w końcu wróciła do domu, była trochę niespokojna. Tak jakby jechała na innym biegu niż poprzednio. Nie lubi już spędzać większości dnia w domu tak jak kiedyś. Teraz zamiast patrzeć, jak pada deszcz, chce wyjść na zewnątrz i się w nim chlapać. Zawsze tego dla niej chciałam, od dnia, w którym zachorowała, i wiedziałam, że dopóki to nie nastąpi, moje życie nigdy nie będzie dobre, ale mimo wszystko te zmiany napawają mnie niepokojem. Tak jakby moja dawna Kaia zniknęła.
Lekarze mnie na to przygotowywali. U dzieci takich jak ona, chorych od początku życia, po przeszczepie czasami odnotowuje się gwałtowną poprawę, która następuje niemalże w ciągu jednej nocy. Chodzi o dzieci, które miały szczęście. Te, których organizmy nie odrzuciły nowych narządów i nie straciły drugiej szansy. Przez resztę życia będę wdzięczna, że Kaia dostała swoją szansę, i przez resztę życia będę ją obserwować, szukając jakichkolwiek oznak odrzucenia narządu. Pacjenci po przeszczepach, zwłaszcza dzieci, nie zawsze mają długie życie – ja jednak dopilnuję, żeby życie Kai było dobre.
Bardzo delikatnie przejeżdżam palcem po jej nosie i próbuję dostrzec siebie z dzieciństwa. Albo coś z niego. Nic nie widzę, ona jest tak bardzo podobna do samej siebie, że czasami myślę, że równie dobrze mogłabym zabrać ją z porzuconego przy drodze kosza. Noa mówi, że Kaia jest jak małe zwierzątko dziwnego i cudownego gatunku, którego nikt nigdy wcześniej nie zaobserwował. To zawsze rozśmiesza Kaię. Noa potrafi ją rozśmieszać lepiej niż ja. Ja jestem niezła w nakłanianiu jej do rozmowy i myślenia, zawsze umiałam to w niej pobudzić, nawet podczas spędzonych w szpitalu lat albo miesięcy spędzonych nieruchomo w łóżku, gdy była tak słaba, że musiałam nosić ją do łazienki i przysuwać słomkę do jej ust, żeby mogła pić swój ulubiony sok z czarnej porzeczki.
Żałuję, że nie ma tutaj mojej siostry. Tęsknię za nią.
Kładę się obok Kai. Wyobrażam sobie jej bijące w środku serce, z łatwością gromadzące krew z komór, pracujące jak w zegarku, tak jak powinno pracować serce. A potem zaczynam płakać, nie mogę się powstrzymać, a obok nie ma nikogo, kto mógłby mnie pocieszyć.
***
Budzi mnie głośne wibrowanie mojego leżącego na podłodze telefonu: Noa.
– Kaia do mnie dzwoniła – mówi zmęczonym głosem. Pewnie prowadziła imprezę aż do wczesnych godzin porannych. Czuję ukłucie zazdrości, bo wyobrażam sobie, jak w tej chwili leży na łóżku ze swoim przystojnym chłopakiem Enzo, trzyma w dłoni filiżankę czarnej kawy i spogląda na rzędy paryskich domów, nad którymi wisi granatowe jesienne niebo. Przyciskam telefon do ucha i zerkam na Kaię, która ogląda kreskówkę w swojej sypialni; muszę ją wykąpać i przygotować do wywiadu. Próbowała zapleść sobie włosy tak jak to robi Noa, ale kiepsko to wygląda i będę musiała uczesać ją raz jeszcze przed przyjazdem dziennikarki i fotografa. – Powiedziała, że obudziła się w nocy, bo płakałaś.
– To nieprawda – mówię. Dosłownie widzę, jak Noa unosi zakolczykowaną lewą brew i patrzy na mnie wnikliwie. – Jestem po prostu zmęczona – mówię, ale ku swojemu przerażeniu zaczynam ponownie płakać.
– Ej – mówi moja siostra z przerażeniem. – Ej, przepraszam. To nie była krytyka. Oczywiście, że jesteś zmęczona. To, co przeszłaś, jest praktycznie nie do pojęcia.
– Ale to się już skończyło – mówię, przypominając sobie niesamowity kontrast między cieniem dziecka, którym była kiedyś Kaia, a tym pełnym energii, bystrym dzieciakiem, siedzącym w pokoju obok i śmiejącym się w głos z kreskówki.
– Nie, jeszcze nie – mówi Noa. – Dla ciebie to jeszcze nie koniec. Iselin, nie przetworzyłaś jeszcze tego, co przeszłaś. Przez siedem lat żyłaś w trybie kryzysowym. Nie miałaś przerwy nawet na chwilę. Nie przespałaś ani jednej nocy, pocieszałaś, podawałaś leki, modliłaś się, kochałaś ją tak mocno, ale sobie nie dałaś nawet odrobiny przestrzeni, nawet odrobiny miłości. Teraz zaczyna się reszta twojego życia i możesz zacząć myśleć o tym, jak ono ma wyglądać.
***
Słowa Noa odbijają się echem w mojej głowie, gdy rozmawiam z dziennikarką. Kaia bawi się na podłodze u naszych stóp drogą lalką, którą czasopismo dało jej w prezencie. Mówię o nowym życiu, o dziwnej cudowności bycia rodzicem zdrowego dziecka, o mojej dozgonnej wdzięczności wobec ludzi, którzy złożyli największą ofiarę, jaką można sobie wyobrazić, żeby moje dziecko mogło żyć, i to wszystko to prawda, ale słowa mojej siostry złapały mnie za serce i nie chcą puścić. Dla ciebie to jeszcze nie koniec. Teraz zaczyna się reszta twojego życia… I co z nią zrobisz?
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.