zabezpieczyć dom i rodzinę.
– Jak Kłoskowa ma na imię? – zapytał hrabia. – Nigdy nie chciałem tego wiedzieć. Nigdy Kłoskowej nie zauważałem. Przepraszam.
Starej kucharce zebrało się na płacz.
– Walentyna – wyszeptała. – Pyta mnie pan hrabia o to, kiedy nasza Polska się wali. A ja do cerkwi co niedziela chodzę i modlę się za pana hrabiego, bo pan nie jest szczęśliwym człowiekiem.
Antoniego zaskoczyła szczerość starej służącej, która była w tym domu od zawsze i świetnie pamiętała jego rodziców.
– Teraz, moja Walentyno, trudno o szczęście – westchnął hrabia. – Nie wiem, jak ci dziękować za twoją pracę. Moja rodzina będzie z tobą bezpieczna. Dom jest na odludziu, niedaleko Roztocze i lasy. Tutaj jest lepiej niż w Warszawie.
Wtedy teść nie wytrzymał.
– A stolica? Mamy wobec niej obowiązki!
– Papa ma obowiązek przeżyć dla swojej córki. Po tym, co wczoraj widziałem i przeżyłem w Lublinie, sądzę, że w Warszawie będzie piekło – odrzekł Mokrzycki. – Nie mówię, że tutaj będzie wam łatwo, ale papa przywyknie do wsi. Tu będzie bezpieczniej niż w Warszawie.
– Mówisz, jakbyśmy przegrywali wojnę – wtrąciła się Skirmuntowa.
– Bo przegrywamy ją, pani hrabino – odpowiedział chorąży Jakub Kaliński, który jadł śniadanie przygotowane przez Kłoskową i przysłuchiwał się rozmowie.
Nabrał do hrabiego szacunku. Czego zabrakło Polsce, która jako państwo właśnie umierała, to solidarności społecznej i wrażliwości elit. W Kalińskim odezwał się pepeesiak, jednym słowem prawdziwy polski socjalista. Tym razem to on spuentował śniadanie.
*
Antoni pomyślał o tym, żeby zabrać z domu trochę jedzenia na drogę dla niego i jego żołnierzy. Przyda się też parę butelek śliwowicy, garnek ze smalcem i wielki domowy chleb z żytniej mąki razowej – pomyślał. Mokrzycki powziął też pewną decyzję o charakterze strategicznym, ale postanowił nie mówić o niej ani Monice, ani teściom, a tym bardziej chorążemu Kalińskiemu i kapralowi Wilkowi, którzy mu towarzyszyli. W razie gdyby wpadli, czego hrabia wykluczyć nie mógł, nie będą o niczym wiedzieli. Ich zeznania będą spójne. Nie wiedział jeszcze, że to, co postanowił, będzie miało daleko idące konsekwencje.
Chodziło o przesyłkę specjalną. Ujrzawszy, co się dzieje w Lublinie, i znając siłę niemieckiego bombardowania, Mokrzycki zdał sobie sprawę, że materiały Dwójki o polskich agentach wywiadu w Związku Sowieckim będą najbezpieczniejsze tutaj, w Mokrzycach, w jego rodzinnym majątku. Znalazł świetne miejsce do ich przechowania. Była to dawna wyschnięta studnia znajdująca się za zagajnikiem z drzew owocowych, na uboczu, nierzucająca się w oczy. Jedyną osobą, którą postanowił wtajemniczyć, że coś tam chowa (nie mówiąc jednak, co to jest), była Kłoskowa.
W krótkich słowach wyjaśnił jej swój plan. Powiedział, że zawiniątko należy przykryć plandeką i zabezpieczyć liśćmi. Ma wyglądać naturalnie. Kłoskowa nie chciała wiedzieć, co jest w środku, ale pomogła Mokrzyckiemu przenieść kasę pancerną z samochodu do studni. Spuścili ją na linie do środka, ponad dwadzieścia metrów w dół. Mokrzycki upewnił się, że studnia jest sucha.
– Jak pieprz – potwierdziła Kłoskowa. – Używamy innej. Ta dawno wyschła.
Kasa pancerna z dokumentami był wodoszczelna. Tak zapewniono go w Warszawie.
Pożegnanie z Moniką było czułe i ckliwe. Hrabia za takimi nie przepadał. Zauważył też, że chorążemu Kalińskiemu oraz sierżantowi Wilkowi jego żona najwyraźniej się podobała. Tym bardziej chciał już ruszać. Wojna na nich czekała.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.