Camilla Lackberg

Srebrne skrzydła


Скачать книгу

jest do pani podejrzanie podobna, ale pani była wtedy w Västerås, tak?

      Yvonne Ingvarsson w końcu spojrzała na Faye, której twarz była nieporuszona.

      – Co pani insynuuje? – odezwała się Faye. – Co mi pani chce wmówić?

      Yvonne Ingvarsson uniosła brwi.

      – Niczego nie wmawiam. Zadałam pytanie, czy jednak mogło być tak, że znajdowała się pani w pobliżu domniemanego miejsca zbrodni, a nie w pokoju hotelowym w Västerås.

      Na chwilę zapadło milczenie. Faye wzięła torebkę i wstała.

      – Róbcie, co do was należy, zamiast opowiadać takie niedorzeczne historie, znajdźcie ciało mojej córki.

      Odwróciła się i odeszła z walącym w piersi sercem.

      Faye wpadła do Taverna Brillo z piętnastominutowym spóźnieniem, pot spływał jej po krzyżu. Irene Ahrnell uśmiechnęła się i wstała od okrągłego stolika w głębi pięknego lokalu. Faye z dumnie podniesioną głową, ignorując szepty i spojrzenia pozostałych gości, podeszła i uściskała ją.

      – Irene, strasznie dawno się nie widziałyśmy. Przepraszam za spóźnienie.

      – Nie szkodzi, domyślam się, że miałaś sporo spraw na głowie. Fakt, że dawno.

      – Rzeczywiście, miałam intensywny rok, co było związane z przygotowaniami do nowej emisji akcji i wejściem na rynek amerykański, również z pewnym wyzwaniem, jakim było włączenie do Revenge firmy Chris. Zabrało mi to trochę czasu, dopiero teraz czuję, że zaczyna to być jedna firma, nie dwie.

      Irene pokiwała głową i sięgnęła po kartę. Włożyła okulary do czytania.

      – Wiem, co masz na myśli, odmienne struktury i kultury korporacyjne, tysiące rzeczy, które trzeba złożyć w harmonijną całość. Nie rób sobie wyrzutów, że powinnaś się do mnie odezwać. Też mam mnóstwo spraw, ale tak czy inaczej, zawsze jestem, niezależnie od tego, jak dawno się nie kontaktowałyśmy.

      – À propos mnóstwa spraw… – Faye spojrzała znad karty. – Czytałam o pojawieniu się nowego faceta.

      Irene zarumieniła się, Faye patrzyła na to z rozbawieniem. Nigdy jej takiej nie widziała, sześćdziesięcioletnia Irene zarumieniła się jak nastolatka.

      – Zobaczymy, co z tego wyniknie. Na razie jest dobrze. Mario jest fantastyczny. To aż za dobre, żeby to była prawda, cały czas spodziewam się, że z szafy wypadnie jakiś trup.

      – Wiesz, że podchodzę do rodzaju męskiego tak samo nieufnie jak ty. Ale przecież muszą być wśród nich jacyś fajni. Może właśnie trafiłaś na jednego z nich.

      – Zawsze można mieć nadzieję – odparła Irene, odkładając kartę. – Ale zdążyłam się naciąć parę razy w życiu.

      Pokręciła lekko głową. Faye nachyliła się bliżej.

      – Może byśmy tak zamówiły bąbelki?

      Irene z uśmiechem kiwnęła głową i skinęła na kelnerkę, która przyjęła zamówienie. Kiedy już dostały szampana, Faye upiła łyk, zastanawiając się, jak zacząć.

      Nie zdążyła nic powiedzieć, gdy Irene chrząknęła.

      – Chodzą słuchy, że ktoś skupuje udziały w Revenge.

      Faye poczuła ucisk w żołądku. To oczywiste, że Irene już wie.

      – Zgadza się. Nie wiedziałam, co do ciebie dotarło.

      Irene wzruszyła ramionami, zdjęła okulary do czytania i odłożyła na stół.

      – Nie znam żadnych szczegółów, na razie to tylko pogłoski.

      Faye odstawiła kieliszek.

      – Zaczęło się od skupowania niewielkich ilości akcji. Stopniowo zakupy stawały się coraz częstsze, zauważyliśmy, że przebiegają według pewnego schematu, więc domyślamy się, że kupujący jest jeden.

      – A ty nie wiesz kto to?

      – Nie, ukrył się wśród plątaniny inwestorów. Pracujemy pełną parą nad tym, żeby go odkryć, i na pewno się uda, problem w tym, że zajmuje to dużo czasu, a ja nie wiem, ile go jeszcze zostało. Nie wiem, jaki będzie następny ruch.

      – I boisz się, że mogłabym sprzedać?

      Obsługa przyniosła pizzę i ustawiła na niewielkim podwyższeniu na środku stołu. Zapachniało cudownie ikrą z sielawy, śmietaną i czerwoną cebulą. Wzięły po kawałku gorącego placka. Jednak Faye nie potrafiła skupić się na jedzeniu. Spojrzała na siedzącą naprzeciwko kobietę: światową, wyrafinowaną, pod pewnymi względami wciąż dla niej niedoścignioną.

      – No cóż, nie rozumiem, dlaczego inne akcjonariuszki sprzedały udziały, i chciałam się upewnić, że ty swoje zachowasz.

      Irene była posiadaczką największej liczby udziałów w Revenge, zaraz po Faye, więc gdyby je sprzedała, byłaby to prawdziwa katastrofa.

      – Nikt mnie nie nagabywał. Jak dotąd. Pewnie wie o naszej przyjaźni i o tym, że od razu bym ci powiedziała. A ja daję ci słowo, że nie sprzedam.

      – To dla mnie prawdziwa ulga – odparła Faye i sięgnęła po jeszcze jeden kawałek pizzy.

      Ugryzła kęs i popiła bąbelkami. Smakowała cudownie.

      Naprawdę to zjesz? Przypomniał jej się Jack. Zmarszczki na czole. Mina pełna obrzydzenia. Po urodzeniu Julienne ciągle jej docinał z powodu wyglądu i wagi. Cokolwiek zrobiła, nie była w stanie go zadowolić. Teraz jadła wszystko, choć nie zawsze, za to dbała, żeby ruszać się jak najwięcej, a poprzednia niepewność ustąpiła na rzecz dumy ze swojego ciała. Przecież stworzyło i urodziło Julienne. Poczucie własnej wartości było jedną z wielu rzeczy, jakie jej się udało odzyskać.

      – Co z tym robicie? – spytała Irene, patrząc na nią. – Czy ta… jak jej tam… Kerstin przyjechała do Szwecji razem z tobą?

      – Tak, jest ze mną i pracuje na okrągło nad ustalaniem, co się dzieje. Wczoraj rozmawiałyśmy z wieloma inwestorkami, przekonując, żeby nie sprzedawały.

      – Mam nadzieję, że nie wtajemniczałyście ich w tę próbę przejęcia?

      Irene patrzyła surowo, ale też sięgnęła po następny kawałek pizzy.

      – Oczywiście, że nie. Wydaje mi się, że zadziałało. Pytanie, jak zdeterminowany jest człowiek, który stoi za tym wszystkim. Bo boję się, że bardzo.

      Irene odłożyła sztućce i przyjrzała jej się.

      – Jak się czujesz?

      Nie było sensu ściemniać, szkoda czasu.

      – Szczerze mówiąc, jestem zaskoczona, że tak mnie to ruszyło. Rzecz jasna już miewaliśmy w firmie jakieś kryzysy. Setki, tysiące w różnej skali. Prowadzenie firmy to w zasadzie zarządzanie kryzysowe, sama wiesz. Ale to… Ktoś chce mi zabrać dzieło mojego życia. Stworzyłam Revenge gołymi rękami i to wciąż ja kieruję firmą. To pewnie z mojej strony naiwność, ale nawet mi do głowy nie przyszło, że ktoś spróbuje mi ją odebrać.

      Irene pokręciła głową.

      – To nie naiwność. Jak często dochodzi dziś do wrogiego przejęcia? Prawie nigdy. Czy może za tym stać w jakiś sposób Jack?

      – Jack? Nie, nie zostały mu żadne zasoby. Ani kontakty. Jest goły i bosy, wszyscy się od niego odwrócili. Nie widzę, jak miałby to przeprowadzić, zwłaszcza z więzienia.

      – Przychodzi ci do głowy ktoś inny?

      Przyszła kelnerka z drugim daniem. Spojrzała pytająco na zjedzoną w połowie pizzę.

      – Skończyły