Kirsty Moseley

Zdobyć Rosie. Początek gry


Скачать книгу

A tak przy okazji, kim jesteś?

      Anna odpowiedziała za nią, zanim dziewczyna zdążyła otworzyć usta.

      ‒ To Rosie, moja najlepsza przyjaciółka ze studiów. Rosie, to jest Nate Peters.

      Słyszałem wcześniej o Rosie. Poznały się z Anną na uniwerku i przyjaźniły od tamtej pory, ale teraz nie widywały się często, bo Rosie mieszkała o dwie godziny jazdy samochodem od Anny. Gdybym wiedział, że z niej taki gorący towar, uważniej przysłuchiwałbym się opowieściom Anny.

      Rozmowa zeszła na dziecko i na to, jak wpadli na jego imię. Kiedy Anna i Rosie zaczęły mówić o samym porodzie, wyłączyłem się, bo nie chciałem znać szczegółów. Przypatrywałem się ukradkiem przyjaciółce Anny, patrzyłem, jak mówiła i śmiała się. Po pewnym czasie Anna zaczęła ziewać, choć starała się to ukryć. Wiele przeszła tego dnia i prawdopodobnie marzyła jedynie o odpoczynku, a nie o pogaduszkach z przyjaciółmi.

      ‒ Chyba już pójdę. ‒ Wstałem i popatrzyłem na Rosie. ‒ Masz ochotę na późną kolację?

      Uśmiechnęła się i też wstała.

      ‒ Jasne. Właściwie jestem naprawdę głodna.

      Pochyliła się, uścisnęła Annę i Ashtona, a potem pocałowała mojego chrześniaka.

      Kiedy się odsunęła, wymieniłem z Ashtonem uścisk dłoni, patrząc na niego z dumą, i ucałowałem Annę. Obróciłem się do Rosie, która stała już w drzwiach. Ruszyłem za nią i nie spuszczałem wzroku z jej zgrabnego tyłeczka kołyszącego się przede mną w rytm kroków.

      Cholera, stanowczo muszę kiedyś poklepać te pośladki!

      Rozdział drugi

Nate

      W chwili gdy znaleźliśmy się za drzwiami, spostrzegłem Ricka, który siedział dokładnie w tym samym miejscu, w którym go zostawiłem.

      – Hej, nadal tutaj? – zapytałem, marszcząc czoło.

      – Nie, wyszedłem godzinę temu.

      – Człowieku, zadzwoń do nocnego ochroniarza i spytaj, co go zatrzymało – zasugerowałem. – Jesteś absolutnie pewny, że nie dasz rady przyjść na urodziny Setha w sobotę?

      Pokręcił przecząco głową.

      – Absolutnie. Rodzina przyjeżdża. Ale następnym razem będę na pewno.

      Skinąłem mu głową w roztargnieniu, bo spojrzałem na Rosie. Marszczyła brwi i grzebała w torebce.

      – To na razie, Rick. – Podszedłem do Rosie i zerknąłem jej przez ramię. Wyglądało na to, że ma mniej więcej cztery dolary w portmonetce. – Gotowa? – Uśmiechnąłem się szeroko.

      Spojrzała na mnie, a na jej ustach pojawił się przekorny uśmiech.

      – Właściwie to nie mogę iść. Właśnie sobie przypomniałam, że muszę umyć włosy. Przepraszam.

      Spławiła mnie po raz czwarty, ale dlaczego mi się to podoba, do cholery?

      – Maleńka, mam zamiar kochać się dziś z tobą, więc dobrze by było, gdybyś jednak ze mną poszła. – Usiłowałem nadać spojrzeniu wyraz ogromnej pewności siebie, który miał jej powiedzieć, że wiem, co zrobić, żeby się dobrze bawiła. Nie miałem na to wcześniej żadnych skarg.

      Pokręciła głową i zmarszczyła nos z obrzydzeniem.

      – To się nie stanie, przykro mi. Dzięki za propozycję i miło było w końcu cię poznać.

      Podeszwy jej trampek zapiszczały przy tarciu o posadzkę, kiedy obróciła się na pięcie i odeszła. Patrzyłem za nią zaszokowany. Odrzucony po raz piąty. Stawało się to trochę niepokojące, ale co gorsza, właściwie zaczynałem to lubić. Nigdy wcześniej tak naprawdę nie musiałem się wysilać, żeby zdobyć dziewczynę, ale brak zainteresowania ze strony Rosie stał się dla mnie czymś całkiem zabawnym. Większość facetów narzeka, że musi uganiać się za dziewczynami, choć z drugiej strony, kiedy dostaje się je na tacy, po jakimś czasie robi się nudno. Ta sytuacja była dla mnie zupełnie nowa i, o dziwo, przyjemna.

      Pobiegłem za nią, jeszcze niegotowy na pogodzenie się z porażką.

      Kiedy zrównaliśmy się, nawet na mnie nie spojrzała. Szedłem bardzo blisko, ale jej nie dotykałem. Starałem się zupełnie ją ignorować, gdy spostrzegłem, że na mnie zerknęła i najwyraźniej zastanawiała się, co chciałem osiągnąć. Szliśmy w milczeniu korytarzami, zmierzając ku wyjściu z budynku. Co kilka sekund popatrywała na mnie i robiła wrażenie zaniepokojonej.

      – W którą stronę idziesz? – zapytała wreszcie, zatrzymując się i odsuwając trochę ode mnie.

      Udałem, że się zastanawiam.

      – Jeszcze nie wiem, ale powiem ci, jak będę wiedział.

      Obrzuciła mnie spojrzeniem pełnym niezadowolenia, przycisnęła torebkę i ruszyła. Wykrzywiłem się w uśmiechu i ponownie zrównałem z nią krok. Byliśmy niedaleko głównego wyjścia. Zatrzymała się przy drzwiach i gestem zaproponowała, żebym wyszedł pierwszy.

      – Panie mają pierwszeństwo. – Otworzyłem drzwi i stanąłem przy nich z uprzejmym uśmiechem, aż w końcu westchnęła, przeszła, a potem od razu skręciła w prawo w kierunku ulicy. Szybko podbiegłem i znowu szedłem obok, zbyt blisko, by mogła się czuć swobodnie.

      Przystanęła i ponownie popatrzyła na mnie z niezadowoleniem.

      – Co ty, do diabła, wyprawiasz?

      Wzruszyłem ramionami.

      – Prześladuję cię.

      Uśmiech uniósł jej kąciki ust, wzrok odrobinę złagodniał.

      – I jak się czujesz w tej roli?

      Podrapałem się po nosie.

      – Prawdę mówiąc, to trochę nudne. Myślisz, że mogłabyś ociupinę to ożywić? – zapytałem, starając się zachować powagę.

      Wybuchnęła śmiechem, a ja uśmiechnąłem się z dumą.

      – Odczepisz się w końcu ode mnie? – zapytała, kiedy już się uspokoiła.

      – Dopiero kiedy coś ze mną zjesz.

      Westchnęła i pokręciła głową.

      – Naprawdę nie dam rady.

      – Daj spokój, Rosie. Muszę jakoś uczcić fakt, że mojemu najlepszemu przyjacielowi urodziło się dziecko. Nie skazuj mnie na świętowanie w samotności. Ja stawiam. Będziesz mogła zamówić najdroższe rzeczy z karty, choćby z czystej złośliwości – zaproponowałem.

      No dalej, powiedz tak. Jedno krótkie słówko. T. A. K. Powiedz! Nie sprawiała wrażenia, że na to pójdzie, postanowiłem więc, że postaram się ją zmusić. Wokół prawie nie było ludzi. Tylko kilka osób paliło i rozmawiało przed szpitalem.

      Upadłem na kolana i złapałem ją za rękę, zanim zdążyła zareagować.

      – Chodź ze mną, proszę! Błagam cię. Błagam! Nie zostawiaj mnie samego przy nich wszystkich – prosiłem teatralnie, wskazując na ludzi, którzy teraz patrzyli, jak robię z siebie totalnego palanta.

      Nagle na jej policzkach pojawił się rumieniec.

      – Proszę, Rosie, błagam, daj mi szansę! Nie mogę spać, bo bez przerwy myślę o tobie. Nie mogę jeść. Już nawet nie spotykam się z innymi dziewczynami. Jesteś tylko ty. Błagam, to mnie zabija – mówiłem coraz głośniej. Zwróciłem się do kobiety w średnim wieku, która stała niedaleko i nie spuszczała z nas oczu. – Pani zdaniem