jak i znaczenia przypisywanego jej w prawie” (por. Działocha 2007, s. 3), współistotny założeniu, że suwerenność jest pierwotna względem prawa, i związanemu z tezą: „Suwerenność to władza pierwotna, trwała, niezależna w stosunkach wewnętrznych i zewnętrznych oraz prawnie nieograniczona” (Banaszak 2008, s. 265). W świetle stanowiska doktryny pojęcie władzy suwerennej jest
tradycyjnie […] pojmowane jako: 1) władza najwyższa (ostateczna), czyli wydająca decyzje niewywodzące się (prawnie) od kogokolwiek i przez nikogo niepodważalne; 2) władza nieograniczona – której bez wyjątków podlegają wszystkie osoby znajdujące się w jej zasięgu, mogąca działać we wszystkich dziedzinach życia społecznego, na całym terytorium oraz mogąca posługiwać się w swym funkcjonowaniu dowolnymi formami (postaciami). Z istoty rzeczy, właśnie jako władza nieograniczona, nie jest ona w pełni ujęta przez przepisy konstytucyjne, tzn. Konstytucja RP nie może – budując przecież normy prawne – określić wszystkich jej przejawów i ograniczyć tylko do nich możliwości działania suwerena (Sarnecki [red.] 2014, s. 175).
Treść pojęcia Narodu nie może być wyjaśniania przez przepisy prawa, w tym konstytucję, gdyż oznaczałoby to przyznanie konstytucji pozycji zwierzchniej nad Narodem i tym samym przekreślałoby suwerenność Narodu (por. Sarnecki 1997). Zarazem też w doktrynie wyrażono pogląd, zgodnie z którym konstytucja „może jedynie stwierdzić istnienie władzy zwierzchniej Narodu, wcześniejszej od konstytucji, dzięki której to władzy stało się m.in. możliwe nadanie państwu ustawy zasadniczej” (Witkowski [red.] 2002, s. 66 i n.).
W myśl doktryny „suwerenem jest podmiot, któremu służy władza suwerenna, a więc niezależna w stosunkach zewnętrznych i najwyższa w stosunkach wewnętrznych, a poza tym pierwotna i prawnie nieograniczona” (Witkowski [red.] 2002, s. 64). Wskazano jednak również, że dostrzegane są „pewne granice, których suweren przekraczać nie powinien, jak chociażby prawa mniejszości politycznej, czy podstawowe prawa i wolności jednostki” (Uziębło 2010a, s. 379); dla zwolenników koncepcji prawnonaturalnych „prawo natury, bez względu na wskazywane jego źródło, stanowi nieprzekraczalną granicę działania jakiegokolwiek suwerena, w tym również suwerena zbiorowego” (Uziębło 2010b, s. 585). Zwraca uwagę uznanie, że „prawo państwa i międzynarodowe jest nie tylko wyrazem (odbiciem) suwerenności, lecz także wartością, która określa i miarkuje jej granice” (Działocha 2016, s. 200).
Z tej właśnie perspektywy należy interpretować art. 4 Konstytucji RP, zgodnie z którym władza zwierzchnia należy do Narodu, który sprawuje ją przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio. W demokratycznym państwie prawnym Konstytucja, wyrażając suwerenność Narodu, jednocześnie ją ogranicza, ze względu na wartości. Naród jest więc twórcą konstytucji „jedynie w znaczeniu politycznym, nie zaś prawnym”, a „ci, którzy stworzyli konstytucję, reprezentują jedynie niewielką część narodu, nawet jeśli uwzględnić także ich wyborców” (Kelsen 1945, s. 261). Obowiązek poszanowania praw mniejszości przez większość, którego znaczenie podkreślał Hans Kelsen, ogranicza możliwości suwerena (Uziębło 2010b, s. 585). Demokratyczne państwo prawne byłoby konstytucyjnym złudzeniem, gdyby ustrojowe znaczenie i aksjologia tego pojęcia nie określały granic władzy suwerena. Status suwerena wymaga legitymacji, która polega na podległości konstytucji ograniczającej władzę suwerena i ustanawiającej gwarancje respektowania tych ograniczeń. Jeśli suweren, czy też ktoś powołujący się na wolę suwerena, nie szanuje praw człowieka, to jego władza jest bezprawna. Suwerenny jest ten, kto nie podlega nikomu (por. Troper 2010, s. 362; por. także Waśkiewicz 2012, s. 276 i n.).
Można więc uznać, że w istocie suwerenne są ukształtowane przez kulturę wartości, związane z odwiecznymi prawami moralnymi (odpowiadającymi odwiecznym dylematom) i tworzące kulturę konstytucyjną rozumianą jako system wartości wspólnoty (por. Visegrady 2016, s. 23). Wstęp do Konstytucji stwierdza, że źródłem wartości jest Bóg albo że wartości wywodzą się „z innych źródeł”, a więc że są niezależne od władzy. Preambuła nakazuje uczynić godność człowieka „niewzruszoną podstawą” ustroju państwa. W świetle Konstytucji RP zarówno godność człowieka, jak i współistotne jej wartości nie zawdzięczają swojego istnienia jakimkolwiek władzom i znajdują się poza ich zasięgiem, a więc poza zasięgiem władzy Narodu jako suwerena (por. Piotrowski 2017, s. 717). Kluczem do zrozumienia relacji między wolnością i demokracją, a zarazem paradygmatem Konstytucji, jest przyrodzona i niezbywalna godność człowieka, usytuowana w ustawie zasadniczej wyżej od najwyższych władz i najbardziej kwalifikowanych większości (por. Piotrowski 2017, s. 717). Obowiązująca Konstytucja odwołuje się do kultury „zakorzenionej w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu i ogólnoludzkich wartościach” i pozbawia suwerena władzy nad wartościami, proklamując ich transcendentny charakter. Wyklucza to absolutystyczną interpretację pojęcia suwerenności Narodu, skoro wartości podstawowe znajdują się poza jego zasięgiem. Konstytucja sytuuje wartości w roli tradycyjnie przypisywanej suwerenowi (por. Piotrowski 2017 oraz przedstawiona tam argumentacja, którą wykorzystuję w niniejszym opracowaniu).
Suweren nie sprawuje zwierzchnictwa nad wartościami, których wyrazem jest konstytucja, nierozerwalnie związana z narodem i jego suwerennością, skoro w sprawach dotyczących władzy nie należy „ufać człowiekowi, ale związać mu ręce postanowieniami konstytucji” (Jefferson 1903, s. 163). Konstytucja, wyrażając suwerenność narodu, jednocześnie ją ogranicza, ze względu na wartości. Doświadczenia minionego stulecia przekonują, że narody, które podzielają przekonanie o nieograniczonej władzy większości będącej wyrazem ich suwerenności, tracą ją na rzecz suwerenności przywódców. Z perspektywy tych doświadczeń zasadnicze znaczenie dla legitymizacji władzy, w tym także władzy suwerena, ma przestrzeganie praw człowieka. Związek suwerenności narodu i praw człowieka polega na tym, że owe prawa mają charakter pierwotny – to z nich właśnie wynika suwerenność, to w ich respektowaniu znajduje ona swój wyraz i potwierdzenie. Odbieranie ludziom przysługujących im praw, choćby w imię suwerenności narodu, rasy czy klasy, prowadzi do destrukcji owej suwerenności i – jakże często – unicestwienia tych, którzy mieli ją sprawować (por. Piotrowski 2016, s. 30 i n.).
Władza zwierzchnia Narodu, o której stanowi art. 4 Konstytucji RP, określana jako „suwerenność Narodu”, podlega ograniczeniom wynikającym z art. 30 Konstytucji RP, w myśl którego źródłem praw człowieka jest jego przyrodzona i niezbywalna godność. Granica władzy suwerena jest zatem wyznaczona przez rozumienie pojęcia godności. Zasada przyrodzonej godności człowieka należy do podstawowych zasad ustroju, co – wobec niezdefiniowania pojęcia godności w Konstytucji – pozwala wyznaczać granice suwerenności z prawnonaturalnej perspektywy interpretacyjnej.
Współcześnie mamy do czynienia ze zjawiskiem uwarunkowanego systemowo kryzysu funkcji reprezentacji suwerena – parlamentu, który także w krajach uważanych za demokratyczne traci poparcie opinii publicznej i tożsamość konstytucyjną (por. Beetham 2010, s. 125), pod wpływem w znacznym stopniu niezależnych od niego przeobrażeń, zachodzących w społeczeństwie, gospodarce i polityce. Instytucjonalne i pozainstytucjonalne uwarunkowania rywalizacji politycznej są w istocie antyparlamentarne, zwłaszcza jeżeli prowadzą do przekształcania wyborów w rodzaj koopatacji organizowanej przez przywódców partyjnych (por. Piotrowski 2012b).
Mechanizmy gospodarki rynkowej osłabiają instytucję parlamentu, skoro wynik wyborów jest uzależniony nie tyle od zalet intelektu i charakteru kandydatów oraz właściwej im zdolności rozwiązywania problemów wyborców, ile od ich zdolności autopromocji oraz od wielkości środków wydawanych na kampanię, zwłaszcza przeprowadzaną za pośrednictwem mediów elektronicznych. Kampanie wyborcze przekształcają się
niemal w medialną rywalizację pomiędzy doświadczonymi operatorami Internetu. To, co kiedyś było forum rzeczowej debaty o programie rządzenia, dziś sprowadza kandydatów do roli rzeczników kampanii marketingowych prowadzonych metodami, których inwazyjność jeszcze pokolenie temu zostałaby uznana za materiał do powieści fantastycznonaukowej (Kissinger 2016,