Camilla Lackberg

Niemiecki bękart (wyd. 3)


Скачать книгу

– wrzasnął Mellberg.

      Sekretarka przybiegła błyskawicznie.

      – Ojej, widzę, że zdarzył się mały wypadek.

      Rzuciła psu współczujące spojrzenie, a on z wdzięcznością podszedł bliżej.

      – Ładny mi wypadek! Ernst narobił mi na podłogę.

      Gösta nie mógł się już powstrzymać. Zaczął chichotać. Próbował przestać, ale śmiał się coraz głośniej. Udzieliło się to również Annice. W końcu oboje ryczeli ze śmiechu, aż im łzy ciekły po policzkach.

      – Co się dzieje? – z zaciekawieniem spytał Martin. Za nim stała Paula.

      – Ernst… – Gösta nie mógł złapać tchu. – Ernst… narobił na podłogę.

      Martin nie od razu zrozumiał. Patrzył to na leżącą na środku gabinetu kupę, to na psa tulącego się do nóg Anniki. W końcu coś mu zaświtało.

      – Dałeś… psu na imię Ernst? – spytał i również zaczął się śmiać.

      Tylko Mellbergowi i Pauli nie udzielił się ten histeryczny napad. Mellberg wyglądał, jakby zaraz miało go rozsadzić od środka, natomiast Paula nie rozumiała, o co chodzi.

      – Później ci wytłumaczę – powiedział do niej Martin, ocierając oczy. – Kurde, ale dowcip. Bertil, niezły z ciebie kawalarz – dodał.

      – Ta… może i tak – odparł Bertil, uśmiechając się niechętnie. – Dość tego, Annika. Trzeba posprzątać i wracamy do pracy.

      Chrząknął i usiadł za biurkiem. Pies wahał się chwilę, nie wiedząc, kogo wybrać: Annikę czy Bertila. W końcu uznał, że najgorsze minęło, i merdając ogonem, podążył za nowym panem.

      Wszyscy spojrzeli na tę niezwykłą parę. Zastanawiali się, co też pies mógł zobaczyć w Bertilu Mellbergu. Im to coś umknęło.

      Przez cały wieczór Eriki nie opuszczała myśl o Eriku Franklu. Nie znała go bliżej, ale obaj z bratem Axelem byli częścią Fjällbacki. Mówiło się o nich „synowie doktora”, chociaż od czasu, gdy ich ojciec był lekarzem we Fjällbace, minęło pięćdziesiąt lat, a czterdzieści, odkąd odszedł z tego świata.

      Erika wróciła myślami do swojej wizyty w domu braci. Była tam tylko raz. Bracia, obaj kawalerowie, mieszkali razem w domu po rodzicach. Obaj pasjonowali się historią Niemiec i nazizmu, chociaż każdy na swój sposób. Erik uczył historii w gimnazjum. W wolnych chwilach kolekcjonował przedmioty z czasów Trzeciej Rzeszy. Nimi interesował się szczególnie. Axel, starszy z nich, o ile dobrze pamiętała, utrzymywał jakieś kontakty z Centrum Szymona Wiesenthala. Przypominała sobie również, że podczas wojny przytrafiło mu się coś złego.

      Zadzwoniła wtedy do Erika Frankla, opowiedziała mu o swoim znalezisku i opisała medal, a potem spytała, czy mógłby jej pomóc zbadać jego pochodzenie, dowiedzieć się, jak trafił w ręce jej matki. Długo nie odpowiadał. Pomyślała nawet, że może się rozłączył. Kilka razy zawołała do słuchawki: halo. A potem dziwnym tonem powiedział, żeby przyniosła medal, to go obejrzy. Jej uwagę zwróciło najpierw to milczenie, a potem ton jego głosu. Nie wspomniała o tym Patrikowi. Pomyślała, że może się przesłyszała. Gdy do niego pojechała, nie zauważyła w jego zachowaniu niczego dziwnego. Był uprzejmy, zaprosił ją do biblioteki, i tam pokazała mu medal. Wziął go z dość obojętną miną i przyjrzał się dokładnie. Potem spytał, czy mógłby go zatrzymać na jakiś czas, żeby przeprowadzić badania. Erika kiwnęła głową. Ucieszyła się, że ktoś chce się tym zająć.

      Pokazał jej również swoje zbiory. Z podziwem, a jednocześnie z przerażeniem oglądała przedmioty pochodzące z mrocznego, złego okresu w historii. Nie wytrzymała. Musiała spytać, jak ktoś, kto jest przeciwnikiem nazizmu i wszystkiego, co ten system uosabiał, może zbierać i otaczać się przedmiotami, które o nim przypominają. Zwlekał z odpowiedzią. W zamyśleniu chwycił czapkę z emblematem SS i obracając ją w rękach, wyraźnie zastanawiał się nad odpowiedzią.

      – Nie mam zaufania do ludzkiej pamięci – odezwał się w końcu. – Bez takich przedmiotów, które można obejrzeć i dotknąć, bardzo łatwo zapominamy o tym, czego nie chcemy pamiętać. Zbieram to, co przypomina o przeszłości. Przy okazji nie dopuszczam, by te przedmioty dostawały się w ręce ludzi, którzy patrzą na nie inaczej, wzrokiem pełnym podziwu.

      Erika skinęła głową. Rozumiała, a jednocześnie nie rozumiała. Na pożegnanie podali sobie ręce.

      A teraz Erik Frankel nie żyje. Został zamordowany. Możliwe, że wkrótce po jej wizycie. Z tego, co niechętnie opowiedział Patrik, wynikało, że całe lato przesiedział martwy na fotelu.

      Przypomniała sobie o szczególnej reakcji Erika, gdy mu opowiadała o medalu. Zwróciła się do siedzącego obok i skaczącego pilotem po kanałach Patrika:

      – Nie wiesz, czy medal jeszcze tam jest?

      Patrik się zdziwił.

      – Nie pomyślałem o tym. Nie mam pojęcia. Ale nie zauważyłem żadnych śladów wskazujących na morderstwo na tle rabunkowym. Zresztą kogo by miał interesować stary nazistowski medal? Nie był to żaden unikat. Chodzi mi o to, że jest ich jeszcze sporo na świecie…

      – No tak… – powiedziała Erika z ociąganiem. Nadal czuła się nieswojo. – A mógłbyś jutro zadzwonić do kolegów i poprosić, żeby się za nim rozejrzeli?

      – No wiesz… – odparł. – Podejrzewam, że mają co innego do roboty. Spytamy jego brata. Poprosimy, żeby poszukał. Na pewno gdzieś u nich jest.

      – A właśnie. Gdzie jest Axel Frankel? Dlaczego przez całe lato nie odkrył, że jego brat nie żyje?

      Patrik wzruszył ramionami.

      – Mam urlop ojcowski, nie pamiętasz? Zadzwoń, spytaj Mellberga.

      – Cha, cha, bardzo śmieszne – odparła Erika z uśmiechem. Ale niepokój jej nie opuszczał. – Czy to nie dziwne, że Axel nie znalazł jego zwłok?

      – Nie mówiłaś przypadkiem, że się dowiedziałaś, że wyjechał, kiedy u nich byłaś?

      – Tak, Erik powiedział, że brat jest za granicą. Ale przecież to było w czerwcu.

      – Dlaczego tak cię to dziwi? – Patrik znów spojrzał na telewizor. Właśnie miał się zacząć program Naresz-cie w domu4.

      Erika sama nie wiedziała, co ją tak niepokoi, ale ciągle miała w uszach jego milczenie w słuchawce, a potem ten dziwny ton, gdy powiedział, żeby przyniosła medal. To na pewno miało jakiś związek z medalem. Próbowa-ła się skupić na umiejętnościach stolarskich Martina Timella, ale nie bardzo jej to wychodziło.

      – Dziadku, szkoda, że tego nie widziałeś. Cholerny czarnuch próbował wepchnąć się do kolejki jakby nigdy nic. Już po pierwszym kopie padł jak kłoda. Potem, jak mu jeszcze skopałem jaja, to przez kwadrans jęczał i wił się na ziemi.

      – Per, co chcesz osiągnąć w ten sposób? Pomijając to, że możesz zostać oskarżony o pobicie i skazany na poprawczak, dajesz przeciwnikom dodatkowy powód do mobilizacji przeciwko nam. Zamiast pomóc naszej sprawie, jeszcze umacniasz wrogów.

      Frans z rezerwą spoglądał na wnuka. Chwilami nie miał pojęcia, co zrobić, żeby okiełznać tę burzę hormonów. Co taki piętnastolatek może wiedzieć? Chodzi w glanach, goli głowę na łyso i udaje twardziela, ale w gruncie rzeczy to strachliwe dziecko. Nie ma pojęcia ani o sprawie, ani o zasadach, jakie rządzą światem. Nie wie, jak pokierować swoimi