Vincent V. Severski

Nieśmiertelni


Скачать книгу

szklaneczkę Lindy na bufecie, a sam usiadł na krześle.

      – Zobacz, jaki ładny. – Linda uniosła potężny, dwukilogramowy filet łososia ze skórą. – Zrobię go na soli… po norwesku. Będzie najszybciej. Dobrze?

      – Oczywiście.

      – Ziemniaki z koprem i ogórki z octem… Co ty na to? – Wrzuciła filet do zmywaka i puściła zimną wodę. – Olaf zaraz przyjdzie – dodała. – Ale my nie będziemy na niego czekać. – Wzięła szklaneczkę z bufetu. – Żeby nam się udało!

      – Oby! – odparł i wypili trochę, ale Gunnar więcej.

      Na piekarniku Husqvarna świeciły się dwie czerwone lampki. Linda stała tyłem i płukała łososia. Selander mimo woli zatrzymał wzrok na jej pupie w opiętych dżinsach i pomyślał, że nigdy dotąd nie zauważył, że Linda ma tak atrakcyjne kształty. Przez chwilę, kiedy była zajęta myciem ziemniaków i ogórków, mógł bezpiecznie sycić się tym widokiem, wczytując się w mały napis na kieszonce – „LeeCooper”.

      Nooo… nie… one to czują! – pomyślał z rozbawieniem. Cóż za niezwykły zmysł mają kobiety, że czują, gdy ktoś ich dotyka wzrokiem… Ciekawe, czy łatwiej wyłapują spojrzenia kobiet, czy mężczyzn. Zaraz się odwróci. No, Linda!

      I jak na komendę Linda odwróciła się, uśmiechnęła, wytarła ręce w ścierkę i podniosła do góry szklaneczkę.

      No kurczę, zupełnie zapomniałem o tym miłym ubocznym efekcie spożywania alkoholu, powiedział do siebie Gunnar i pokręcił głową, uśmiechnął się pogodnie i też uniósł szklaneczkę.

      Linda z radością dostrzegła w nim odrodzonego dawnego Gunnara. Wydawało jej się, jakby nagle odmłodniał, odżył, a widok był wyjątkowy, bo wszyscy przywykli już do jego ponurego oblicza naznaczonego cierpieniem. Odebrała ten uśmiech jako znak woli i siły życia, wypracowany przy znaczącym udziale whisky.

      – Dlaczego Hasan zgodził się jechać na tę robotę do Iranu? – zapytał niespodziewanie i dla Lindy było jasne, że chce z nią porozmawiać, zanim wróci Olaf. – Nie potrafię sobie tego wytłumaczyć, to dla mnie nie jest jasne. Nawet Harriet tego nie wie. Nawet jej nie powiedział, po co tam jedzie. Nie uważasz, że to dziwne?

      – Dlaczego? – odpowiedziała pytaniem. – Nie mógł, bo to była i jest tajna operacja. A poza tym nie chciał jej pewnie denerwować. Ja bym tak zrobiła. A ty? – zapytała nieopatrznie, bo zapomniała, jak złe relacje ma Gunnar ze swoją byłą żoną.

      Zaśmiał się.

      – Kerstin dopłaciłaby, żebym tylko wyjechał do Iranu.

      – Hasan ma silny pociąg do walki, w sensie psychicznym i fizycznym. To typ fightera – odparła Linda. – I nie chodzi tu tylko o szukanie wroga, z którym mógłby się zetrzeć. Moim zdaniem traktował życie trochę jak sport, ale zaczął się zmieniać, kiedy poznał Harriet. Jak jednak widać, nie zdążył się zmienić.

      – Pobożny muzułmanin?

      – Daj spokój. – Linda pokręciła głową. – W życiu nie słyszałam, żeby odwoływał się do Boga… A zresztą nikt nawet nie wie, czy jest szyitą, czy sunnitą. Pije czasami alkohol, ale nie je wieprzowiny. No… i ma wyjątkowo wrogi stosunek do terrorystów i w ogóle wszystkich nawiedzonych ekstremistów.

      – To wciąż za mało – rzucił pewnym głosem i po chwili zastanowienia dodał z lekkim powątpiewaniem: – Chociaż czy to takie ważne…

      – Gunnar – przerwała mu w pół zdania. – Hasan ma trzydzieści cztery lata i we wszystkich szwedzkich służbach był jedynym kandydatem, który mógł i chciał podjąć się tego zadania. Farsi i arabski to jego języki ojczyste i choć słabo zna Iran, to tylko on mógł się wtopić w to środowisko.

      – Dlaczego orły z KSI wykluczają, że to Ibis zdradził Hasana i wydał go Irańczykom? – zapytał i wychylił resztkę whisky.

      – Nie wiem. Myślisz, że mógł być podwójnym agentem? – Linda z ogórkiem w ręku odwróciła się do Gunnara. – Wiem z raportu Helmana tyle co i ty…

      – Uważasz tak jak wojskowi, że jego zniknięcie nie ma nic wspólnego z tym, co zaszło w KTH?

      – A ty uważasz, że jest inaczej? – Podniosła głos. – Z tego, co dotąd wiemy, Hasan znikł na pięć dni przed spotkaniem z Ibisem w Teheranie, a Irańczyk nawet go wcześniej nie widział. Nie mieli tutaj żadnych kontaktów, ani razu się nie spotkali, a Hasan otrzymał doskonałe irańskie dokumenty. Czyli jak Ibis miałby go wskazać tamtejszej bezpiece? No… zastanów się. Irańczycy musieliby mieć u nas kreta, a to bardzo mało prawdopodobne… Niemożliwe! Hasan nie był ujawniony nawet wobec Brytyjczyków. – Linda wyglądała, jakby się obraziła – Niemożliwe i już! – Odwróciła się do zlewu i zaczęła obierać ogórek.

      – Staram się myśleć i kombinować, tak jak wy to robicie, ale u was prawda zawsze jest na opak albo ktoś kłamie… – Zastanowił się przez chwilę. – Właściwie to jest to samo.

      – Albo ktoś coś spartolił. Tego nie uwzględniasz? – dodała Linda. – Ale nie licz, że wojskowi się przyznają. To wbrew ich regułom. Ibis przekazał KSI i MI6 niezwykle cenne informacje o irańskim programie broni jądrowej, które podobno w znacznym stopniu się potwierdziły, ale co ważniejsze, po powrocie miał uczestniczyć w supertajnym programie rakietowym „Tahan”. Za takie informacje każda służba poszłaby na każde ryzyko i byłaby gotowa sporo poświęcić.

      Na piekarniku zgasła czerwona lampka i Linda włożyła do środka w żaroodpornej formie różowego łososia obłożonego plasterkami cytryny.

      – Przecież ten werbunek Ibisa jako agenta to od początku mogła być szyta sprawa. Komuś na przykład był potrzebny sukces i naciągnął fakty tu i tam. Czytałaś Krawca z Panamy?

      – Oczywiście.

      – Więc wiesz, co to znaczy „szyć sprawę”. W wywiadzie cel uświęca środki… Taka złodziejska natura szpiegów, życie na bakier z prawem, a więc i z uczciwością. – Gunnar, wyraźnie pobudzony alkoholem, zaczął się rozkręcać. – Jak wynika z raportu Helmana, rozpracowanie Ibisa opierało się głównie na informacjach od Nilsa, które ten przekazywał za pośrednictwem Antona. To wszystko trochę za bardzo pokręcone, za dużo pośredników, czyli rozwiązanie musi być proste. A może dlatego, że KSI podjęło się werbunku Ibisa, Irańczycy mogli się zorientować, że musiał być ktoś w jego pobliżu, ktoś, kto go rozpracowywał. Nie uważasz?

      – Oczywiście, że tak mogło być, ale później kontakt z Ibisem przejęli oficerowie z KSI i wszystkie informacje, które przekazał Nils, w pełni się potwierdziły. Przecież ludzie Helmana spotykali się też z Peterssonem. Anton nie mógł nic przekłamać, jeśli o to ci chodzi. Nils nie ujawnił się przed Irańczykiem, że pracuje dla nas, i według Helmana ten nawet nie miał szansy się zorientować, tak wszystko miało być perfekcyjnie zalegendowane. – Linda przysiadła na chwilę i wymownie spojrzała na puste szklaneczki. – Moim zdaniem założenie, że Ibis wsypał Hasana, jest bardzo mało prawdopodobne. W Teheranie mogło zdarzyć się coś, czego wojskowi nie przewidzieli… przypadek, cokolwiek… Mało tam jest różnych zagrożeń? Jego GPS zamilkł w pokoju hotelowym. Wiemy to doskonale.

      Gunnar podniósł się z trudem, opierając na przedramionach, wziął obie szklaneczki i ruszył niepewnie do pokoju, gdzie, jak dobrze pamiętał, na barku stała butelka. Poczuł, że alkohol najwyraźniej poszedł mu w nogi, bo zrobiły się ciężkie i miękkie, jakby były ze świeżej gliny. Natomiast głowa pracowała wyśmienicie, na wysokich obrotach, jasno, czytelnie, czyli tak, jak tego oczekiwał. Wyobraźnia nabrała nowej energii i nowego wyrazu. Także w obserwacji kształtów Lindy. I na samą myśl o tym Gunnar roześmiał się na głos.

      – Coś