dwudziesta pierwsza. Przyjdź – mówi, a w jego głosie pobrzmiewa niemalże nutka przestrogi.
Widzę, że dopisał coś po wyrazie „Racer”. Jedno słowo: „Tate”.
Zbieram swoje rzeczy i również z nutą przestrogi w głosie mówię:
– Lepiej, żebyś nie był seryjnym mordercą.
– To mi nie grozi. Jeszcze. Ale ten facet… Powinnaś trzymać się od niego z daleka. – Posyła mi wymowne spojrzenie, a ja drżę na całym ciele.
Schodzę z trybun i idę pospiesznie do swojego auta, nie wiedząc, co, u licha, robię. Przebimbałam całą sesję treningową IndyCar, pożerając tego gościa wzrokiem, i wciąż nie znalazłam kierowcy. Zamiast niego mam tylko jakiś adres i słowo „Racer” na swojej liście.
Powinnam się martwić, ale kiedy wyjeżdżam na ulicę, na ustach mam uśmiech i czuję się dziwnie wypoczęta. Może uspokaja mnie myśl, że przystojniak się nie myli. Albo perspektywa spotkania z nim.
Tymczasem absolutnie nie powinnam chcieć się z nim spotkać, bo jestem mu winna naprawę bardzo drogiego auta. Ale jakaś cząstka mnie tego pragnie.
Dotarłszy do pokoju hotelowego, biorę kąpiel, przebieram się przed wieczornym wyjściem i dzwonię do pracownika hotelu, aby spytać o hasło do wi-fi.
Postanawiam wpisać „Racer Tate” w Google.
Kiedy pojawiają się wyniki, doznaję szoku.
RAJDOWIEC TATE, SŁYNNY UCZESTNIK NIELEGALNYCH WYŚCIGÓW SAMOCHODOWYCH, ZAPOWIEDZIAŁ, ŻE BĘDZIE ROZGRZEWAŁ ULICE ST. PETERSBURGA DO CZERWONOŚCI.
★ PROBLEMY Z SAMOCHODEM ★
Kłamstwo ma to do siebie, że nigdy nie wiadomo, kiedy z nim skończyć. Jedno pociąga za sobą kolejne i kolejne. W drodze na imprezę, która – jak mi się wydaje – będzie wyścigiem ulicznym, złapałam gumę i utknęłam na peryferiach St. Petersburga. Konieczność pokonania ostatniego odcinka pieszo niekoniecznie wpisuje się w moją wizję bezproblemowego przedsięwzięcia.
Moi bracia nie mają pojęcia, że tu jestem. Wiedzą tylko, że próbuję wytropić prawdziwy talent. Nie powiedziałam im, że nie wyłowiłam dziś żadnego kierowcy IndyCar, ale za to poznałam najpopularniejszego ulicznego rajdowca na całym pieprzonym świecie. Na tych ciemnych sekretnych forach, na które się wśliznęłam, facet jest prawdziwą legendą: nikt nie mówi tam o niczym, tylko o nim i jego statusie niezwyciężonego wyścigowca. Powinnam była wyłączyć komputer i złapać samolot prosto do domu. Do cholery, jaka zdrowa na umyśle osoba pozwoliłaby, aby uczestnik nielegalnych ulicznych rajdów usiadł za kółkiem wartego milion dolarów bolidu Formuły 1? I to bolidu należącego do jej ojca?
Ale oto jestem w drodze do miejsca, którego adres ów rajdowiec napisał własnoręcznie na mojej kartce.
„Powinnaś trzymać się od niego z daleka…”
Dlaczego postępujemy dokładnie wbrew nakazom?
I dlaczego nieszczęścia chodzą parami? Zadzwonił do mnie Drake. Chciał sprawdzić, jak się mam, i poinformować mnie, że tata jest w szpitalu.
– Ale wszystko z nim w porządku? – Patrzę na samochody w oddali.
– Tak, powiedzieli, że to odwodnienie. Poczekaj. Jesteś na głośnomówiącym.
– Tato, dbaj o siebie, proszę!
– Ty dbasz o mnie lepiej niż ja sam – słyszę miękki, rozbawiony i lekko zmęczony głos ojca. W oczach wzbierają mi łzy.
– Tak, ale teraz robię dla ciebie inne rzeczy. Proszę, dbaj o siebie w moim imieniu.
– Dobrze, ale tylko dlatego, że grzecznie poprosiłaś i nie rzuciłaś we mnie butem. – Słyszę po głosie, że ojciec się uśmiecha.
– No proszę! Jesteś moim ulubionym tatą – drażnię się z nim.
Nie doczekuję się odpowiedzi. Z komórki dobiega wyraźny głos Drake’a i wiem, że tryb głośnomówiący został wyłączony.
– I jak idzie?
– Prosiłam, żebyś mi zaufał. Powiedziałam, że znajdę kierowcę, i tak będzie – odpowiadam i dla pewności raz jeszcze sprawdzam stabilność nowej opony, którą właśnie nałożyłam na felgę.
– A ja powiedziałem, że i tak ci nie zaufam.
– Dupek – kwituję, choć nie jestem jakoś szczególnie wściekła, ponieważ fakt, że właśnie samodzielnie zmieniłam oponę, zawdzięczam wyłącznie moim zręcznym technicznie braciom.
– Lainie… – Drake wzdycha z rozdrażnieniem. – Po prostu wracaj już do Australii. My tutaj…
– Wrócę przed rozpoczęciem sezonu. Z najlepszym kierowcą na świecie – mydlę bratu oczy i kończę połączenie. „Boże drogi. Cholera jasna”.
Mijają mnie kolejne samochody – pewnie wszystkie zmierzają na wyścig. Pakuję narzędzia z powrotem do bagażnika, siadam za kółkiem, uruchamiam silnik i wyjeżdżam na drogę. Po chwili zatrzymuję się na parkingu na wprost ulicy. Przede mną zostawiło tam swoje auta już kilkadziesiąt osób, które teraz czekają na sąsiednim niewielkim wzniesieniu.
W pobliżu miejsca, gdzie – jak się domyślam – znajduje się linia startowa, stoi niebieski chevrolet camaro. Drugie stanowisko jest puste. Blokuję drzwi w swoim samochodzie i ruszam w stronę zbiorowiska na wzgórzu.
Tłum mnie osacza. Czuję zapach potu.
Mój żołądek na sekundę zaciska się w supeł. Zastanawiam się, czy naprawdę jestem aż tak zdesperowana.
Czy rzeczywiście nie mam już innego wyjścia?
W samolocie zgłębiłam temat. Poszukałam informacji o wyścigach w Daytonie i o IndyCar. Byłam dziś nawet na torze, ale nie zobaczyłam tam nic, co zwaliłoby mnie z nóg.
A teraz pozostało mi chyba tylko obejrzeć wyścig, potem pojechać do hotelu, aby tam podręczyć się kosztami podróży do Stanów, czyli na drugi koniec globu, a następnie wrócić z podkulonym ogonem do Australii, pokazując moim braciom, że naprawdę jestem tak bezużyteczna, jak sądzili.
Na myśl o powrocie z pustymi rękami czuję się jak idiotka.
Co tłumaczy, dlaczego wciąż tu jestem.
Bo co innego mogłabym zrobić?
Nie liczę na to, że od razu sprowadzę któregoś z tych facetów do Australii. Mam jednak w sobie wciąż niegasnący mały płomyk innej nadziei. A może po prostu nie jestem gotowa, by wrócić do domu na tarczy. Jeśli rzeczywiście mam ponieść porażkę, to potrzebuję jeszcze jednej nocy, aby przygotować się na nieuniknione upokorzenie ze strony rodziny.
A Racer Tate mnie intryguje. Nie będę kłamać.
Jeśli wierzyć komentarzom dziesiątek jego fanów, to jest on najlepszym rajdowcem wszech czasów. Niczego się nie boi i stanowi jedno z maszyną. Tak więc siedzę tu i czekam na rozpoczęcie nielegalnego wyścigu. Zostały dwie minuty, a Tate’a nigdzie nie widać.
Nieźle. Co za palant.
– Będę się dziś z nim pieprzyć. – Jakaś kobieta za moimi plecami wzdycha z ekscytacją.
– Co ty mówisz? – pyta jej przyjaciółka.
– Poproszono mnie, abym zaserwowała mu dzisiaj ucztę godną zwycięzcy.
No! No! Czyli facet jest też trochę dziwkarzem.
Czuję ucisk w żołądku.
Tłum