pomóc jego mamie, i tak już tyle dla niego zrobiła. Odkąd jednak odwiedził jej dom, wstyd dokuczał mu jak nigdy wcześniej. Kobieta w wieku Biddy nie poradziłaby sobie z doprowadzeniem tego domu do porządku, nawet gdyby chciała, a przecież nikt nie zechciałby jej w tym pomóc.
Nazajutrz Lorcan miał zacząć pracę w szpitalu. Ten wieczór postanowił natomiast poświęcić na sprzątanie w domu. Znalazł na podwórzu miotłę i zaczął wydobywać spod zlewu zalegające tam od miesięcy odpadki.
– Mówiłeś, że idziesz do sklepu? – zapytał głos dobiegający z głębi fotela.
Lorcan spojrzał w twarz mamy i pomyślał, że odzyskała nieco koloru.
– O której wróci J.T.? – odezwała się po chwili.
Lorcan nic nie odpowiedział.
– Idę do sklepu, mamo. Przy okazji kupię trochę aunt sally do czyszczenia podłóg. Ale najpierw wyrzucę to wszystko do kubła na śmieci i skoczę do furgonetki z jedzeniem po frytki i kiełbaskę.
Gdy pozamiatał podłogę, a wszystkie śmieci i wszystkie robaki trafiły na podwórko, postanowił wepchnąć tego jak najwięcej do starego metalowego kubła, a potem podpalić. Mycie podłogi odłożył na później. Przez chwilę poczuł obezwładniającą niechęć do matki, ale to uczucie zniknęło niemal tak szybko, jak się pojawiło. Lorcan kochał swoją mamę. Przecież to była prosta kobieta, która go teraz bardzo potrzebowała. Musiał ją chronić. Wiedział, że Biddy mu w razie czego pomoże. Dała mu to jasno do zrozumienia.
– Muszę pracować, mamo. Dessie dał mi pracę w szpitalu. Wspominał ci o tym, kiedy rano odprowadził cię do domu?
Matka spojrzała na niego z zaskoczeniem.
– Nie, nic nie mówił.
Lorcan nie miał wątpliwości, że Dessie o wszystkim jej powiedział, kiedy odebrał ją z aresztu. Na pewno chciał, żeby o tym wiedziała. Tylko że ona zdążyła o wszystkim zapomnieć.
– No proszę, czyż to nie wspaniale, że będziesz pracował dla Dessiego?
Lorcan podał jej filiżankę z herbatą.
– Idę po jedzenie, mamo.
Wychodząc tylnymi drzwiami, słyszał, jak matka mamrocze do siebie. Już zdążyła zapomnieć, co jej powiedział o zakupach. Najwyraźniej nie pamiętała też, że spędziła noc w areszcie. Z tego Lorcan akurat się cieszył.
Na podwórku wrzucił zapałkę do kubła ze śmieciami i odczekał, aż płomienie wzbiją się w górę. Już wcześniej wpadł na pomysł, że zajrzy po drodze do Biddy i zapyta, czy kupić jej coś z furgonetki z jedzeniem. Chciał w ten sposób podziękować jej za pomoc. Wczoraj był jeszcze chłopcem i uczniem. Dziś czuł się mężczyzną, który lada moment zacznie pracę.
Siostra Therese nie sprzeciwiała się, gdy Biddy zgłosiła się do niej w tej sprawie. Lorcan odniósł wrażenie, że nawet jej ulżyło. Ucieszyła się, że oto otwiera się przed nim inna ścieżka niż ta wiodąca śladami jego braci. Zawsze była dla niego dobra. Lorcan wiele razy słyszał, jak rozmawiała o nim z innymi zakonnicami i chwaliła za to, że nie jest taki jak jego bracia. Wszyscy dorastali w tych samych warunkach. Tak samo jak wcześniej jego bracia, Lorcan też wiecznie chodził brudny i też nie był specjalnie bystry. Zwykle też trudno mu się było skupić, bo tak mocno burczało mu w brzuchu. Gdzieś w powietrzu cały czas wisiała groźba, że kolejny z Ryanów zechce sobie przywłaszczyć coś, co należy do Pana Boga. Siostra Therese nigdy o tym nie zapominała, ale nie robiła mu wyrzutów z powodu grzechów jego braci.
Lorcan wziął do ręki patyk, żeby pogrzebać nim w ogniu. Wpatrując się w zielony dym unoszący się z kubła, uświadomił sobie, że oto jego życie wkrótce się zmieni. Wrzucając śmierdzące odpadki do blaszanego pojemnika, poprzysiągł sobie, że nigdy dla żadnych Bevanów pracować nie będzie – i że nigdy nie zawiedzie Dessiego i Biddy.
Rozdział 4
Pielęgniarki z domu przy Lovely Lane żwawym krokiem maszerowały w stronę St Angelus. Tego wyjątkowego dnia pracownicy szpitala od dawna wyczekiwali z niecierpliwością. Oto miało nastąpić oficjalne otwarcie nowego bloku operacyjnego, który został zbudowany z prefabrykatów zwiezionych na miejsce ciężarówkami i doczepionych do już istniejących brudnych od sadzy ścian szpitala. Pielęgniarki cieszyły się na myśl o tym, że w końcu dokładnie obejrzą sale o idealnie szczelnych ścianach, wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt. Należało spodziewać się kilkudniowych komplikacji związanych z przeprowadzką i koniecznością przyzwyczajenia do nowych warunków.
Ku swemu wielkiemu zaskoczeniu Pammy Tanner, Victoria Baker i Beth Harper zostały przydzielone na staż na chirurgii równocześnie. Wszystkie były niewątpliwie ulubienicami siostry Emily Haycock, w końcu przecież usłyszały od niej: „Nie wyobrażam sobie trzech lepszych stażystek do tej pracy! Gdyby siostra Brogan była na miejscu, uczyłaby się chirurgii razem z wami”.
Dana Brogan była jednak w Bolton. Rozlokowała się w domu rodzinnym Davenportów, aby opiekować się Teddym. Przełożona pielęgniarek poinformowała ją, że na razie powierza jej zadanie wspierania rehabilitacji bardzo niecierpliwego i upartego młodego człowieka. Tym samym dała jej swoje błogosławieństwo na wyjazd.
– Tego młodego człowieka chcielibyśmy odzyskać tak szybko, jak tylko się da. Zakładam, że jedzie tam siostra dopilnować, aby odpowiednio się odżywiał i wykonywał niezbędne ćwiczenia, a przy tym unikał wszelkich czynności, które mogą opóźnić jego powrót do zdrowia. – Tu przerwała na chwilę, uniosła brwi i spojrzała na Danę znad okularów do czytania. Jasno i wyraźnie, choć bez słów, dała do zrozumienia, że Dana jedzie tam do pracy, a nie dla rozrywki. – Co zupełnie oczywiste, takiej decyzji nie mogłabym podjąć, gdyby nie to, że brat doktora Davenporta również tam mieszka.
Dana nie posiadała się z radości. Trudno by jej było znieść myśl, że do opieki nad Teddym została przydzielona jakaś inna pielęgniarka. Oznaczało to jednak, że nie będzie mogła odbyć stażu na chirurgii razem ze swoimi przyjaciółkami.
– Obawiam się, że nie zawsze będziecie pracować na tych samych zmianach – poinformowała siostra Haycock swoje trzy pielęgniarki. – Raz to będą nocne zmiany, a innym razem dzienne.
Studentki stały cierpliwie w gabinecie siostry Haycock, wyczekując na potwierdzenie plotek, które krążyły ostatnio po szpitalu.
– Kierownictwo nad blokiem operacyjnym przejmuje siostra oddziałowa. Cieszę się, że mogę jej wysłać do pomocy moje trzy najlepsze studentki. Wszystkie dobrze ją znacie i znacie się też na swojej pracy. Siostra przełożona zgodziła się ze mną, że to dobry pomysł.
O Boże! Nie! – pomyślały jednocześnie. Siostra oddziałowa z bloku operacyjnego miała opinię wyjątkowo wymagającej.
– Siostro Tanner, będzie pani musiała przez jakiś czas krążyć między nowym blokiem operacyjnym a oddziałem nagłych wypadków, przynajmniej dopóki nie dopracujemy szczegółów organizacyjnych. Nie przypuszczam jednak, żeby to miało siostrze przeszkadzać? – Siostra Haycock posłała Pammy lekki uśmiech. – Zdaję sobie sprawę, że powierzam wam niełatwe zadanie, ale proszę to uznać za wyraz zaufania z mojej strony i za zaszczyt. Wcześniej jeszcze się nie zdarzyło, żeby studentki drugiego roku pracowały w sali operacyjnej.
Pielęgniarki szeroko się uśmiechnęły, tym razem z dumy. Zapomniały o swoich obawach związanych z oddziałową. W końcu nie może być gorsza niż siostra Antrobus.
Emily odpowiedziała im promiennym uśmiechem. Ostatnio często się uśmiechała. Mało kto w St Angelus nie słyszał jeszcze o tym, że ona i Dessie Horton wdali się w ognisty romans z gatunku tych, jakich się w prawdziwym życiu raczej nie widywało, nawet z udziałem młodszych ludzi, a cóż dopiero takich po trzydziestce.
Tych dwoje w końcu zdecydowało