Yuval Noah Harari

Homo deus


Скачать книгу

złe prowadzenie się człowieka przekreślało jakikolwiek sens istnienia żyraf, pelikanów i biedronek. Biblia nie potrafi wyobrazić sobie scenariusza, w którym Bóg żałuje, że stworzył homo sapiens, wymazuje tę grzeszną małpę z powierzchni ziemi, a potem spędza całą wieczność, bawiąc się patrzeniem na wygłupy strusi, kangurów i pand.

      Niemniej jednak religie teistyczne mają trochę wierzeń przyjaznych zwierzętom. Bogowie dali ludziom władzę nad królestwem zwierząt, ale ta władza wiąże się z pewnymi obowiązkami. Na przykład Żydzi otrzymali przykazanie, by pozwalać zwierzętom gospodarskim odpoczywać w szabat oraz by unikać niepotrzebnego powodowania ich cierpienia. (Chociaż ilekroć dochodziło do konfliktu interesów, zawsze interes człowieka okazywał się ważniejszy niż interes zwierzęcia80).

      Pewna opowieść z Talmudu opisuje, jak cielę, które wymknęło się w drodze do rzeźni, szukało schronienia u rabbiego Jehudy ha-Nasiego, jednego z twórców judaizmu rabinicznego. Cielę schowało łeb w powłóczystej szacie rabbiego i zaczęło płakać. Jednak rabbi odepchnął je i powiedział: „Idź. Właśnie po to cię stworzono”. Ponieważ rabbi nie okazał miłosierdzia, Bóg go ukarał i przez trzynaście lat Jehuda cierpiał na bolesną chorobę. Pewnego dnia sługa sprzątający dom rabbiego znalazł gdzieś malutkie, świeżo narodzone szczury. Chciał je usunąć, ale wtedy rabbi Jehuda pospieszył z pomocą bezbronnym stworzeniom, nakazując słudze zostawić je w spokoju, ponieważ „Pan jest dobry dla wszystkich i Jego miłosierdzie ogarnia wszystkie Jego dzieła” (Księga Psalmów 145,9). Ze względu na to, że rabbi okazał litość tym szczurom, Bóg okazał litość rabbiemu i uleczył go z choroby81.

      Inne religie, szczególnie dźinizm, buddyzm i hinduizm, wykazywały jeszcze większą empatię wobec zwierząt. Podkreśla się w nich związek między ludźmi a resztą ekosystemu, ich głównym nakazem etycznym było zaś unikanie zabijania istot żywych. Podczas gdy biblijne „Nie zabijaj” dotyczy tylko ludzi, starożytna hinduska zasada ahimsa (niestosowanie przemocy) rozciąga się na wszystkie istoty obdarzone czuciem. Szczególnie delikatni pod tym względem są dźinijscy mnisi. Mają usta zawsze zasłonięte białą przepaską, żeby w trakcie robienia wdechu nie wciągnąć przypadkiem żadnego owada, a ilekroć dokądś idą, noszą ze sobą miotełkę, by móc łagodnie odsunąć ze ścieżki ewentualne mrówki czy żuki82.

      Niemniej jednak wszystkie religie rolnicze – w tym dźinizm, buddyzm i hinduizm – zawsze jakoś usprawiedliwiają wyższość człowieka i możliwość wykorzystywania zwierząt (nawet jeśli nie ze względu na pozyskiwanie ich mięsa, to przynajmniej mleka i siły mięśni). Wszystkie te systemy religijne utrzymują, że naturalna hierarchia bytów uprawnia ludzi do władzy nad innymi zwierzętami i do ich wykorzystywania, pod warunkiem że ludzie będą przestrzegali pewnych ograniczeń. Hinduizm na przykład uznał krowy za istoty święte i zakazał jedzenia wołowiny, ale zapewnił również ostateczne uzasadnienie dla przemysłu mleczarskiego, twierdząc, że krowy to stworzenia hojne i same chcą dzielić się własnym mlekiem z ludzkością.

      W ten sposób ludzie zobowiązali się do przestrzegania „rolniczego układu”. Zgodnie z nim kosmiczne siły dały im władzę nad innymi zwierzętami, pod warunkiem że ludzie będą spełniali pewne obowiązki wobec bogów, wobec natury i wobec samych zwierząt. Łatwo było uwierzyć w istnienie takiej kosmicznej umowy, ponieważ była ona odbiciem codziennego porządku rolniczego życia.

      Zbieracze-łowcy nie uważali się za istoty wyższe, ponieważ rzadko mieli świadomość swego wpływu na ekosystem. Typowa ich grupa liczyła kilkudziesięciu osobników, otaczały ją tysiące dzikich zwierząt, a jej przetrwanie zależało od rozumienia i szanowania pragnień tych zwierząt. Zbieracze musieli ciągle się zastanawiać, o czym marzy jeleń i co sobie myślą lwy. W innym wypadku nie udawało im się upolować jelenia ani uniknąć spotkania z lwami.

      Rolnicy natomiast żyli w świecie, w którym rządziły oraz który kształtowały ludzkie marzenia i myśli. Ludzie wciąż podlegali potężnym siłom natury, takim jak burze i trzęsienia ziemi, ale w dużo mniejszym stopniu byli zależni od woli innych zwierząt. Syn rolnika wcześnie uczył się dosiadać konia, zaprzęgać byka, smagać batem upartego osła i wyprowadzać owce na pastwisko. Łatwo było ulec pokusie i uwierzyć, że te codzienne czynności są odbiciem albo naturalnego porządku rzeczy, albo woli nieba.

      Rewolucja agrarna była zatem rewolucją zarówno ekonomiczną, jak i religijną. Nowym typom stosunków ekonomicznych towarzyszyły nowego rodzaju wierzenia religijne usprawiedliwiające brutalne wykorzystywanie zwierząt. Ten pradawny proces można obserwować nawet dzisiaj, ilekroć ostatnie pozostałe społeczności zbieraczy-łowców przyjmują rolnictwo. W ostatnich latach zbieracze-łowcy z ludu Najaka w południowych Indiach wdrożyli pewne praktyki rolnicze: zaczynają na przykład hodować bydło lub kury albo uprawiać herbatę. Nic dziwnego, że również w ich postawie wobec zwierząt pojawiają się nowe elementy – mają całkiem inne poglądy na temat udomowionych zwierząt (i roślin) niż na temat organizmów dziko żyjących czy rosnących.

      W języku Najaka istotę żywą obdarzoną niepowtarzalną osobowością nazywa się mansan. Badającemu tę kwestię antropologowi Danny’emu Navehowi Najakowie tłumaczyli, że wszystkie słonie są mansan. „My żyjemy w lesie, one żyją w lesie. Wszyscy jesteśmy mansan […]. Tak samo niedźwiedzie, jelenie i tygrysy. Wszystkie zwierzęta leśne”. A co z krowami? „Krowy są inne. Wszędzie trzeba je prowadzić”. A kury? „One są niczym. One nie są mansan”. A drzewa w lesie? „Tak – one żyją bardzo długo”. A krzewy herbaty? „O, te to ja uprawiam, żeby sprzedawać liście herbaty i kupować w sklepie to, czego mi potrzeba. Nie, one nie są mansan83.

      W degradowaniu zwierząt z poziomu istot obdarzonych czuciem i zasługujących na szacunek do rangi zwykłego przedmiotu posiadania ludzie rzadko zatrzymywali się na krowach i kurach. Większość rolniczych społeczeństw zaczęła traktować różne klasy ludzi tak, jakby również one były ich własnością. W starożytnym Egipcie, biblijnym Izraelu i średniowiecznych Chinach często trzymano ludzi w niewoli, torturowano i zabijano nawet za błahe wykroczenia. Tak samo jak wieśniacy nie radzili się krów i kur, jak prowadzić gospodarstwo, tak też i władcy nie palili się do pytania chłopów o ich opinie w sprawie rządzenia królestwem. A kiedy dochodziło do starć między grupami etnicznymi albo społecznościami religijnymi, często nawzajem się one odczłowieczały, przedstawiając „innych” jako zwierzęta pozbawione ludzkich cech. W ten sposób gospodarstwo rolne stało się prototypem nowych społeczeństw, z właściwymi im nadętymi panami, niższymi rasami nadającymi się do wyzyskiwania, dzikimi zwierzętami, które trzeba tępić, oraz z unoszącym się nad tym wszystkim wielkim Bogiem, który udziela swego błogosławieństwa całemu temu układowi.

Pięćset lat samotności

      Pojawienie się nowożytnej nauki i przemysłu doprowadziło do kolejnej rewolucji w stosunkach ludzi ze zwierzętami. W trakcie rewolucji agrarnej ludzkość pozbawiła głosu zwierzęta i rośliny, a animistyczną wielką operę zamieniła w dialog między człowiekiem a bogami. W trakcie rewolucji naukowej ludzkość pozbawiła głosu także bogów. Świat stał się teraz teatrem jednego aktora. Ludzkość stoi sama na pustej scenie, mówi sama do siebie, nie liczy się z nikim i zdobywa olbrzymią władzę bez żadnych obowiązków. Rozszyfrowawszy nieme prawa fizyki, chemii i biologii, obchodzi się teraz z nimi, jak tylko uważa za stosowne.

      Kiedy pradawny łowca wyprawiał się na sawannę, prosił o pomoc dzikiego byka, a byk czegoś od łowcy żądał. Kiedy pradawny rolnik chciał, żeby krowy dawały mu dużo mleka, prosił o pomoc jakiegoś boga w niebiosach, a bóg określał swoje warunki. Kiedy paradujący