nieznany Autor

Agady talmudyczne


Скачать книгу

i hańba – zawołał Abraham – żeby taka stara kobieta oddawała pokłony bożkowi wczoraj dopiero wyciosanemu.

      Usłyszawszy to, kobieta odebrała pieniądze i odeszła bez bożka.

      Tak też Abraham Dostępował ze wszystkimi klientami. Wieczorem wracał zawsze z koszem pełnym nie sprzedanych bożków.

      Bracia Abrahama nieraz przekonywali ojca:

      – Tato, Abraham do handlu się nie nadaje. Trzeba go wykierować na kapłana.

      Dziwi się Abraham i pyta:

      – Co ma kapłan do roboty?

      Wyjaśnia mu to Terach:

      – Kapłan ma podawać bożkom jedzenie i picie. Ma je obsługiwać.

      I Abraham został kapłanem.

      Przychodzi do niego kobieta, przynosząc z sobą miskę czystej pszenicznej mąki.

      – Chcę – powiada – złożyć ofiarę bożkom.

      Bierze Abraham od niej miskę z mąką i stawia ją pośrodku izby. Potem bierze duży kij i roztrzaskuje wszystkie znajdujące się tam bożki. Zostawia tylko jednego, największego, któremu wkłada do ręki kij.

      Kiedy stary Terach wrócił do domu i zobaczył, co się stało z jego bożkami, wybuchnął gniewem:

      – Co tu się stało? Kto rozbił i połamał moje bożki?

      Abraham, zachowując zimną krew, odpowiedział:

      – Ojcze, powiem ci całą prawdę. Przyszła tu pewna kobieta z miską mąki przeznaczonej na ofiarę dla bożków. Leniłem się podchodzić do każdego bożka z osobna, żeby złożyć mu ofiarę, więc postawiłem miskę z mąką na środku izby i powiedziałem do bożków: „Weźcie sobie sami mąkę i niech to wam wyjdzie na zdrowie. Zaczęły się bożki kłócić. Każdy chciał być pierwszy do jedzenia. Wtedy ten największy bożek wściekł się, chwycił kij i rozbił je wszystkie w drobny mak”.

      Słucha Terach wyjaśnień Abrahama i gniew zaczyna go rozsadzać:

      – Czemu łżesz, urwisie? Z kogo kpisz? Czy te bożki mają siłę, żeby cokolwiek zrobić?

      – Jak to nie mają? Zważ tato, na to, co mówisz. Jeśli nie potrafią niczego zrobić, to jakie z nich bogi?

      Przekazał Terach Abrahama w ręce Nemroda.

      Ten zaczyna go ganić i prawić morały:

      – Jak ty, syn starego Teracha, mogłeś się tego dopuścić? Czyżbyś nie wiedział, że ja jestem panem i władcą całego świata? Jakże więc ośmieliłeś się roztrzaskać bogów, którym ja służę?

      Na te pytania Abraham tak odpowiedział:

      – Jeśli ty jesteś panem całego świata, to spraw, żeby słońce wzeszło na zachodzie i zaszło na wschodzie.

      Zamyślił się Nemrod głęboko. Skubie sobie włosy z brody i nie wie, co odpowiedzieć.

      Powiada do niego Abraham:

      – Daremnie rozmyślasz! Nie jesteś panem świata, tylko synem ziemi Kusz. Własnego ojca nie potrafiłeś ocalić od śmierci i siebie samego też od niej nie uratujesz.

      Wpada Nemrod w gniew i powiada:

      – Za te słowa należy cię spalić, ale jeśli pokłonisz się ogniowi, podaruję ci życie.

      – A może lepiej pokłonić się wodzie, która gasi ogień?

      – Dobrze, pokłoń się wodzie!

      – A może chmurze, która nasiąknięta jest wodą?

      – Pokłoń się chmurze!

      – Może wiatrowi, który rozpędza chmury?

      – Pokłoń się wiatrowi!

      – A może człowiekowi, który potrafi ujarzmić wiatr?

      Wielka jest wściekłość Nemroda, który krzyczy:

      – Nie zawracaj mi więcej głowy! Biję pokłony przed ogniem, więc wtrącę cię do rozżarzonego pieca, a wtedy niech twój Bóg próbuje cię ocalić.

      Izmael i jego kobiety

      Kiedy Sara wypędziła z namiotu pasierba Izmaela z jego matką Hagar, Abraham zawiązał na biodrach wypędzonej jej długi welon. Zrobił to, żeby welon pałętający się pod jej nogami zostawiał ślad, po którym będzie wiedział, dokąd się udała i gdzie przebywa.

      Po trzech latach stęsknił się za synem i postanowił go odwiedzić. Sara ostrzegła go, żeby za nic w świecie nie zszedł z wielbłąda, kiedy dotrze do Izmaela.

      W samo południe podjechał pod namiot Izmaela na pustyni Paran. Na progu namiotu siedziała żona Izmaela. Na pytanie Abrahama, gdzie jest jej mąż, usłyszał, że razem z matką wyruszył w głąb pustyni do oazy po daktyle.

      – Bądź taka dobra – powiedział Abraham – i daj mi kawałek chleba i szklankę wody. Jestem głodny, spragniony i zmęczony.

      – Dla ciebie nie ma u nas ani chleba, ani wody.

      Rad nie rad zawrócił Abraham wielbłąda, żeby ruszyć w powrotną drogę. Na odchodnym rzekł:

      – Kiedy Izmael wróci, powiedz mu, że był tu stary człowiek z Kanaanu, który powiedział, że próg jego namiotu jest zbyt niski.

      Kiedy Izmael wieczorem wrócił z pustyni, opowiedziała mu żona o wizycie starca. Usłyszawszy słowa o niskim progu namiotu, zrozumiał, że chodzi tu o morał, w którym ojciec podkreślił niskie cechy charakteru żony swego syna. Izmael wziął sobie do serca morał ojca i rozwiódł się z żoną, po czym ożenił się z inną kobietą.

      Trzy lata po tym zdarzeniu Abraham znowu wyruszył na pustynię, żeby zobaczyć się z Izmaelem. I tym razem Sara poradziła mu, żeby nie schodził z wielbłąda, kiedy stanie przed namiotem syna.

      Przybywszy na miejsce, Abraham, jak uprzednio, zastał na progu namiotu drugą żonę syna. Na pytanie, gdzie jest teraz Izmael, kobieta odpowiedziała, że wyruszył w głąb pustyni do oazy, żeby napoić i nakarmić wielbłądy.

      – Daj mi – powiedział do żony syna – napić się i zjeść coś. Ustałem w drodze. Jestem głodny i spragniony.

      Kobieta usłyszawszy prośbę starca, natychmiast podała mu jedzenie i picie i Abraham pobłogosławił ją.

      Kiedy Izmael wrócił do domu i usłyszał, co się wydarzyło, zrozumiał, że ojciec nie zapomniał o nim, i że go nadal kocha.

      Ofiarowanie Izaaka

      Przyszedł szatan do Najwyższego ze skargą:

      – Stary Abraham – powiedział – wydał z okazji odstawienia od piersi syna Izaaka wspaniałą ucztę, na którą zaprosił gości z całego świata, a Tobie, Panu Świata, marnego nawet gołębia nie ofiarował.

      – Widzisz – odpowiedział mu Bóg – cała ta wspaniała uczta powstała z radości Abrahama, że na starość urodził mu się syn. Jestem pewny, że gdybym zażądał od niego złożenia mi ofiary z Izaaka, uczyniłby to.

      I żeby to udowodnić, Bóg zwrócił się do Abrahama tymi słowy:

      – Abrahamie, stoisz przed wielką próbą. Czy przetrzymasz ją?

      – Doświadcz mnie, Panie świata…

      – Weź syna…

      – Mam dwóch synów…

      – Tego jednego, jedynego…

      – Obaj są jedynakami u swoich matek.

      – Tego,