wspaniale – odparła kotka, wyrywając kolejny strzęp z drozda.
Malec spojrzał na nią kątem oka i spytał:
– Ucieszyłaś się, że masz zostać podkopkiem?
Czy jakikolwiek kot cieszyłby się na wieść, że ma spędzić całe życie pod ziemią?
– Oczywiście. – Kotka strąciła piórko z pyska. – Moi rodzice byli podkopkami i wiedziałam, że się sprawdzę, ponieważ jestem drobnej budowy, a moje łapy są szerokie i silne. – Uniosła jedną z nich na dowód. Choć futro miała dobrze wymyte, Wyżek zauważył błoto pod jej pazurami.
– A podoba ci się przebywanie pod ziemią? – Próbował zabrzmieć nonszalancko; nie chciał, by odgadła, że ma wątpliwości co do swojej przyszłej roli w klanie. A jeśli powie Piaszczystemu Kolcowi?
– Uwielbiam to. To jak przebywanie w sekretnym świecie. Nade mną biega zwierzyna, wojownicy patrolują, chmury przetaczają się ponad wrzosowiskami, a nikt poza mną i moimi towarzyszami nie wie, gdzie jesteśmy.
– A nie tęsknisz za powiewem wiatru w sierści?
– Nie. – Śliwkowy Pazur spojrzała na niego zaskoczona. – Pod ziemią jest przytulnie. Czuję się bezpieczna, gdy ziemia się o mnie ociera.
Kocurek przełknął nerwowo.
– Mówisz, jakbyś była półkretem.
– Może i jestem – zamruczała, rozbawiona.
W tej samej chwili Kaszelek wydostał się z Jaru Spotkań. Wyżek wstał na powitanie kolegi brykającego w jego kierunku.
– Wrzosowa Gwiazda się zgodziła! Mogę być uczniem Jastrzębiego Serca!
– Nie wiedziałam, że chcesz uczyć się na medyka – miauknęła kotka. – Gratulacje!
– Tak. – Wyżek zlizał krew z pyszczka. – Gratulacje.
Nie mógł nie poczuć zazdrości.
Ty będziesz robił to, czego pragniesz, a ja spędzę życie, kopiąc doły – pomyślał.
– Wyżku? – Kaszelek zmarszczył wąsy. – Coś nie tak?
Zapytany uniósł brodę. Nie był uczciwy wobec przyjaciela.
– Nie, w porządku. Cieszę się twoim szczęściem!
Przyszły medyk zauważył mysz.
– Jesz już zdobycz!
– Jest smaczna. – Kotek nastroszył dumnie futerko.
– Ja najbardziej lubię ryjówkę. Smakuje wrzosem. – Spojrzał w stronę polanki. – Chcesz się pobawić w królika?
Wyżek odgryzł jeszcze kęs z myszy i resztę popchnął ku Śliwkowemu Pazurowi.
– Proszę.
– Dzięki. Jesteś pewien, że się najadłeś?
– Z zapasem! – Kocurek zerwał się na równe łapki. – Tym razem ja mam być królikiem? – spytał kolegi, na co ten machnął krótkim ogonkiem.
– Tak.
– Dobra, ale nie będę się już chować pod janowcem. Za dużo tam cierni.
– Nie martw się. Jeśli na któryś się nadziejesz, zawsze mogę go wyciągnąć.
Rozdział 5
– Niech wszystkie koty zdolne łowić zwierzynę zgromadzą się pod Wysmukłym Kamieniem. – Wrzosowa Gwiazda stała na tle błękitnego nieba, wzywając podległe jej koty. Za nią rozciągała się szeroka i zielona połać drżących od podmuchów, jeszcze nierozkwitłych wrzosów.
Delikatna bryza szarpała także sierścią Wyżka, gdy przysiadł na skraju Jaru Spotkań. Członkowie jego klanu otaczali go ze wszystkich stron, kierując się ku piaszczystej pochyłości. Ciepła pora nowych liści przyniosła obfite łupy i teraz, gdy nastała pora zielonych liści, wojownicy klanu byli dobrze odżywieni, a ich sierść lśniła. Wyżek przypatrywał się podkopkom, którzy zgromadzili się na krawędzi jaru. Oczy Wełnianego Ogona błyszczały, Hikorowy Nos krążył wokół niego niecierpliwie, a czubek ogona Śliwkowego Pazura podrygiwał z ekscytacji. Jastrzębie Serce i Trzcinowe Pióro siedzieli w bezruchu u stóp Wysmukłego Kamienia niczym wyciosani ze skały, wrzosowi sprinterzy zaś zajmowali resztę jaru.
– Siadaj i przestań podrygiwać. – Pochmurny Pęd przywołał Rogatą Łapę do porządku smagnięciem ogona. Łania Łapa natomiast czekała już między Osikowym Zachodem i Żytnią Łapą.
Starszyzna z mozołem gramoliła się na miejsce spotkań, wiedziona przez Płomienną Skórę. Biała Jagoda przywarł do Liliowego Wąsa, która ciągnęła za sobą niesprawną nogę. Pochód zamykał Młócąca Stopa.
– Oto ceremonia, na którą czekałem! – wysapał.
Serce Wyżka podskoczyło w jego piersi niczym królik.
Piaszczysty Kolec stanął obok niego.
– Jesteś gotów?
– Tak. – Kociak spojrzał na Bladą Ptaszynę. Jej oczy, przez tak długi czas puste, teraz były okrągłe, lśniące i skupione. Pochyliła się i polizała sierść na jego grzbiecie.
– Musisz wyglądać jak najlepiej – mruknęła.
Przy wejściu do legowiska medyka zamigotało brązowe futro; to Kaszląca Łapa spieszył się na ceremonię. Stanął u boku Jastrzębiego Serca. Kocur spojrzał na ucznia z wyrzutem.
– Wybacz, mentorze – dały się słyszeć ciche przeprosiny. – Porządkowałem liście żywokostu.
Ryjówcza Łapa nawiązał kontakt wzrokowy z Wyżkiem; siedział obok Zajęczego Lotu. Kocurek wiedział, co myśli tamten: Teraz będziesz Wijową Łapą! Wyżek odwrócił spojrzenie, mówiąc sobie w duchu: Teraz będę uczniem. Nieważne, czy zostanę podkopkiem, czy wrzosowym sprinterem.
Wrzosowa Gwiazda zeskoczyła z Wysmukłego Kamienia i przemierzyła jar. Zatrzymała się na środku i przyjrzała się kolejno wszystkim członkom klanu, aż jej wzrok spoczął na bohaterze dnia. Paliło go futerko.
– Wyżku! – zawołała.
Blada Ptaszyna trąciła go na zachętę. Łapki zapadały mu się w suchym piasku, ale kocurek zszedł ku przywódczyni i zatrzymał się tuż przy niej.
– Rzadko się zdarza, że nadaję imię ucznia tylko jednemu kotu. – Niebieskie oczy Wrzosowej Gwiazdy zdawały się przewiercać go na wylot. – Wspomnijmy pamięć twej siostry, Ziębki. – Zwróciła się do Bladej Ptaszyny: – Klan Wiatru opłakuje stratę tak młodego życia. Ale teraz spoczęła w pokoju, bezpieczna z Klanem Gwiazdy.
Wyżek zastanawiał się, czy jego siostra przyglądała się ceremonii. Czy była zazdrosna, że nigdy nie dostała szansy otrzymania imienia uczennicy? Może Klan Gwiazdy nadał jej nowe…
– Wysoka Łapo. – Miauknięcie przywódczyni sprowadziło go na ziemię. – Długo rozmyślałam nad tym, kto powinien zostać twym mentorem.
Kocur usłyszał podekscytowane mruczenie podkopków.
– Zapewne wybierze Wełnianego Ogona – zaszeptała Śliwkowy Pazur.
Wrzosowa Gwiazda kontynuowała bez mrugnięcia:
– Wybrałam Świtającą Pręgę. – Odwróciła głowę ku wrzosowym sprinterom. – Podejdź, Świtająca Pręgo.
Wysoka Łapa wbił pazury w ziemię, która zdawała się uciekać mu spod nóg.
Nie będę pracował pod ziemią – pomyślał.