że wszyscy zginęli. Podczas pracy nad książką rozmawiałem z wieloma „Schindlerjuden”. Zarówno z tymi, którzy znaleźli się na liście, jak i pracownikami fabryki, którzy pozostali w Polsce oraz trafili do różnych obozów. Oni także uważali, że ocaleli dzięki Schindlerowi. Gdy trafili do obozów, na ogół przeszli selekcję. Byli mocniejsi, lepiej odżywieni niż inni Żydzi. Mieli na tyle dużo sił, że dożyli do końca wojny. „To jego zasługa” – mówili.
W filmie Spielberga jest scena, w której Schindler jedzie do Auschwitz, aby ratować swoje żydowskie pracownice.
Stawia mnie pan w niezręcznej sytuacji. Bardzo nie chciałem, żeby moja książka została odebrana jako polemika z Listą Schindlera. Ja bardzo szanuję Stevena Spielberga. Uważam, że nakręcił świetny film. Jednak właśnie – to tylko film. To jest teatr, fabuła, dzieło sztuki, które ma poruszyć miliony widzów, a nie ścisły historyczny wykład. W Ameryce jest wielu ludzi, którzy wszystko to, co zobaczą na ekranie, traktują jak prawdę objawioną. Czy w Polsce jest podobnie?
Jest dokładnie tak samo.
No właśnie. A przecież zadaniem przemysłu filmowego jest tworzenie dramatycznych, wciągających opowieści. Stąd w Liście Schindlera znalazły się uproszczenia i symboliczne sceny, których w rzeczywistości nie było. Żydzi przeznaczeni do fabryki Schindlera wyruszyli pociągami z Krakowa w październiku 1944 roku. W jednym transporcie 700 mężczyzn, w drugim 300 kobiet. Pierwszy transport miał przystanek w obozie Gross-Rosen, drugi w Auschwitz. O ile z mężczyznami wszystko poszło gładko, o tyle kobiety utknęły w Auschwitz. Schindler jednak wcale nie rzucił się im na ratunek. Po prostu posłał do Auschwitz swoją sekretarkę.
Jedna z wersji tej historii mówi, że kazał jej się przespać z kilkoma szychami z SS, aby uzyskać zwolnienie transportu.
Nie sądzę, żeby wydał jej takie polecenie. Nie oznacza to jednak, że tego nie zrobiła. Schindler znowu posmarował kilka lepkich rąk i kobiecy transport z Auschwitz wyruszył do Brünnlitz.
Co się stało z żydowskimi pracownikami Schindlera, gdy dotarli na miejsce?
Rozpoczęli pracę w jego fabryce. A Schindler ostatnie tygodnie wojny spędził na prowincji, kupując dla nich jedzenie na czarnym rynku. Oczywiście miał w tym swój interes. Jego ostatnia mowa wygłoszona do Żydów wyglądała zupełnie inaczej niż w filmie. „Pamiętajcie o wszystkim, co dla was zrobiłem” – powiedział. Bał się, że po wojnie będzie ścigany przez zwycięzców, i miał nadzieję, że „jego Żydzi” go uratują.
Schindler uciekł z Brünnlitz w ostatniej chwili przed nadejściem bolszewików.
Tak, Sowieci dotarli do fabryki w maju 1945 roku. Znowu nie wyglądało to tak sielankowo, jak głosi legenda. Pijani sowieccy żołnierze zgwałcili część pracujących dla Schindlera Żydówek. On również, uciekając, był świadkiem scen mrożących krew w żyłach. Gwałtów, mordów i grabieży dokonywanych przez Armię Czerwoną. W końcu jednak udało mu się dotrzeć do części Niemiec zajętej przez Amerykanów.
Po wojnie szczęście się od niego odwróciło.
Tak, Schindlerowi się nie przelewało. A mówiąc wprost – ledwo wiązał koniec z końcem. A jednak nie potrafił zrezygnować ze swoich namiętności – alkoholu ani kobiet. W efekcie cały czas był w długach i rozmaitych życiowych tarapatach. Próbował szczęścia w Argentynie, ale tam również nie potrafił się odnaleźć.
Utrzymywał kontakt ze swoimi żydowskimi robotnikami?
O ile podczas wojny to on ratował ich, o tyle po wojnie zamienili się rolami – oni ratowali jego. Notorycznie pożyczał od nich pieniądze. Co ciekawe, wystąpił również z roszczeniem finansowym wobec żydowskiej organizacji Joint. Skrupulatnie wyliczył, że na ocalenie Żydów wydał podczas wojny 1 056 000 dolarów. I zażądał zwrotu tej sumy.
Hmmm…
Wiem, brzmi to fatalnie. Schindler jednak desperacko potrzebował pieniędzy, a pomysł ten podrzucili mu sami ocaleni przez niego Żydzi. Czyli „Schindlerjuden”, którzy po wojnie otoczyli go opieką. Kochali go za to, co zrobił, i starali się mu pomagać. To oni załatwili mu przyznanie tytułu Sprawiedliwego. I wielokrotnie gościli go w Izraelu.
Czy Schindler dostał ten milion dolarów?
Skądże! Joint uznał, że pieniądze, które Schindler wydał na ratowanie Żydów, zarobił na żydowskiej pracy niewolniczej. Wątpiono również, żeby poniósł aż tak wysokie koszty. Ostatecznie przyznano mu zapomogę w wysokości 15 tysięcy dolarów.
Te pieniądze pomogły mu się ustatkować?
Gdzie tam! Pierwsze, co zrobił, to pojechał z kochanką na wakacje w Alpy.
Cały Schindler.
(śmiech) Tak, on był niereformowalny.
Miriam Akawia, była więźniarka obozu w Płaszowie, powiedziała mi, że nie znosi Schindlera. Irytowało ją, że o swoich pracownikach mówił „meine Juden”. Jak jakiś właściciel niewolników.
Język, którego używał, bywał straszny. Kiedy czytałem jego listy i inne dokumenty, czasami włos jeżył mi się na głowie. Zawarte w nich zwroty i sformułowania dziś zostałyby uznane za całkowicie niepoprawne politycznie. Schindler nie był jednak zaciekłym antysemitą. Taki był język jego epoki, duch jego czasów. Takim językiem mówili współcześni mu Niemcy. Schindlera powinniśmy więc oceniać nie po słowach, ale po czynach. Pozostał człowiekiem w nieludzkich czasach. Ocalił ponad tysiąc ludzkich istnień przed zagładą. Tej zasługi nikt mu nie może odebrać. Nawet on sam.
Chyba właśnie ta dwuznaczność postaci Schindlera sprawia, że jego historia jest tak fascynująca.
Dla Czechów był zdrajcą, dla Polaków postacią co najmniej kontrowersyjną. Dla części Żydów był zbawcą, niemal półbogiem, a dla innych odpychającym narodowym socjalistą. A on był po prostu człowiekiem z krwi i kości, pełnym sprzeczności i słabości. Miał zalety, ale również olbrzymie wady. W jego życiu były momenty wielkie, ale i małe. Jak u każdego z nas. Opowieść o Oskarze Schindlerze to bardzo ludzka, uniwersalna historia.
Tymczasem ludzie oczekują, że bohaterowie powinni mieć anielskie skrzydła.
Takie rzeczy zdarzają się tylko w bajkach i… hollywoodzkich filmach. W prawdziwym życiu bohaterowie nie mają skrzydeł.
Prof. DAVID M. CROWE to znany amerykański historyk. Jest honorowym przewodniczącym Association for the Study of Nationalities na Columbia University i członkiem Komitetu ds. Edukacji Amerykańskiego Muzeum Holokaustu. Wykłada na Elon University. W Polsce ukazała się jego książka Oskar Schindler. Prawdziwa historia (Prószyński i S-ka).
Źródło: „Historia Do Rzeczy”, maj 2017
11
Polacy w Afrikakorps
Rozmowa z polskim historykiem profesorem RYSZARDEM KACZMARKIEM
Czy pod Tobrukiem Polacy strzelali do Polaków?
Niestety tak. W szeregach Afrikakorps służyło wielu polskich żołnierzy wcielonych do niemieckich sił zbrojnych na terenach włączonych do Rzeszy – na Śląsku i Pomorzu. Jak wynika ze wspomnień walczących pod Tobrukiem Polaków z Brygady Karpackiej, mieli oni świadomość, że po drugiej stronie frontu, we wrogich okopach, siedzą ich rodacy.
Podobno Gestapo wystosowało pismo do feldmarszałka Erwina Rommla, w którym protestowało przeciwko temu, że część żołnierzy Afrikakorps demonstracyjnie mówi po polsku…
To bardzo możliwe. Takich raportów powstało