zatłuc potwora na śmierć.
Jednak w brodziku leżała jedynie mokra pomarańczowa gąbka kąpielowa Micka.
Jenny natychmiast wybiegła z łazienki i wróciła do przedpokoju, starając się nie patrzeć na okaleczone ciałko Persefony. Była tak przerażona, że zbierało jej się na wymioty. Jeżeli stwór nie schował się do łazienki, to gdzie był teraz? Nie widziała, żeby zawrócił do sypialni, kiedy poszła po kij golfowy, ale przypuszczała, że mógł niepostrzeżenie przedostać się do salonu albo wnęki kuchennej. Poza tym w przedpokoju stała niewielka szafka do przesuszania bielizny, choć była dobrze zamknięta.
Przeszła najpierw do salonu. Po stworzeniu nie było tam nawet śladu – nie znalazła go za zasłonami, pod kanapą ani w rogu pokoju za regałem z książkami. Nie było go nawet na suficie, który uważnie obejrzała na wszelki wypadek, bo przecież, podobnie jak pająki, stwór mógłby poruszać się po ścianach.
Następnie przeszła do wnęki kuchennej. Otworzyła spiżarkę i wszystkie szuflady w kredensie, zajrzała też do piecyka i do zmywarki. Nie miała pojęcia, w jaki sposób nieproszony gość mógłby się przedostać do ich wnętrza, ale dla własnego spokoju wolała się upewnić, że tam go nie ma.
Na koniec pozostawiła sobie sypialnię. Uklękła i zajrzała pod łóżko, z komody wyciągnęła wszystkie szuflady. Nic. Nie miała pojęcia, w jaki sposób stwór zdołał się wymknąć z mieszkania, a jednak zniknął. Gdyby nie leżące pomiędzy butami szczątki nieszczęsnej Persefony, Jenny byłaby gotowa sobie wmówić, że wszystko jedynie się jej przyśniło.
Dla całkowitej pewności jeszcze raz zajrzała do każdego pomieszczenia. Zejście po pomoc do Billa nie miało w tej chwili sensu. Pomyślałby pewnie, że zbzikowała. Mogłoby mu nawet przyjść do głowy, że to ona zabiła Persefonę i wymyśliła historyjkę o pająku z dziecięcą twarzą, żeby nikt jej o to nie winił.
Nie miała już ochoty telefonować do Micka, ale tym razem to on zadzwonił. Przeszła do salonu i włączyła komórkę.
– Nance? No i jak? Pozbyłaś się tego?
– To zniknęło, Mick.
– O rety, Nance, słyszę, że jesteś ciężko przestraszona. Czy Bill ci pomógł?
– Nie musiał. Tego stwora już nie ma, Mick. Zniknął. Nie wiem, w jaki sposób.
– Posłuchaj, zakończyłem już wszystkie spotkania i zaraz złapię pierwszy pociąg do domu.
Jenny chciała mu opowiedzieć o Persefonie, ale po jej policzkach potoczyły się łzy, a jej gardło tak się zacisnęło, że przez długą chwilę nie potrafiła wydobyć z siebie słowa.
– Nance? Jesteś tam, Nance?
Zdołała wykrztusić tylko słowo „tak” i nic więcej.
– Już wracam, Nance. Po prostu się trzymaj. Miałaś zjeść lunch z Carol, pamiętasz? Zadzwoń do Carol, żeby do ciebie przyszła.
Jenny wyrzuciła z siebie kolejne „tak” i musiała odłożyć komórkę. Siedziała na kanapie, otumaniona z przerażenia. Tymczasem deszcz wciąż uderzał w szyby, a z telefonu docierał cichy głos Micka, który bezustannie powtarzał:
– Nance? Jesteś tam, Nance?
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.