Wojciech Rojek

Historia nowoczesnych stosunków międzynarodowych


Скачать книгу

do spotkania trzech cesarzy. Było ono wyrazem formalnej aprobaty dla zjednoczenia Niemiec pod berłem Hohenzollernów. Jednocześnie jednak cieniem na rozmowach kładła się, podkreślana zarówno przez Austriaków, jak i Rosjan, a zwłaszcza tych ostatnich, konieczność istnienia silnej i rozwijającej się Francji. Berlińskie spotkanie ograniczyło się do wymiany poglądów, dlatego określano je mianem stosunku (Verhältnis), a nie sojuszu. Dopiero w trakcie rewizyty Wilhelma I w Petersburgu podpisano 6 maja 1873 r. niemiecko-rosyjską konwencję wojskową, w której każda ze stron przyrzekała drugiej, że w razie niesprowokowanej napaści trzeciego mocarstwa wesprze ją 200 tys. żołnierzy. Zarazem jednak obie strony zastrzegły, że konwencja ta ma jedynie charakter odporny, co pozbawiało ją antyfrancuskiego ostrza. Torowało to drogę do porozumienia o charakterze politycznym. Już 6 czerwca 1873 r. – w trakcie wystawy powszechnej w Wiedniu – cesarze Austrii i Rosji podpisali konwencję polityczną, natomiast 22 października przystąpił do niej cesarz niemiecki. Strony miały odbywać konsultacje w razie zagrożenia pokoju. Spotkania trzech władców kontynuowano w Petersburgu w 1874 r. oraz w Ischl, Salzburgu i w Czechach w latach 1874–1876. Na zjeździe berlińskim nie doszło wszakże jak wspomniano do podpisania żadnego formalnego układu. Zarazem i Austriacy, i Rosjanie wspominali o konieczności zapewnienia Francji możliwości dalszego rozwoju. Akcentowali to zwłaszcza Rosjanie. Aleksander II zapewniał ambasadora Anne Gontaut-Birona, że w Berlinie nie powzięto żadnych decyzji, których konsekwencje byłyby wymierzone w interesy Francji. Z kolei minister Gorczakow podkreślał – z wyraźnym sentymentem – zbliżenie między oboma państwami, do którego doszło po wojnie krymskiej. Utyskiwał w tym kontekście na rozłam, którego przyczyną stała się w 1863 r. kwestia polska. Tak więc Republika Francuska była co prawda osamotniona dyplomatycznie, ale bynajmniej nie izolowano jej moralnie. Europa nie zamierzała pozwolić na dalsze podważanie jej pozycji.

      „Alarm wojenny” 1875 roku

      W lutym 1875 r. Bismarck wyprawił do Petersburga – pod nieobecność ambasadora ks. Henryka Reussa – ambasadora nadzwyczajnego Josefa M. Radowitza. Kanclerz zmierzał do rozluźnienia sojuszu austriacko-rosyjskiego poprzez pobudzenie sprawy wschodniej. Zbliżenie między Petersburgiem a Wiedniem było dla Rzeszy tym groźniejsze, że już w kwietniu 1874 r. pojawiły się sygnały świadczące o tym, iż Francuzi szukają porozumienia z Rosją na terenie Turcji. Jednocześnie Bismarck stwarzał wrażenie, że Rosjanie, wbrew sojuszowi trzech cesarzy, także skłonni są do poszukiwania kontaktów z Paryżem. W tym stanie rzeczy ambasador Radowitz proponował Rosji wolną rękę na wschodzie, czyli na Bałkanach. W zamian za to Niemcy domagały się dla siebie swobody działania na Zachodzie, a więc de facto przede wszystkim w stosunkach z Francją. Była to misterna intryga, stanowiąca dowód nielojalności Rzeszy wobec Austro-Węgier, albowiem w myśl sojuszu trzech cesarzy propozycja tego rodzaju powinna być wysunięta na forum trójstronnym. Było to zarazem nakłanianie Cesarstwa Rosyjskiego do nierzetelności względem Austro-Węgier. Rosja nie mogła tej propozycji przyjąć, wyeliminowanie bowiem Francji z grona wielkich mocarstw zagrażałoby jej żywotnym interesom. Sam Radowitz komentował swoje niepowodzenie i powstałą w związku z tym sytuację w ten sposób, że Bismarck traktował sojusz trzech jako instrument dyplomatycznej izolacji Francji, podczas gdy minister Gorczakow dążył do trzymania na dystans Wielkiej Brytanii.

      W postępowaniu Berlina objawiała się pozorna sprzeczność. Z jednej bowiem strony podkreślano po wielekroć, że istnienie Monarchii Austro-Węgierskiej leży w żywotnym interesie Rzeszy, z drugiej zdawano się pozostawiać ją własnemu losowi, skazując tym samym na konflikt z Rosją. W rzeczywistości niemieckie przyzwolenie na rosyjskie zaangażowanie na Bałkanach nie musiało oznaczać narażania na szwank interesów Austro-Węgier. Zgodnie z XIX-wieczną tradycją Wiedeń, popadając w konflikt z Petersburgiem w Europie Południowo-Wschodniej, mógł liczyć na wsparcie Londynu, a wówczas jego sytuacja byłaby lepsza niż Petersburga. Dla Bismarcka zasadnicze znaczenie miało niedopuszczenie do sojuszu francusko-rosyjskiego. W zamian za zgodę na działania rosyjskie na Bałkanach oczekiwał neutralności w stosunkach niemiecko-francuskich, która byłaby de facto gwarantowana właśnie uwikłaniem Petersburga w konflikty bałkańskie.

      Wiosna 1875 r. przyniosła pierwsze po przegranej przez Francję wojnie z Prusami poważniejsze napięcia w stosunkach francusko-niemieckich. W marcu tego roku parlament niemiecki uchwalił ustawę o septenacie, która określała siedmioletni budżet wojska, a zarazem zwiększyła jego stan na czas pokoju do 400 tys. ludzi. W odpowiedzi francuskie Zgromadzenie Narodowe przegłosowało reformę armii sprowadzającą się do wprowadzenia w pułkach czwartych batalionów, co nie podnosiło ich etatów, ale wydatnie ułatwiało szkolenie kadry i mobilizację. W odpowiedzi Bismarck zabronił wywozu z Rzeszy koni już kupionych przez francuskie Ministerstwo Wojny. Jednocześnie prasa niemiecka spekulowała na temat możliwości wybuchu konfliktu zbrojnego. W dniu 21 kwietnia 1875 r. von Radowitz oznajmił prywatnie ambasadorowi Francji w Berlinie Gontaut-Bironowi, że być może strona niemiecka rozważa możliwość stoczenia z Francją wojny prewencyjnej. Podobne zapowiedzi, tym razem z ust samego Bismarcka, a potem także Helmutha von Moltkego, usłyszał poseł Belgii w Paryżu Jean-Baptiste Nothomb.

      Francuzi nie dali się jednak wówczas zastraszyć. Minister spraw zagranicznych republiki ks. Louis Charles Decazes udzielił wywiadu szacownemu dziennikowi „The Times”, w którym ujawnił wynurzenia von Radowitza. Wywiad pióra Henry’ego Blowitza ukazał się 6 maja. Decazes nie poprzestał na tym. Udało mu się nakłonić zarówno Londyn, jak i Petersburg do formalnej interwencji dyplomatycznej. W rezultacie Wielka Brytania i Rosja wystosowały do Niemiec – odpowiednio 9 i 10 maja – stanowcze oświadczenia przestrzegające Berlin przed zgubnymi konsekwencjami pomysłów wojny prewencyjnej. Car osobiście zjawił się 10 maja w Berlinie, gdzie Wilhelm I udzielił mu uspokajających wyjaśnień. W rezultacie Bismarck nie tylko zaprzeczył, jakoby zamierzał wypowiedzieć Francji wojnę, ale de facto zaprzestał antyfrancuskiej kampanii. Ostatecznie 18 maja minister Decazes oznajmił, że Europa zaakceptowała prawo Francji do budowy armii podług jej oczekiwań.

      Wnioski płynące z tego incydentu okazały się jednoznaczne. Francja wyszła z fatalnej dla niej izolacji dyplomatycznej. Wypowiedzi Petersburga zostały bardzo ciepło przyjęte w Paryżu. Okazało się również, że Rosjanom absolutnie nie odpowiada sytuacja, w której Niemcy grają w systemie trójcesarskim główną rolę. Bismarck nie zapomniał wszakże o stanowisku zajętym przez Gorczakowa. Powstała sytuacja nie tylko położyła się cieniem na wynikach kongresu berlińskiego, ale także okazała się przyczyną rozpadu „stosunku” trzech cesarzy, a wreszcie stanowiła, odległe co prawda, preludium do trójporozumienia.

      Szczytowym momentem kryzysu dyplomatycznego związanego z koncepcją wojny prewencyjnej była pierwsza dekada maja 1875 r. Dyplomaci francuscy podejmowali wówczas wielotorowe wysiłki, by nakłonić mocarstwa do interwencji w duchu zachowania spokoju. Najpierw 9 maja ambasador brytyjski w Rzeszy Odo Russell złożył w Auswärtiges Amt (Urzędzie Spraw Zagranicznych – AA) notę utrzymaną w pojednawczym tonie, ale zarazem przestrzegającą przed wojną z Francją. Następnego dnia przybył do Berlina udający się do wód car Aleksander II wraz z Gorczakowem. Prowadzone wówczas ze stroną niemiecką rozmowy doprowadziły do zażegnania kryzysu. Bismarck tłumaczył, że zwrócenie uwagi na rzekome zapowiedzi Niemiec dotyczące wojny prewencyjnej mają na celu zdyskredytowanie Berlina. Europa jednoznacznie dawała do zrozumienia, że nie pogodzi się z dalszym deprecjonowaniem pozycji Francji.

      Bismarck uświadomił sobie, że w ramach sojuszu trzech cesarzy Austro-Węgry są partnerem w o wiele większym stopniu respektującym zamierzenia Niemiec niż Rosja. Rosjanie ostrzegli Bismarcka, że gdyby rząd Niemiec nie kierował się chęcią utrzymania pokoju, tak jak zakładał sojusz, to Rosjanie zastrzegają sobie swobodę działania. Równocześnie minister