Wojciech Dutka

Kurier z Teheranu


Скачать книгу

szefem, pułkownikiem Józefem Smoleńskim. Oficer ten, w randze pułkownika dyplomowanego, w lutym 1939 roku zastąpił na tym stanowisku generała Pełczyńskiego. Mokrzycki nie znał go zbyt dobrze, ale z uwagi na wojenną gorączkę, jaka udzielała się wszystkim, nie zdziwiło go, że został wezwany mimo wakacyjnej aury w sposób tak nagły.

      Gabinet pułkownika był ciasny, a jego biurko niedbale zawalone papierami. Szef sprawiał wrażenie zestresowanego i przepracowanego. Mokrzycki zauważył, że pułkownik bardzo się pocił. Sierpień był tego roku upalny. Okno pozostawiono otwarte, ale do wnętrza dostawało się tylko rozgrzane, duszne powietrze.

      – Pozwoliłem sobie wezwać pana na osobiste polecenie ministra Becka.

      Jezu, znów Beck. Mokrzycki pomyślał, że ostatnim razem polecenie szefa naprawdę daleko go zawiodło. Był ciekawy, co teraz każą mu zrobić.

      Pułkownik wskazał Mokrzyckiemu gestem, by usiadł. Sam wstał zza biurka i podszedł do hrabiego.

      – Czy ukończył pan szkołę podchorążych? – zapytał znienacka pułkownik.

      – Oczywiście. Jestem podchorążym rezerwy – odparł Mokrzycki.

      – Został pan właśnie wcielony do sił zbrojnych. Z uwagi na pana zasługi dla naszego wywiadu w Hiszpanii prezydent Mościcki postanowił pana awansować do stopnia podporucznika. Patent oficerski i pasowanie z rąk prezydenta odbierze pan w Belwederze w Święto Wojska Polskiego.

      – Kiedy? – zapytał zdumiony Mokrzycki.

      – Za trzy dni.

      Podporucznik to najniższy stopień oficerski w Wojsku Polskim.

      – O niczym innym nie marzę – pozwolił sobie powiedzieć Mokrzycki, ledwie kryjąc ironię. – Właśnie niedawno żona urodziła dziecko. Mam syna. Na imię mu Jaś.

      – Widzę, że się pan nie cieszy – westchnął pułkownik. – Ale dziś rodzina musi zejść na dalszy plan. Wezwaliśmy pana, ponieważ odegrał pan ważną rolę w pracach sekcji IIB[1]. Miał pan kontakty z tym pisarzem... Hemingwayem. Pana raporty o polskich komunistach, w tym Walterze-Świerczewskim, zrobiły na nas wrażenie. Przyznaję, że to głównie ja czytałem pana doniesienia. Ma pan u nas dobrą opinię.

      – Dziękuję, panie pułkowniku.

      – Otrzyma pan od nas zadanie – powiedział przełożony. – Bardzo ważne zadanie.

      – Słucham.

      – Jesteśmy zdania, że wojna z Niemcami jest nieunikniona. To wiedza operacyjna wywiadu. Niemcy od kwietnia na polecenie Hitlera przygotowali plan ataku na nasz kraj. Nazwali go Fall Weiss, czyli Wariant Biały. Niemcy zaatakują z kierunku Śląska, Prus Wschodnich oraz z byłego terytorium Czechosłowacji.

      Mokrzycki nie chciał uwierzyć w to, co usłyszał. Wywiad polski o wszystkim wiedział, a władze nie robiły nic, aby temu zapobiec.

      – Jak jest ustawiona nasza armia?

      – Wzdłuż granic.

      Mokrzycki zdawał sobie sprawę, że takie ustawienie nic nie da, jeśli Niemcy zastosują tę samą taktykę, co w Hiszpanii. Zmasowane uderzenie pancerne przy wsparciu artylerii i lotnictwa. Blitzkrieg. Wojna błyskawiczna.

      – Co na to wódz naczelny? – Mokrzycki miał na myśli marszałka Rydza-Śmigłego.

      – Nic.

      – Jak to nic?

      – Wódz naczelny wierzy w Anglię i Francję. Twierdzi, że one przyjdą nam z pomocą, gdy Hitler na nas napadnie.

      – A pan?

      Pułkownik Smoleński spojrzał wymownie na Mokrzyckiego. To było pytanie retoryczne.

      – Uważam, że musimy zabezpieczyć nasze srebra rodowe, czyli dane wywiadu. Zbyt ciężko pracowaliśmy, aby nasze sukcesy miały teraz przepaść. Niemcy nie mogą trafić na spis naszych agentów w Związku Radzieckim, a zapewniam pana, że chętnie by się tego dowiedzieli. Pan ma opinię jednej z najlepiej poinformowanych w Dwójce osób na temat NKWD.

      – Przecenia mnie pan pułkownik.

      Mokrzycki popatrzył badawczo na przełożonego. Doświadczenia z Hiszpanii podpowiadały mu inne rozwiązanie. Należałoby zapytać, ile Sowieci wiedzieli o polskim wywiadzie, jak bardzo był on podatny na zagrożenie ze strony służb komunistycznych.

      – Tym bardziej musimy uważać, żeby te dane nie wpadły w ręce Sowietów, panie pułkowniku.

      Smoleński popatrzył na hrabiego ze zrozumieniem. Nikt w Polsce nie wiedział, jak w razie ataku niemieckiego zachowa się Związek Radziecki.

      Obydwaj byli pracownikami wywiadu nie od dzisiaj, więc podejrzewali najgorsze. Stalin od początku lat trzydziestych prowadził przeciwko Polsce krwawą dywersję. Polacy musieli utworzyć Korpus Ochrony Pogranicza, ale były to siły zbyt słabe, aby zabezpieczyć całą wschodnią granicę.

      – Ile wie o nas NKWD? – zapytał Mokrzycki.

      – Dużo – odparł bez wahania pułkownik Smoleński. – O wiele za dużo. Nie mamy za wiele możliwości za wschodnią granicą, ale te, które nam pozostały, są na wagę złota.

      Pułkownik wstał i podszedł do kasy pancernej. Wskazał na nią dłonią.

      – Tu jest wszystko. Cała nasza praca. – Pokazał kilkanaście teczek osobowych. – Pana zadaniem jest zabezpieczyć listę naszych agentów u Sowietów przed Niemcami.

      Po chwili zawahania pułkownik dodał:

      – I nie tylko przed nimi. Przed każdym. Tego nikt nie może już zobaczyć. Pan jest ostatnim człowiekiem, który widzi te materiały jako „tajne specjalnego znaczenia”.

      – Od kiedy mam zacząć?

      – Od zaraz. Proszę zapoznawać się z tymi materiałami wyłącznie tutaj. Może pan to zrobić w moim gabinecie. Nie wolno ich kopiować i nie wolno o nich mówić z nikim nieupoważnionym.

      I tak Mokrzycki zasiadł do lektury. Wszedł tego dnia w posiadanie największych tajemnic polskiego wywiadu w Związku Radzieckim. Kilka nazwisk polskich agentów było naprawdę zaskakujących. Stał się jednym z niewielu ludzi mających wiedzę tajną, specjalnego znaczenia, oddanych do dyspozycji naczelnego wodza. Po lekturze tych teczek Mokrzycki uznał, że polski wywiad naprawdę miał być z czego dumny. Postanowił nauczyć się na pamięć prawdziwych danych kontaktowych kilku osób w Moskwie, tych najważniejszych. Miał wrażenie, że mogą mu się przydać już wkrótce.

       *

      W dniu 15 sierpnia 1939 roku po południu w Belwederze odbyła się ostatnia[2] nadzwyczajna promocja oficerska, w której wziął udział sam prezydent Ignacy Mościcki. Promowano w trybie nadzwyczajnym kilku podoficerów rezerwy, już zmobilizowanych, w tym pilotów, kawalerzystów oraz podchorążego Mokrzyckiego.

      Ceremoniał wzorowano na pasowaniu na rycerza, a po złożeniu przysięgi prezydent Rzeczypospolitej dotknął szablą ramienia każdego z pasowanych. Mokrzycki odebrał swój patent oficerski. W uroczystości wzięli udział minister Beck, pułkownik Smoleński oraz żona Antoniego wraz z synkiem i rodzicami. Był to jeden z najprzyjemniejszych dni, jakie razem przeżyli. Po uroczystości Mokrzycki zaprosił wszystkich znajomych na obiad do Hotelu Europejskiego, gdzie podawano znakomite cielęce zrazy. Beck wymówił się obowiązkami, ale w obiedzie wzięli udział pułkownik Smoleński i znajomi z Dwójki.

      Teść, profesor Skirmunt, pękał z dumy, a Monika poczuła wielki szacunek do męża. Teraz dobitnie zdała sobie sprawę, że w wywiadzie był naprawdę kimś.

      Mokrzycki jadł mało i pił niewiele. Później, gdy wspominał ten dzień, wspaniały obiad i swoją rodzinę, myślał: Jakie to miłe złudzenie.