Malczewski Antoni

Maria. Powieść ukraińska


Скачать книгу

z światłem rozwijają jak komety grzywę;

      A w pływających ruchach, w wydatnej postawie,

      Szparko bieżący pośpiech o szybkość w obawie266,

      Jak lwica, opuściwszy swoje lwiątko, skoczy

      Zajadłym męstwem, gdy je wpośrzód ludzi zoczy —

      Jak matka, o wygnańcu straciwszy nadzieję,

      Gdy ujrzy swoje dziecie, w radości topnieje —

      Z takim zmieszanym czuciem i matki, i lwicy,

      Z kordem świecącym w ręku, lotem błyskawicy,

      Zdziwionym, zlękłym oczom, gdyby jakiej mary,

      Obok swojego zięcia Miecznik stanął stary.

      Jego hufce tuż za nim; jego przywitanie

      Tobie należy najprzód, napuszony Hanie267!

      Lecą obces268 na siebie – Polacy, Tatarzy,

      W bezczynnym zachwyceniu269 patrzą, co się zdarzy

      Jakiś czas Miecznik zmudził270; uderzy – odskoczy

      I znowu w całym pędzie przeciwnika tłoczy;

      Aż wybrawszy swą porę, w odwet, silnym razem

      W kark niewierny święconym utopił żelazem271.

      Spada dzielnym zamachem odmieciona głowa,

      Drga oczami, bełkoce niepojęte słowa,

      Toczy się, ziewa, blednie i gaśnie – z tułupa272,

      Co siedzi niewzruszony, krew do góry chlupa!

      Powstał krzyk przeraźliwy; pierszchają – koń Hana

      Ucieka między hordy z trupem swego pana.

      Strach przejął barbarzyńców; grzmią trąby – rzeź grają —

      Nowi rycerze gonią – dawni się zbiegają —

      Trzask, iskry – świst z połyskiem – huk – wrzask – jęki – rżenie —

      A zapylona Sława upięknia zniszczenie.

      XII

      Krótko już trwała walka273 – wielu oręż składa,

      Więcej legło, płochliwych straż tylna dopada274:

      Na stratowanej ziemi płyną krwi potoki —

      Leżą polskie, kozackie i tatarskie zwłoki;

      Jak który upadł, tak mu zostać już niewola,

      Dusze k’niebu, ich konie rozbiegły się w pola,

      Opodal od nich w kurzu kołpaki, turbany275,

      Tylko miecz wierny przy nich, posoką zbryzgany.

      O ty, co twój byt zawisł od współbraci męstwa,

      Pójdź słyszeć radość wojny i krzyki zwycięstwa!

      Zobacz, jak wpośrzód trupów, co już robak wierci276,

      Wąsate twarze sobie winszują ich śmierci

      I nasępione czoła rozwidniają śmiechem,

      Co w swym hucznym odgłosie jakby gromu echem!

      Chodź – nie drzyj; stanąć przy nich każdemu zaszczytnie277

      Krwią wrogów zlana śmiałość tak bujnie w nich kwitnie.

      A jeśli w tobie budzi – życia poświęcenie

      Za kraj swój, za swych ziomków – tylko strachu drzenie;

      Jeślibyś wszystko za nich nie oddał w potrzebie:

      Opatrz się dobrze wewnątrz – to zlękniesz się siebie278

      Chodź – do stalowych piersi twój kaftan wełniany279

      Przyciśnij z wdzięcznym sercem – i całuj ich rany!

      XIII

      Był wzgórek z brzegu lasu, zielenił swe czoło

      I zapach macierzanki rozsyłał wokoło;

      Na nim schylone brzozy, w swej białej odzieży,

      Płakały, gdy warkocze wietrzyk pieścił świeży,

      Jak Cienie dawnych dziewic przy kościach rycerzy.

      Tam, pod ich snem mroczące, balsamiczne wieńce,

      Ściągnęli na spoczynek zwycięzcy i jeńce;

      Bo w życiu choć ta jedność – że rozkosz z cierpieniem280,

      Trud, nuda, wstyd i sława, kończą się – znużeniem.

      Z przodu – gasnący pożar jeszcze czasem ciska

      Nagłym, śmiertelnym blaskiem na plac bojowiska;

      Z tyłu – słońce, już wówczas schowane za borem,

      Palącego się lasu dziwiło pozorem.

      Szarzały wszystkie farby – kruki gromadami

      Zlatywały się, krążąc, wrzeszcząc nad trupami —

      Czaty porozstawiane – przy ogniskach wrzawa

      Migających się ludzi – w końskich zębach trawa

      Jak chrzęst odległych zbroi – a jak orzeł biały,

      Siwy, stary Pan Miecznik, ale pełen chwały,

      Chłodząc odkrytą głowę, pod brzozą tam siedział281,

      I ponuremu zięciu te słowa powiedział282:

      «Synu! – bo kiedyś z sercem połączon tak blisko

      I masz w nim miejsce syna, miejże i nazwisko! —

      Dziś jakby wszystko wite na szczęśliwej nici:

      Nasz Wacław powrócony – Tatarzy pobici —

      Spokojna Ukraina, bogdaj na czas długi —

      Fortuny to szczodroty nad moje zasługi.

      Lecz kiedy dusza, zda się, dzierży, czego żąda,

      Coś Wasze na zwycięzcę smutnie mi wygląda?

      Patrz no, jakże ci pięknie księżyc oto wschodzi —

      Zadość sławie, i sercu sfolgować się godzi283;

      Siadaj na koń, śpiesz wesół, kędy szczera żona

      I wierna wam drużyna, przyjmieć284 utęskniona285:

      Ja tu objażdżki286 dojrzę – a jutro ze świtem

      Brzęknę wam na dobry dzień witanym kopytem