Julia Quinn

Mój książę


Скачать книгу

stać się pani wybawicielem, widzę jednak, że nie potrzebuje pani moich usług.

      – Och – odparła dziewczyna nieco łagodniejszym tonem. Zacisnęła usta, krzywiąc je nieznacznie, kiedy zastanawiała się, co odpowiedzieć. – No cóż, w takim razie muszę chyba podziękować. Szkoda tylko, że nie pokazał się pan dziesięć sekund wcześniej. Nie musiałabym go uderzyć.

      Simon spojrzał w dół na leżącego mężczyznę. Siniak na jego podbródku z każdą chwilą ciemniał coraz bardziej, a sam poszkodowany jęczał żałośnie.

      – Laffy, och, Laffy. Kocham cię, Laffy.

      – Pani ma na imię Laffy, tak? – wymamrotał Simon, przenosząc spojrzenie na jej postać. Rzeczywiście, była to bardzo atrakcyjna istotka, a pod tym kątem jej dekolt wydawał się wręcz dekadencko głęboki.

      Dziewczyna spojrzała na niego ostro, wyraźnie nie doceniając próbki jego subtelnego poczucia humoru… i nie zdając sobie sprawy, że jego demoniczny wzrok syci się tymi elementami jej anatomii, które wcale nie są twarzą.

      – Co my z nim zrobimy? – spytała.

      – My? – powtórzył.

      Jej spojrzenie przewiercało go na wylot.

      – Sam pan mówił, że chciał zostać moim wybawicielem, czyż nie?

      – W rzeczy samej. – Simon oparł ręce na biodrach i przez chwilę oceniał sytuację. – Mam go zawlec na ulicę?

      – Ależ skąd! – zawołała. – Na miłość boską, przecież wciąż pada.

      – Moja droga panno Laffy – rzekł Simon, przybierając nieświadomie protekcjonalny ton – nie sądzi pani, że jej troskliwość jest nieco nie na miejscu? Ten człowiek próbował się na panią rzucić.

      – On nie próbował się na mnie rzucić – odparła. – On tylko… Tylko… Ach, no dobrze, chciał się rzucić. Ale nigdy nie wyrządziłby mi większej krzywdy.

      Simon uniósł brwi. Doprawdy kobiety to całkowicie odmienny rodzaj istot.

      – I jest pani tego całkiem pewna?

      Było widać, że dziewczyna stara się precyzyjnie dobierać słowa.

      – Nigel nie mógłby uczynić niczego złego – oznajmiła powoli. – Jego wina polega wyłącznie na tym, że niewłaściwie ocenił sytuację.

      – Wobec tego ma pani szlachetniejszą duszę niż ja – odrzekł cicho.

      Dziewczyna ponownie westchnęła. W jakiś sposób Simon czuł ten delikatny i miękki odgłos całym swoim ciałem.

      – Nigel nie jest złym człowiekiem – mówiła dalej z niewysłowioną powagą. – Po prostu bywa mało rozgarnięty i przez omyłkę mógł wziąć moją uprzejmość za coś więcej.

      Dziewczyna zaczynała Simonowi imponować. Większość znanych mu kobiet już dawno wpadłaby w histerię, natomiast ona – kimkolwiek była – najpierw zapanowała całkowicie nad sytuacją, teraz zaś okazywała niespotykaną wspaniałomyślność. Nie mieściło mu się głowie, że w ogóle mogła tego Nigela bronić.

      Podniosła się na nogi, otrzepując szarozielony jedwab swoich spódnic. Włosy miała ułożone w taki sposób, że jeden gruby pukiel opadał na jej ramię, skręcając się kusząco w loczek nad biustem. Simon wiedział, że powinien słuchać jej uważnie – zwyczajem kobiet coś tam paplała – ale nie potrafił oderwać oczu od tego samotnego pukla ciemnych włosów, wijącego się niby jedwabna tasiemka na jej łabędziej szyi. Miał szaloną ochotę pokonać dzielący ich dystans i musnąć kosmyk włosów dziewczyny ustami.

      Nigdy dotąd nie figlował z niewinną panienką, ale cały świat już dawno uznał go za rozpustnika. Co by to mogło zaszkodzić? Wszak jej nie zgwałci. Tylko jeden pocałunek. Jeden mały całus.

      To było kuszące, tak rozkosznie, obłędnie kuszące.

      – Proszę pana! Proszę pana!

      Z wielką niechęcią utkwił wzrok w jej twarzy, która, rzecz jasna, była zachwycająca sama w sobie. Trudno jednak było sycić oczy widokiem dziewczyny, kiedy ta gromiła go spojrzeniem.

      – Czy pan mnie słuchał?

      – Oczywiście – skłamał.

      – Wcale nie.

      – Nie słuchałem – przyznał.

      Z głębi dziewczęcej krtani dobył się dźwięk, który podejrzanie przypominał warknięcie.

      – Więc dlaczego – wycedziła przez zęby – powiedział pan, że słuchał?

      Wzruszył ramionami.

      – Sądziłem, że właśnie to chciała pani usłyszeć.

      Simon patrzył z ciekawością i zachwytem, jak dziewczyna nabiera głęboko powietrza w płuca i mruczy coś pod nosem. Nie słyszał poszczególnych słów, wątpił jednakże, by którekolwiek z nich można było uznać za komplement. Wreszcie przemówiła tak spokojnym głosem, że brzmiał niemal komicznie:

      – Skoro nie zamierza mi pan pomóc, to wolałabym, żeby pan po prostu sobie poszedł.

      Simon uznał, że najwyższy czas przestać zachowywać się jak gbur.

      – Przepraszam najmocniej – powiedział. – Oczywiście, zaraz pani pomogę.

      Odetchnęła z ulgą i spuściła wzrok na Nigela, który wciąż leżał na posadzce i wydawał głuche jęki. Simon też spojrzał w dół i przez kilka sekund oboje stali zapatrzeni w nieprzytomnego mężczyznę. W końcu dziewczyna stwierdziła:

      – Wcale nie uderzyłam go tak mocno.

      – Może za dużo wypił.

      Zrobiła niepewną minę.

      – Tak pan sądzi? Czułam w jego oddechu alkohol, ale nigdy nie widziałam Nigela pijanego.

      Simon nie wiedział, co mógłby na to odpowiedzieć, więc zapytał tylko:

      – A zatem co chce pani zrobić?

      – Sądzę, że możemy go tutaj po prostu zostawić – odparła z wahaniem.

      Simon uznał to za świetny pomysł, nie ulegało jednak wątpliwości, że dziewczyna wolałaby potraktować tego idiotę z większą troskliwością. A Bóg mu świadkiem, Simon odczuwał przemożną chęć uszczęśliwienia tej pannicy.

      – Oto, co zrobimy – zaproponował szorstkim tonem. Cieszył się, że jego głos przeczył owej niezrozumiałej czułości, jaką czuł wobec tej dziewczyny. – Przywołam swój powóz…

      – Ach, to świetnie – przerwała mu. – Naprawdę wolałabym go tu nie zostawiać. Byłoby to dość okrutne.

      Simon uznał to raczej za nazbyt wspaniałomyślny gest, biorąc pod uwagę, że ten skończony kretyn omal się na nią nie rzucił. Zachował jednak tę opinię dla siebie, a zamiast niej przedstawił własny plan:

      – Kiedy ja wyjdę, pani zaczeka w bibliotece.

      – W bibliotece? Ależ…

      – W bibliotece – powtórzył z naciskiem. – I proszę dobrze zamknąć drzwi. Naprawdę chce pani, żeby ktoś ją zastał obok ciała Nigela? Ktoś przecież może przechodzić tym korytarzem.

      – Obok ciała? Dobry Boże, proszę pana, nie musi pan mówić tak, jakby Nigel już nie żył.

      – A więc zaczeka pani w bibliotece – powtórzył, całkowicie ignorując jej uwagę. – Kiedy wrócę, przeniesiemy Nigela do mojego powozu.

      – A jak to zrobimy?

      Popatrzył na nią