Marcel Woźniak

Stulecie kryminału


Скачать книгу

Waligórskiego na wskazanej myjni samoobsługowej przy Łódzkiej. Miała wrażenie, że w tej sprawie mężczyzna kłamie, i nie rozumiała powodów, dla których to robił. Ale pewne było jedno. Technicy kryminalistyki ujawnili ślady krwi ofiary w pojeździe. Kiedy w przestronnym policyjnym garażu spryskali wóz luminolem i zgasili światło, fotel pasażera i tapicerka drzwi oraz odkryta paka rozświetliły się na niebiesko.

      I właśnie wtedy Wolska przypomniała sobie jeden detal z wizyty u Waligórskich. Tej złożonej następnego dnia po zaginięciu Joanny Metz. Zapamiętała grząską ziemię, w której zostawiła odciski swoich butów, chociaż wówczas miastu doskwierała susza.

      – A, to pan – rzuciła, gdy mężczyzna na odgłos jej kroków odwrócił się od tablicy z plakatami i ulotkami, znajdującej się w holu komisariatu.

      Młody brunet z kręconymi włosami uśmiechnął się i przywitał. W ręce trzymał teczkę, z której wyjął wydruk – wykres zużycia wody w domu Waligórskiego.

      Wolska zabrała go i podeszła do okna. Wodociągowiec podążył za nią i wskazał palcem na konkretny punkt na kartce.

      – Tutaj. Widzi pani ten skok? – spytał.

      Pokiwała głową.

      – To pokazuje, że w nocy, między drugą a trzecią, woda leciała aż miło.

      – Może to system nawadniania?

      – I działałby tylko tej jednej nocy? – Zaśmiał się. – Nie, nie ma mowy.

      – Awaria? – podsunęła.

      – Która sama się naprawiła? – powątpiewająco rzucił pracownik wodociągów.

      – Skąd macie te dane?

      – Dzięki systemowi odczytu radiowego. Samochód przejeżdża przez osiedle i zbiera dane ze wszystkich wodomierzy wyposażonych w specjalną nakładkę radiową.

      Pamiętała taki wóz, kiedy zaparkowała pod domem ofiary. Przejechał wtedy za jej plecami. Przypomniała to sobie i tylko dlatego zwróciła się do tutejszych wodociągów.

      Bingo!

      – Dziękuję – stwierdziła, uśmiechając się.

      Wolska zatrzymała citroëna przed domem Waligórskiego w pobliżu rozświetlonej ulicznej latarni.

      Piotr musiał być w domu, bo na poddaszu paliło się światło.

      Policjantka wysiadła z samochodu i zbliżyła się do furtki. Nacisnęła domofon.

      – Halo? – rozległ się przyjazny kobiecy głos.

      Wolska domyśliła się, że należał do Kingi, dziewczyny Piotra.

      – Policja. Chciałam porozmawiać z Piotrem Waligórskim – oznajmiła.

      Usłyszała brzęczyk, po czym światło w wiatrołapie rozbłysło i zgrzytnęły zamki.

      – Proszę bardzo. – Dziewczyna ubrana w szary dres uśmiechała się uprzejmie. – Zaraz go zawołam – powiedziała i zniknęła na schodach. – Piotrek! Piotrek!

      Wolska rozejrzała się wokół.

      Spojrzała na płaszcze wiszące na wieszaku i równo ustawione buty. Jedna para szczególnie zwróciła jej uwagę.

      Czerwone trampki Big Stara. Wyglądały na niemal nieużywane. Kucnęła przy nich i zajrzała do wnętrza.

      Rozmiar trzydzieści siedem.

      Wolska z trudem przełknęła ślinę.

      Wyprostowała się na odgłos kroków na schodach i dostrzegła, że Piotr Waligórski zatrzymał się na ostatnim stopniu.

      Wsunęła dłoń do kieszeni kurtki i odnalazła zapalniczkę.

      – To nie przejdzie – oświadczyła.

      – Co takiego? – spytał wystraszony student, za którego plecami stanęła zdezorientowana Kinga.

      – To, żeby ojciec odpowiadał za przestępstwo syna.

      – O czym pani mówi? – warknął.

      – O tym, że twój ojciec chciał cię ochronić. Wie, że umrze, i dlatego planował wziąć na siebie winę za tę zbrodnię. Bo opowiedziałeś mu o wszystkim. Ale was obu zgubił jeden detal. Twój ojciec upiera się, że umył samochód na myjni.

      – Bo tak było – syknął student. – Tak mi powiedział. Nie mam z tym nic wspólnego!

      – Masz, bo to ty ją zabiłeś i ty umyłeś wóz ojca. Tutaj, w ogrodzie – stwierdziła Wolska i wskazała kciukiem za plecy.

      A potem sięgnęła po kajdanki.

      Kiedy oboje wyszli na zewnątrz, niebieskie światło radiowozów błyskało na elewacji domu Waligórskich i odbijało się od okien.

      Młody Waligórski spuścił głowę. Szedł jak na skazanie.

      – Ona nie była w ciąży – szepnęła mu do ucha Wolska.

      Zatrzymał się i wbił w nią wzrok.

      – Nie była w ciąży – sylabizowała policjantka. – Raport z sekcji zwłok nie pozostawia złudzeń.

      Z jego oczu poleciały łzy, ale Wolska nie miała siły na niego patrzeć. Oddała go w ręce kolegów, a sama skierowała się do swojego citroëna.

      Drżały jej ręce.

      Zamknęła się w samochodzie i spojrzała na Kingę, która z telefonem przy uchu i w czerwonych trampkach kręciła się nerwowo w pobliżu furtki.

      Wolska opuściła głowę na kierownicę i zamknęła oczy. Trwała tak przez chwilę, a potem nabrała powietrza.

      Pod siedzeniem coś błysnęło. Sięgnęła tam i wyciągnęła nowiutką paczkę papierosów.

      „Odnalazłaś się”, pomyślała, po czym zerwała folię, żeby zaciągnąć się znanym zapachem.

      Długo wpatrywała się w kartonik.

      Wreszcie wyjęła papierosa i wsunęła go sobie do ust.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAAAAAQABAAD//gBBSlBFRyBFbmNvZGVyIENvcHlyaWdodCAxOTk4LCBKYW1l cyBSLiBXZWVrcyBhbmQgQmlvRWxlY3Ryb01lY2gu/9sAhAACAQEBAQECAQEBAgICAgIEAwICAgIF BAQDBAYFBgYGBQYGBgcJCAYHCQcGBggLCAkKCgoKCgYICwwLCgwJCgoKAQICAgICAgUDAwUKBwYH CgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgr/wAARCASw AyIDASIAAhEBAxEB/8QBogAAAQUBAQEBAQEAAAAAAAAAAAECAwQFBgcICQoLEAACAQMDAgQDBQUE BAAAAX0BAgMABBEFEiExQQYTUWEHInEUMoGRoQgjQrHBFVLR8CQzYnKCCQoWFxgZGiUmJygpKjQ1 Njc4OTpDREVGR0hJSlNUVVZXWFlaY2RlZmdoaWpzdHV2d3h5eoOEhYaHiImKkpOUlZaXmJ