Przetarła oczy, wysunęła się spod kołdry, postawiła jedną stopę na lśniącym parkiecie i po kilku zaledwie krokach zaczepiła nogą o dywan ślizgający się na wypastowanych klepkach. Podniosła się wściekła i złapała pospiesznie okulary, których nie cierpi, ale bez których nie może się obejść z powodu słabego wzroku i ponieważ nie toleruje soczewek kontaktowych.
W ustawionej na schodach kolekcji lusterek odbiła się twarz młodej dwudziestoośmioletniej kobiety, okolona półdługimi włosami, i jej wesołe oczy. W odpowiedzi posłała im naburmuszoną minę, po czym spróbowała zaprowadzić jako taki porządek na głowie, przygładzając szybkimi ruchami kilka złocistych kosmyków wijących się wokół twarzy. Głęboko wycięty T-shirt i koronkowe majteczki sprawiały, że wyglądała seksownie i zarazem figlarnie.
Jednak trwało to zaledwie chwilę, bo zaraz owinęła się kocem i przycisnęła do brzucha jeszcze ciepły termofor. Ogrzewanie nie było najmocniejszą stroną mieszkania, które od trzech miesięcy dzieliła z Colleen, swoją współlokatorką.
– I pomyśleć, że bulimy za to dwa tysiące dolarów czynszu! – westchnęła.
Szczelnie opatulona zeszła po schodach, a raczej zeskoczyła z nich na złączonych nogach i pchnęła biodrem drzwi do kuchni. Gruby pręgowany kot, który czatował na nią od paru dobrych minut, wskoczył w jej objęcia, potem wdrapał się na plecy i o mało nie podrapał jej szyi ostrymi pazurami.
– Ej, uważaj trochę, Jean-Camille! – krzyknęła, chwytając kota z zamiarem postawienia go na podłodze.
Kocur wyraził niezadowolenie głośnym miauknięciem, po czym zwinął się w kłębek w swoim koszyku.
Tymczasem Juliette postawiła na kuchence garnek z wodą i przekręciła włącznik radia.
…gwałtowna burza śnieżna, szalejąca od czterdziestu ośmiu godzin w Waszyngtonie i Filadelfii, przesunęła się teraz w kierunku północno-zachodnim, atakując z impetem Nowy Jork i Boston.
Manhattan obudził się tego ranka przykryty grubą warstwą śniegu, która sparaliżowała ruch i spowolniła rytm życia miasta.
Transport powietrzny został zakłócony: wszystkie samoloty startujące z lotnisk Johna Kennedy’ego i La Guardia są odwołane lub opóźnione.
Z powodu bardzo trudnych warunków drogowych władze stanowe radzą zrezygnować z poruszania się samochodami.
Metro powinno w zasadzie funkcjonować normalnie, jednak autobusy mogą kursować nieregularnie. Przedsiębiorstwo kolejowe Amtrack zapowiada zmniejszenie liczby pociągów, a muzea, zoo i obiekty zabytkowe po raz pierwszy od siedmiu lat będą zamknięte dla zwiedzających.
Zamieć spowodowana zderzeniem wilgotnej masy powietrza znad Zatoki Meksykańskiej z masą zimne- go powietrza napływającego od strony Kanady przesunie się w ciągu dnia w kierunku Nowej Anglii.
Zalecamy państwu szczególną ostrożność.
Słuchacie Radia Manhattan na fali sto jeden i cztery.
Wy poświęcacie nam dziesięć minut, my otwieramy wam okno na świat…
Juliette zadrżała, słuchając tych wiadomości. Trzeba szybko wypić coś ciepłego na rozgrzewkę. Przeszukała kuchenne szafki, ale nie znalazła ani rozpuszczalnej kawy, ani herbaty. Trochę zawstydzona, musiała wyłowić ze zlewozmywaka torebkę z wczorajszej herbaty Colleen.
Wciąż zaspana, usiadła na parapecie i spojrzała przez szybę na otulone białym płaszczem miasto.
Zalała ją fala smutku, bo wiedziała, że pod koniec tego tygodnia będzie musiała pożegnać Manhattan.
Decyzja nie przyszła łatwo, ale trzeba było pogodzić się z tą koniecznością: o ile Juliette kochała Nowy Jork, o tyle Nowy Jork nie kochał jej. Żadne z jej marzeń i żaden ze snów nie urzeczywistniły się w tym mieście.
Po skończeniu liceum przez dwa lata kontynuowała naukę w klasie humanistycznej przygotowującej do studiów wyższych, potem ukończyła Sorbonę, jednocześnie grając przez cały czas w teatrach studenckich. Następnie została przyjęta na warsztaty teatralne prowadzone przez szkołę Florenta, gdzie była jedną z najbardziej obiecujących uczennic. Równocześnie biegała na różne castingi, nakręciła dwie czy trzy reklamówki i statystowała w paru filmach telewizyjnych. Jednak wszystkie te wysiłki okazały się daremne. Nie pozostało jej zatem nic innego jak zrezygnować z ambicji i przyjmować propozycje udziału w promocjach w supermarketach i innych przedsiębiorstwach, grać w sztukach wystawianych w przypadkowych miejscach z okazji czyichś urodzin i uczestniczyć w przebraniu Kubusia Puchatka w przedstawieniach organizowanych w Disneylandzie.
Jej horyzont zdawał się ograniczony, ale jeszcze nie traciła nadziei. Postanowiła wziąć byka za rogi i wyskoczyła do Stanów Zjednoczonych. Z głową pełną marzeń o Broadwayu wylądowała w Wielkim Jabłku w roli dziewczyny au pair. Czyż nie mówi się, że temu, kto osiągnie sukces w Nowym Jorku, wszędzie wszystko się uda?
Przez pierwszy rok opiekowała się dziećmi i miała dużo wolnego czasu, który wykorzystała na naukę angielskiego, nabranie poprawnego akcentu i uczęszczanie na zajęcia aktorskie. Ale wszystkie przesłuchania, przez które przeszła, zakończyły się jedynie propozycjami niewielkich ról w sztukach eksperymentalnych lub awangardowych wystawianych w maleńkich teatrach, na strychach i w salkach parafialnych.
Potem imała się różnych zajęć: pracowała jako kasjerka na pół etatu w małym supermarkecie, sprzątaczka w obskurnym hotelu na Amsterdam Avenue, kelnerka w kawiarni.
Miesiąc temu postanowiła wrócić do Francji. Colleen miała się niedługo wyprowadzić i zamieszkać z przyjacielem, a jej zabrakło odwagi i chęci, by poszukać nowej współlokatorki. Tak więc nadszedł czas, aby pogodzić się z porażką. Prowadziła ryzykowną grę i przegrała. Przez jakiś czas myślała, że jest sprytniejsza od innych, i nic sobie nie robiła z pułapek rutyny i zobowiązań. Dziś jednak czuła się zupełnie zagubiona, zdezorientowana i bez pomysłów. Poza tym skończyły się oszczędności, a wiza dziewczyny au pair wygasła już dawno temu, co stawiało ją w sytuacji cudzoziemki przebywającej na terenie Stanów nielegalnie.
Samolot do Paryża odlatuje pojutrze, oczywiście jeśli pozwoli na to pogoda.
Dalej, mała! I przestań się nad sobą litować!
Z trudem wstała z parapetu i powędrowała w stronę łazienki. Zrzuciła koc, następnie bieliznę i wskoczyła do kabiny prysznicowej.
– Aaaaa! – wrzasnęła, czując na plecach lodowaty strumień.
Colleen kąpała się pierwsza i nie zostawiła ani kropli gorącej wody.
Niezbyt to miłe, pomyślała Juliette.
Mycie się w zimnej wodzie było wprawdzie torturą, ale niezdolna do chowania urazy, szybko znalazła usprawiedliwienie dla przyjaciółki: Colleen kończyła wspaniałe studia prawnicze i tego dnia szła na spotkanie w sprawie pracy do znanej w mieście kancelarii.
Choć Juliette nie miała skłonności do narcyzmu, tego ranka stała przed lustrem trochę dłużej niż zwykle. Coraz częściej dręczyło ją pytanie: Czy jestem jeszcze młoda?
Skończyła właśnie dwadzieścia osiem lat. Oczywiście, że jest jeszcze młoda, ale musiała przyznać, że to nie to samo co mieć dwadzieścia lat.
Susząc włosy, podeszła do lustra, przyjrzała się swojej twarzy i w kącikach oczu zauważyła drobniutkie zmarszczki.
Zawód aktorki, wystarczająco trudny dla mężczyzn, był jeszcze trudniejszy dla kobiet: one nie mogły pozwolić sobie na najmniejszą niedoskonałość w wyglądzie, podczas gdy mężczyznom dodawała ona uroku i charakteru, co zawsze ją denerwowało.
Zrobiła