zaakceptowania przez ciebie i przez twoje dziecko.
● Doceń postępy, zanim powiesz, co trzeba jeszcze zrobić.
● Kiedy wyrażasz gniew albo frustrację, mów w pierwszej osobie, unikaj drugiej.
● Oszczędnie wyrażaj silną złość. Można to odebrać jako atak.
Rozdział trzeci
Narzędzia służące do rozwiązywania konfliktów… Jak uniknąć bitwy na domowym froncie
Joanna
Jak postąpić, jeżeli dziecko z rozmysłem robi coś, czego właśnie mu zabroniono? Wyjada słodycze, ciągnie psa za ogon, szczypie niemowlaka, przewraca karton z jajkami, żeby zobaczyć, jak dziesięć żółtek pięknie wycieka z roztrzaskanych skorupek i wpływa w szczelinę między kuchenką a blatem. Co się dzieje, kiedy po wykorzystaniu wszystkich narzędzi z rozdziału drugiego twoje dziecko nadal cię nie słucha? Dzieciaki potrafią być tak denerwujące, irytujące, wkurzające, że trudno oprzeć się impulsowi, który nakazuje je ukarać. I co z tego, że znasz tę książkę na wylot, skoro masz ochotę rzucić nią w dziecko.
Poczekaj! Zamknij się w łazience i rzuć lepiej okiem na ten rozdział, zanim ciśniesz książką, aż strony załopoczą.
Rozważ następujący scenariusz. Pewnego słonecznego popołudnia zabierasz dzieci do parku. Przed wyjściem przypominasz czteroletniemu synowi, że na parkingu musi iść za rękę, a na placu zabaw nie znikać ci z oczu. A poza tym czekać na swoją kolej i grzecznie się bawić.
Co zrobić, gdy mały rozbójnik postanawia nie przestrzegać tych zasad? Wyrywa ci się i śmiga przez parking, lawirując między samochodami. Na placu zabaw biega jak dziki z wózkiem, trzaskając nim w urządzenia do zabawy. Na szczycie zjeżdżalni niecierpliwie popycha dwuletnią siostrę, która zbyt długo zbiera się na odwagę.
Czy należy dać mu klapsa na pupę? Czy powinno się odebrać mu przywilej zjedzenia lodów? Czy kiedy wróci do domu, należy zamknąć go w pokoju, żeby przemyślał swoje zbrodnie?
Większość dorosłych jest zgodnych, że coś trzeba zrobić! Nie wolno pozwalać dziecku, żeby narażało siebie na niebezpieczeństwo i bez przeszkód terroryzowało całe otoczenie. Ludzie powiadają: „Dzieci muszą ponosić konsekwencje. Czasami trzeba je ukarać. I to jest właśnie taka sytuacja!”, „Do tego dziecka nic nie dociera. Musi dostać nauczkę”. Taka postawa wydaje się rozsądna.
Zanim zaczniemy posłusznie wymierzać kary i zmuszać dzieci do ponoszenia konsekwencji, chciałabym poświęcić chwilę na zdefiniowanie tych pojęć. Co właściwie rozumiemy przez naturalne i logiczne konsekwencje? I jakiej lekcji udzielamy dzieciom, kiedy je karzemy?
Zacznijmy od naturalnych konsekwencji. Nie zależą one od naszych działań, ale dzieją się same z siebie. Nasz udział nie jest tu potrzebny. Jeśli dziecko ciągnie psa za ucho, to czworonóg może je ugryźć. Jeśli wkłada rękę do ognia, to się poparzy. Jeśli zrobi krok za krawędź urwiska, to spadnie.
Co do logicznych konsekwencji, to mocno dyskusyjne jest tu słowo „logiczne”. Jeśli ustawicznie spóźniasz się na moje zajęcia pomimo ostrzeżenia, że tego nie akceptuję, to „logiczną” konsekwencją może być zamknięcie drzwi na klucz i niewpuszczenie cię do klasy. Ale niewykluczone, że bardziej „logiczne” byłoby zamknięcie cię w klasie po zajęciach na tę samą liczbę minut, o którą się spóźniłeś. Albo odebranie przekąski. Być może zaczynasz już podejrzewać, że te przypadki nie mają wiele wspólnego z logiką. W istocie są to raczej luźne nawiązania, których jedynym celem jest sprowadzenie na winowajcę cierpienia. Mamy nadzieję, że to zmotywuje go do poprawy zachowania w przyszłości.
Bądźmy uczciwi. Z punktu widzenia dziecka nie ma wielkiej różnicy między ponoszeniem konsekwencji a karą, oprócz samej nazwy, nawet jeśli unowocześnimy to stanowisko, nazywając jedno konsekwencjami naturalnymi, a drugie – logicznymi. Rodzic o tradycyjnym podejściu powie: „Idziesz do swojego pokoju… masz zakaz komputerowy… dostajesz klapsa… jako karę za twoje zachowanie”. Nowoczesny rodzic może powiedzieć: „Idziesz do swojego… tracisz przywileje komputerowe… dostajesz lanie… w konsekwencji twojego zachowania”. Obojętnie, jaką etykietką opatrzymy nasze działania, nie zmieni to w najmniejszym stopniu emocjonalnego cierpienia czy bólu fizycznego zadanego dziecku. W obu przypadkach mamy ten sam cel – znaleźć sposób na przysporzenie dziecku cierpienia albo przynajmniej pogorszenie jego samopoczucia w nadziei, że to je zniechęci do zachowania, które nie jest akceptowalne.
Dla celów tej dyskusji będę używać terminu „kara” wobec wszelkich nieprzyjemnych działań podejmowanych przez dorosłych z zamiarem zmiany zachowania dziecka.
Zapytałam uczestników moich zajęć, dlaczego ludzie karzą dzieci. Oto ich odpowiedzi.
Michael: Do niektórych chłopców naprawdę nic nie dociera. Sam byłem niezłym urwisem. Nie słuchałem, kiedy mama mówiła, że mam coś zrobić. Musiała mnie trzepnąć, żeby zwrócić moją uwagę!
Toni: Nie możemy rezygnować z autorytetu, który mamy jako dorośli, tylko po to, żeby zachowywać się sympatycznie. Nie popieram fizycznej przemocy, ale czasami kara jest jedyną metodą, która trafia do dziecka. Warto trzepnąć dziecko przez pupę, jeśli to je powstrzyma przed wybiegnięciem na ulicę.
Sarah: Nie wierzę w skuteczność kar jako regularnej, codziennie stosowanej metody, ale dzieciom trzeba wyznaczyć granice, prawda? Jako nauczycielka nie zawsze wiem, dlaczego dziecko zachowuje się tak czy inaczej, ale to nie znaczy, że mam odpuścić przestrzeganie zasad. Uderzenie dziecka w szkole nie wchodzi w grę, ale odbieramy przywileje albo wysyłamy do kąta.
Maria: Czasami dziecko zachowuje się niebezpiecznie albo sprawia komuś ból i nic sobie z tego nie robi. Konsekwencje pozwalają mu „poczuć ból”, żeby więcej tego nie robiło, nawet jeśli jest dostatecznie duże, aby zrozumieć tłumaczenie. Dzieci muszą wiedzieć, że nie mogą robić, co chcą, i że nie ujdzie im to płazem.
– A teraz chciałabym poznać drugą stronę medalu – powiedziałam do grupy. – Czy byliście karani jako dzieci? Czy to was nakłoniło do zmiany zachowania?
Na twarz Michaela wypłynął szeroki uśmiech. Najwyraźniej miał mnóstwo miłych wspomnień z burzliwego dzieciństwa.
– O nie! Łamanie zasad było takie zabawne, że nie bałem się kary. Było warto, nawet za cenę lania. Moja mama nie biła zbyt mocno.
Toni wyglądała tak, jakby chciała powstrzymać uśmieszek.
– Pamiętam, jak mnie uziemili za to, że ich okłamałam, że śpię u koleżanki. Następnym razem po prostu lepiej kłamałam. Miałam dużo sprytu. Jak byłam starsza, wymykałam się przez okno.
– Nie pamiętam, żeby mnie karano w dzieciństwie – powiedziała Sarah. – Chyba byłam grzeczną dziewczynką, która zawsze chciała się każdemu przypodobać. Ale mogę was zapewnić, że w przedszkolu dzieciaki, które idą do kąta albo tracą przywileje, wcale się nie poprawiają. Muszę przyznać, że te metody nie zmieniają ich postawy.
– Pewnego razu moja młodsza siostra i ja buchnęłyśmy słodycze ze sklepu – wyznała Maria. – Moja mama je znalazła i mnie ukarała, ale siostrze się upiekło, bo była młodsza. Nie poszłam na przyjęcie urodzinowe do najlepszej przyjaciółki. Pamiętam, że byłam oburzona taką niesprawiedliwą karą. Nigdy nic więcej nie ukradłam, więc to w pewnym sensie odniosło