zdrowe ucho, na drugie źle słyszę.
Pan Roux zaczął deklamować Metamorfozę nimfy głosem wolnym, przeciągłym i śpiewnym. Mówił, a wiersze jego chwilami głuszył i przecinał turkot wozów:
Nimfa blada
Całą siłą swych ramion
I prężnych bioder
Przez wodę
Wzdłuż łagodnego brzegu,
Wzdłuż wyspy, z której wierzby szarawe
Rzucają na nią strój cieni
Zieleni,
Ucieka.
Dalej ukazał w kalejdoskopowo zmieniających się obrazach:
Zielenią ujęte wody,
Przy nich gospody
I tłuszczów smacznych wonie.
Nimfa wymyka się, niespokojna i zmieszana. Zbliża się do miasta; tu metamorfoza się dokonywa21.
Twardy kamień wybrzeża biodra jej rozrywa,
Na piersi białej jeży się włos szorstki
I w czarnym węglu, którym mgła ocieka,
Nimfa tragarzem się staje,
Co w krociach tłumoków
Węgiel nosi do doków.
Potem poeta opiewa rzekę przerzynającą miasto:
I rzeka odtąd grodzka, historyczna,
Opiewana w annałach i kronikach sławy
Dziejowej,
Od szarych głazów staje się poważna
I nawet smutna.
Ciecze pod cieniem potężnych bazylik,
Gdzie dotąd jeszcze Adalbertów widma
Błądzą w krużgankach.
Bezimiennych topielców biskup nie rozgrzesza,
Ich zwłoki bezimienne, wzdęte,
Przeklęte
Płyną wśród wysp, co legły jak łodzie,
Gdzie zamiast masztów kominy się wznoszą.
Stań u wybrzeża. Tam w pudle przekupnia
Niejeden szpargał od wieków zgryziony,
Na który liściem zwiędłym sypią klony,
Znajdziesz! A może jakie cenne pismo
Wpadnie ci w ręce
I poznasz władzę tajemniczych runów
I czarnoksięskich znaków wyrytych na stali.
– Bardzo to piękne – rzekł pan Compagnon. Profesor Compagnon lubił literaturę, ale na skutek braku wprawy nie umiał odróżnić wiersza Racine'a od wiersza Mallarmégo.
A pan Bergeret pomyślał: „Czyżby to jednak było arcydzieło?”.
I z obawy, by nie ubliżyć nieznanemu pięknu, uścisnął w milczeniu rękę poety.
V
Wychodząc od dziekana pan Bergeret spotkał panią de Gromance. Wracała z kościoła. Sprawiło mu to przyjemność, mniemał bowiem, że spotkanie ładnej kobiety jest wydarzeniem pomyślnym dla uczciwego człowieka. Pani de Gromance zaś wydawała mu się najbardziej godna pożądania ze wszystkich kobiet. Wdzięczny jej był, że ubiera się z gustem dyskretnym i umiejętnym, który w całym mieście tylko ona jedna posiadała, i że w ruchach uwydatnia kibić gibką i zwinną. Był to obraz rzeczywistości niedostępnej dla ubogiego, nieznanego humanisty, który mógł tylko w myśli dopełnić nim jakiś wiersz Horacego, Owidiusza lub Marcjalisa. Czuł dla niej wdzięczność, że była miła i że unosiło się za nią tchnienie miłości. W duchu, jak za łaskę, składał jej dziękczynienia za jej serce łatwo przystępne, chociaż sam nie spodziewał się mieć w tym udziału. Obcy towarzystwu arystokratycznemu, nie był nigdy u tej damy i tylko przypadkowo podczas uroczystości na cześć Joanny d'Arc przedstawiono go pani de Gromance w loży pana de Terremondre. Zresztą, ponieważ był mędrcem i miał poczucie harmonii, nie pragnął zbliżyć się do niej. Wystarczało mu przy spotkaniu przyjrzeć się tej ładnej twarzyczce i przypomnieć sobie opowieści powtarzane o niej w księgarni Paillota. Zawdzięczał jej nieco radości i za to żywił dla niej wdzięczność.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.