiegły rok tłumaczył mi Makmarfi.

      Że nie ma wyraźnej granicy między tym, co normalne, a tym, co nienormalne, chyba że ktoś słyszy głosy albo widzi rzeczy, których nie ma.

      Ale to też nic pewnego, bo tak naprawdę to nikt nie napisał czarno na białym, że to jest takie, a tamto inne. I że coś jest, a czegoś nie ma.

      Wracając do obozu – bardzo się zmartwiłem takim stanem rzeczy, bo oznaczało to siedzenie w mieście.