z Williama Whale’a. Powiedziałem do siebie, że troszkę pośpiewam.
I tak zrobiłem. Śpiewałem:
Rozczaruję cię uśmiechem, mówiłem
Przekonałaś się, że to prawda
Gdy pokonałem czterdziestą milę
Twojego ducha boję się najbardziej
Podobno o tej porze roku na Grenlandii jest fajnie
Wpadłem na e-lektrycznego węgo-rza
Próbowali uczyć mnie o koła szkarła-acie
Tak sobie szedłem, gdy po prawej płonęło niebo. I coś poczułem. Ucisk w sercu. Strasznie chciałem być dla kogoś miły.
Zadzwoniłem do Madison.
– Tęsknię za tobą – powiedziałem. – Co robisz?
– O, fuj. Brzmisz jak przećpany.
– Szczerze mówiąc, nie jestem.
– To dlaczego tak brzmisz?
– Po prostu dlatego, że tak bardzo za tobą tęsknię.
– Czego chcesz?
– Pogadać z tobą.
– Teraz nie mogę.
– Czemu nie?
– Muszę lecieć.
– Nie.
– Do widzenia.
– Czekaj…
– Co?
– …boję się.
Rozłączyła się.
Dotarłem do Fairmount. Wszedłem do Russo, żeby kupić fajki na zapas, i wpadłem na jakieś dzieciaki z Shaker, które znałem. Dały mi xanax. Miałem przy sobie trochę ecstasy, więc rozdałem parę piguł i sam wziąłem jedną. Na dworze było ciemno. Dzieciaki z Shaker powiedziały, że idą na imprezę u tej całej Maggie na chacie. Poszedłem z nimi. Nie było daleko. Dom znajdował się przy Inverness. Był z cegły. Ruszyliśmy drogą na tyłach i przez furtkę w ogrodzie; dostrzegłem Emily. Stała pod trejażem obwieszonym światełkami, miała na sobie białą letnią sukienkę. I śmiała się.
– To ty? – spytała.
Powiedziałem, że tak.
– Znasz tych ludzi?
– Tak jakby.
– Mały ten świat, nie? – powiedziała.
– No. A znasz Maggie czy…?
– O w dupę! Ale masz wielkie źrenice.
– Jestem na piksach.
– Jakie to uczucie?
– Całkiem fajne. Przykro mi, że nie mam więcej, dałbym ci.
Powiedziała, że to nie problem.
– Zdążyłam już odmówić. Taki dziwny typ mi proponował. Powiedział, że powinnam zarzucić sobie dropsa do tyłka. Dokładnie takich słów użył. Zarzucić sobie do tyłka.
– Który to? Zaraz mu nastukam.
– Nie. Był po prostu samotny. Każdemu mogło się zdarzyć.
– To trochę, kurwa, brak szacunku.
– Niektórzy chłopcy po prostu mówią w ten sposób.
– Co to za skurwiel?
– Nie wiem. Nie ma go tu już. Nie przejmuj się tym, proszę. Pomyślałam, że to zabawne. Nie chciałam cię zdenerwować.
– Przepraszam. Po prostu to w chuj nie w porządku, wiesz? To, że ten skurwiel tak do ciebie powiedział.
Wzięła mnie za ręce.
– Odpuść.
– Strasznie się cieszę, że tu jesteś – stwierdziłem.
– A to dlaczego? – spytała.
– Bo cię bardzo lubię.
– Zamknij się.
– Nie no, serio.
– Hmmm.
– Co?
– Po prostu myślałam…
– Aha?
– Po prostu myślałam… że jesteś śliski.
Wróciliśmy razem, Emily i ja. Całą drogę szliśmy wzdłuż trawników, mijały nas światła samochodów. Żadne z nas nie miało na nogach butów. Emily nie założyła ich na imprezę, a ja niosłem japonki w ręku, bo chciałem, żeby pomyślała, że jestem miły.
– Nie musisz tego robić – powiedziała.
– Mam wrażenie, że muszę.
– Spójrz na siebie – powiedziała. – Ś l i s k i z ciebie gość, co nie?
– Zupełnie się co do mnie mylisz.
I tak sobie szliśmy. Aż doszliśmy do pokoju, w którym pocałowaliśmy się pierwszy raz. W którym odwróciła wzrok i powiedziała:
– Rób, co tylko chcesz, typie.
Obudziliśmy się rano. Za dwie godziny musiałem być w pracy. Wtedy zadzwonili ze sklepu i powiedzieli, że mnie zwalniają. Odpowiedziałem, że rozumiem, rozłączyłem się i wróciłem do łóżka.
– Zmiana planów – zwróciłem się do Emily. – Właśnie mnie zwolnili.
– Och, kurwa. Przykro mi – powiedziała.
– Nie, to nic – stwierdziłem. – W sumie to dobrze. Nie muszę teraz iść do roboty.
– To ten grubas rewizjonista, o którym mi mówiłeś?
– Jego matka.
– Twój szef kazał cię zwolnić matce?
– Tak.
– Co za pizda jebana!
– Co nie? Mówiłem ci, że to gnida, prawda?
– Co zamierzasz?
– Nie wiem. Ale pomyślę o czymś… Hej.
– Tak?
– Dzięki, że wzięłaś moją stronę w tej całej historii ze zwolnieniem. Naprawdę miła z ciebie dama.
Uśmiechnęła się.
– Chyba za tobą szaleję – powiedziałem.
– Przestań. Widziałeś gdzieś mój stanik?
Schyliła się i zaczęła szukać po omacku pod łóżkiem, a ja pomyślałem sobie: nie można mieć lepszych cycków.
Sięgnąłem dłońmi jej bioder.
– Jesteś piękna w chuj.
– Hmm… kurwa! Gdzie on się podział?
– Nie jest ci potrzebny.
– Owszem, jest. To mój najlepszy.
– Jesteś aniołem.
– Pomóż mi go znaleźć.
– Nie. Nie pomogę. Przykro mi.
– Spierdalaj.
– Rozpieprzasz mnie.
– Cholera.
– Wracaj… proszę. Kurwa, poważnie mówię.
– Ach tak?
Była zachwycona.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Ma się przyjaciół. Zwykle to nic