Erin Hunter

Odwet Wysokiej Gwiazdy


Скачать книгу

do ataku. Broniący się kocur aż westchnął, próbując na czas unieść łapy do obrony. Nie zdążył. Pazury przeorały mu nos. Pisnąwszy, Wysoka Łapa potknął się o własny ogon i przetoczył po trawie.

      – Ryjówcza Łapo! – Głos Zajęczego Lotu był ostry i surowy. – Świtająca Pręga powiedziała ci, że to jego pierwsza walka!

      Wysoka Łapa podniósł się akurat na czas, by zobaczyć, jak szyderca przewraca oczami.

      – Dlaczego utknąłem na treningu z kociakiem?

      – Nie jestem kociakiem! – padła odpowiedź. Wysoka Łapa, choć czuł, jak szczypie go nos, stanął przed przeciwnikiem. – Spróbuj jeszcze raz.

      Brązowy kot przywarł do podłoża, kręcąc w gotowości zadem. Czarno-biały przypatrywał mu się uważnie, a gdy napastnik skoczył, broniący uniósł się cały i tym razem dużo szybciej wysunął przednie łapy przed siebie. Ryjówcza Łapa uderzył bez impetu, przez co dość łatwo było go odtrącić mocnym pchnięciem. Gdy napastnik odtoczył się po trawie, Wysoka Łapa poczuł satysfakcję.

      I wtedy pazury uderzyły go w żebra. Aż się zapowietrzył. Przeciwnik wysunął tylną nogę podczas przetaczania się i zdołał go dosięgnąć.

      – Przepraszam! – rzucił brązowy kot, podrywając się szybko. – To był wypadek.

      Jasne. Oczywiście. Założę się, że wysuwanie pazurów w czasie treningu nie jest dozwolone! – pomyślał uczeń wojowniczki i zmrużył oczy.

      – Spróbuj raz jeszcze – rzekła zachęcająco Świtająca Pręga. – Tym razem po odepchnięciu go przemieść się odrobinę. Musisz być stale gotowy na kolejny atak.

      Przytaknąwszy, Wysoka Łapa ustawił się ponownie przed przeciwnikiem, którego czubek ogona przecinał co rusz powietrze.

      Wciąż masz mnie za podkopka! – powiedział do oponenta w myślach i poczuł swędzenie pazurów. Zwalczył jednak pokusę ich wysunięcia. – Zaraz ci pokażę!

      Ryjówcza Łapa zerwał się do skoku. Wysoka Łapa zamarł na moment, a gdy pod brzuchem atakującego ujrzał błysk dziennego światła, skoczył w przód i wierzgnął nogami jak królik. Wygiął się w łuk i pchnął w górę, czując na swoim grzbiecie ciężar przeciwnika. Ten kwiknął, poleciał w tył i wylądował, wijąc się na trawie, co jego Wysoka Łapa ujrzał dzięki błyskawicznemu odwróceniu się na tylnych łapach. Stanął nad obalonym kocurem i ujrzał niedowierzanie w jego szeroko otwartych oczach.

      Wysoka Łapa obnażył zęby, po czym opadł na cztery nogi i odszedł w bok.

      – Co o tym sądzisz? – spytał Świtającą Pręgę.

      Zamrugała.

      – Nie do końca tego oczekiwałam.

      – To było świetne! – zamruczał Zajęczy Lot. – Doskonała robota.

      Ryjówcza Łapa wstał, zagniewany.

      – Miał ćwiczyć ruchy obronne, nie atak.

      Wysoka Łapa się zjeżył. Cokolwiek by zrobił, zawsze zdawał się irytować kompana. Uniósł dumnie brodę.

      – Broniłem się. Nie moja wina, że nie potrafisz utrzymać równowagi.

      – To było oszustwo, Wijowa Łapo. – Ryjówcza Łapa przeszedł obok niego i zagłębił się między wrzosy. – Czy możemy teraz coś zjeść?

      Dwójka mentorów spojrzała po sobie, po czym Zajęczy Lot popędził za swoim uczniem.

      – Poradziłeś sobie świetnie – pochwaliła podopiecznego Świtająca Pręga, zrównując z nim krok na wąskiej ścieżce.

      – Dziękuję – odrzekł z satysfakcją Wysoka Łapa, czując napływającą falę ciepła.

      – I nie przejmuj się Ryjówczą Łapą. Przywykł do ćwiczeń ze starszymi uczniami. Zajęczy Lot na pewno zamieni z nim słówko na temat jego postawy.

      – Czym futerko za młodu nasiąknie… – Urwał i pociągnął nosem. – Od urodzenia coś go gryzie pod sierścią. Muszę z tym żyć.

      – Chodź, poczęstuj się tym królikiem! – zawołał stojący pod Łownym Skałkami Kaszląca Łapa, gdy tylko ujrzał przyjaciela wpełzającego do obozu.

      Zapach świeżej zdobyczy szybko dotarł do Wysokiej Łapy. Przeskoczył kępki trawy i zatrzymał się w plamie światła słonecznego, gdzie drugi kot zrywał kawałki mięsa z króliczej tuszki. Nagle uświadomił sobie, jak bardzo jest zmęczony, padł więc obok przyjaciela. Ten podsunął mu mięso.

      – Proszę.

      – Dzięki. – Wysoka Łapa pochylił się i wgryzł w oferowaną zdobycz.

      – Jak tam trening?

      Zapytany spojrzał na Ryjówczą Łapę, który z niesmakiem spoglądał na nornicę leżącą na stosie zdobyczy. Chciałby opowiedzieć Kaszlącej Łapie, jak wielkim wrzodem na ogonie okazał się jego brat. Ale przecież to rodzeństwo z jednego miotu. Poza tym prawdziwy wojownik nie narzekałby na swych towarzyszy z klanu.

      – Było świetnie – rzekł w końcu, a wspomnienie biegu po trawie z pozostałymi uczniami tuż za nim sprawiło, że przeszedł go dreszcz ekscytacji. Jeszcze więcej radości przyniosła myśl o tym, że zdołał obalić na grzbiet krnąbrnego brązowego kocura. – Sporo się nauczyłem.

      Kaszląca Łapa znów odgryzł kawałek królika.

      – A ja zdobyłem wiedzę na temat tego, jak sporządzać opatrunek na zadrapania – oznajmił z pełnym pyszczkiem. – Wyciąga infekcję z gnijących ran.

      Uczeń sprinterki poczuł skurcz w brzuchu.

      – To brzmi naprawdę… – Przez moment walczył z nudnościami, jednocześnie szukając odpowiedniego słowa. – No… interesująco.

      Ależ się cieszę, że trenuję, by być wojownikiem! – pomyślał.

      – Dzięki temu mogłem pomóc Białej Jagodzie z jego uchem. – Uczeń medyka żuł jak gdyby nigdy nic. – Ugryzł go kleszcz i wdało się zakażenie. Dodałem soku z gałęzi jałowca, co powinno sprawić, że kleszcz wyjdzie. Tak spuchł, że myślałem, że eksploduje.

      Wysoka Łapa wbił w niego spojrzenie; nagle woń królika stała się odstręczająca. Postanowił zmienić temat:

      – A jak się ma Jastrzębie Serce?

      – Jest naprawdę doskonałym mentorem. Trudno nadążyć za jego mądrością, ale robię postępy i dużo się uczę.

      Wysoka Łapa ujrzał, że Ryjówcza Łapa kieruje się ku nim. Ignorując mdłości, znów ugryzł mięso. Brązowy uczeń sprinterów dotarł do nich, gdy przełykał. Rzucił mysz na ziemię.

      – I co, wyleczyłeś już kogoś? – spytał brata, moszcząc się obok niego.

      Ten przełknął.

      – Dowiem się tego jutro.

      Wysoka Łapa oderwał kolejny kęs mięsa, a Ryjówcza Łapa miętosił w pysku mysz. Kaszląca Łapa popatrywał to na jednego, to na drugiego kota, aż wypalił:

      – Ależ fajnie musi być móc ćwiczyć razem!

      Obaj kandydaci na sprinterów spojrzeli po sobie. Brązowy chwilę milczał, aż w końcu obojętnie uniósł i opuścił łopatki.

      – Może być.

      Wysoka Łapa przez chwilę się zastanawiał, co powie bratu złośliwy kot. Ta odpowiedź była zaskakująca. Zamrugał i nie chcąc zamartwiać przyjaciela informacją o zupełnym braku porozumienia między nim a jego bratem, tylko przytaknął.

      Jadł, aż napełnił brzuch do syta.

      – Idę