kontakty, a ty nie musiałaś o tym wiedzieć, prawda?
– Niewykluczone.
– Może to nie jest zwykły zbieg okoliczności, że chodziły do jednej szkoły i obie zostały…
Milknie, uświadamiając sobie, że mówi do matki jednej z ofiar.
– No tak – przyznaje Gillian. – Ale policja już wtedy by się tym zajęła.
Po kilku minutach ciszy Luke pyta:
– Nie myślałaś, żeby się stąd wyprowadzić? Tak jak to zrobili rodzice Jenny?
Gillian nie kryje zdziwienia. Odchyla się do tyłu tak mocno, że Luke obawia się, by nie spadła ze stołka.
– Niby dlaczego? – Pierwszy raz podczas tej rozmowy podnosi głos. – Tu, na górze, jest pokój Lucy. Jak mogłabym opuścić ten dom? Ona wciąż jest moją córką. Ja wciąż jestem matką. Lucy jest ze mną każdego dnia. Czuję to. Dokąd by poszła, gdybym się wyprowadziła? Nie patrz tak na mnie, Luke. Nie postradałam zmysłów. Gdy traci się dziecko, trzeba wierzyć, że jest coś potem. Inaczej nie mogłabym dłużej żyć. Chcę, żeby była ze mnie dumna. Chcę przeżyć życie za nią, skoro sama już tego nie zrobi. Pasjonowało ją tyle rzeczy. Zaofiarowałam pomoc w wielu miejscach, gdzie ona się udzielała… Nie będę ich wymieniać, bo uważam, że takie sprawy powinny być poufne. Uwierzyłbyś, że osiemnastolatka w wolnym czasie angażowała się społecznie? Tak jakby ona…
Słychać ciężkie kroki na schodach.
– To Brian. – Gillian zgrabnie zsuwa się ze stołka. – Wiesz już wszystko?
Luke wyłącza dyktafon, wkłada komórkę do kieszeni i zgarnia notatnik. Narysował w nim kilkadziesiąt trójkątów różnej wielkości, tak mocno przyciskając długopis, że odbiły się na następnych kartkach.
– Dziękuję, że znalazłaś dla mnie czas.
Gillian staje w drzwiach kuchennych, niemal go wyganiając. Odgłosy kroków cichną i w holu zjawia się pan Sharpe. Jest wysoki, ma z metr dziewięćdziesiąt.
Czoło Luke’a pokrywa się chłodnym potem.
– On właśnie wychodzi – oznajmia Gillian.
Ojciec Lucy kiwa głową i przepuszcza gościa. Mijając go, Luke czuje mrowienie w prawej ręce. Zawsze miał bujną wyobraźnię i teraz jawi mu się, że Brian łapie go za kołnierz i wywala za drzwi. Aż dziw, że wychodzi z tego domu bez szwanku. Najchętniej ruszyłby biegiem i schronił się w swoim samochodzie, ale jeszcze odwraca się do Gillian.
– Do zobaczenia – mówi, a ona cicho zamyka drzwi frontowe.
Luke po raz kolejny łapie się na tym, że rozmawiając z ludźmi, bełkocze jak uczniak. Może powinien wrócić do pisania swojej powieści, zamiast relacjonować wydarzenia z prawdziwego życia i komunikować się ze społeczeństwem.
Wsiada do samochodu, odjeżdża spod domu Sharpe’ów i na końcu ulicy skręca w lewo.
Musi być jakieś powiązanie między Lucy a Jenną. Gillian nie wyjawiła mu, gdzie udzielała się Lucy, ale Luke już wie, że pracowała w schronisku dla zwierząt. Może Jenna też tam przychodziła. Zapisuje tę myśl w notatniku.
Jedzie nadmorską promenadą pięć kilometrów dalej, mijając sklepy. Tu domy są mniejsze; rzędami ciągną się ceglane szeregowce z drzwiami wejściowymi w różnych kolorach. Wszędzie kręcą się ludzie: jedni samotnie wybierają się na zakupy, inni gawędzą, stojąc w progach domów lub przy skrzynkach pocztowych.
Kolejny skręt w lewo, potem w prawo i jest na ulicy, przy której mieszka Erica. Zwalnia koło jej domu. Drzwi frontowe są zielone, jak dawniej, ale nawet stąd widzi na nich działanie czasu.
Okna są zasłonięte. To nic nadzwyczajnego. Zawsze tak jest, ilekroć tędy przejeżdża. Zerka na zegarek: za pięć dziesiąta. Zaraz zacznie się program Homes Under the Hammer. Luke oglądał go codziennie, siedząc w domu z Megan, gdy była chora na ospę wietrzną.
Erica musiała jakoś ułożyć sobie życie. Zapewne rzadko wychodzi. Dlaczego, u licha, tu została? Dla syna? Luke zadaje sobie to pytanie za każdym razem, kiedy myśli o Erice, a ostatnio robi to często.
Widząc cień, który przemyka w oknie sypialni na piętrze, szybko odwraca głowę. Czy to pokój Eriki? Przypomina sobie, jak razem ze swoją koleżanką Rebeccą sterczał tu cały dzień, czekając, aż coś się będzie działo w domu albo ruszy się policjant przy drzwiach wejściowych.
Dodaje gazu. Za kilka dni Craig wróci. W młodości zrobił okropne rzeczy. Niech Bóg ma w opiece mieszkańców tej ulicy. Kogoś takiego na pewno nie da się zresocjalizować. Ileż to razy słyszało się o podobnych przypadkach. Czasem już po kilku godzinach na wolności następowała recydywa. Jak Craig zdołał przekonać urzędników, że się zmienił? Luke aż się wzdryga. W odstępie tygodnia zginęły dwie młode kobiety. Coś musi łączyć te zdarzenia. I on postanawia się tego dowiedzieć.
6
Erica
Craig zawsze uwielbiał gofry ziemniaczane. Robił z nich podwójne kanapki. Mógł przekładać je wszystkim, nawet pastą z zielonego groszku. Dopisuję groszek do listy zakupów, na której są jego ulubione produkty spożywcze – ja nigdy takich rzeczy nie jadam. Gotuję sobie tydzień w tydzień to samo, żeby się nie zastanawiać. Dziś jest wtorek, więc na obiad będę miała fasolę na grzance, a na kolację zapiekankę ziemniaczaną z mielonym mięsem, kupioną w sklepie. Czasem bierze mnie ochota na coś innego, może z awokado lub karczochem – widziałam takie dania w programach Ugotowani i MasterChef – ale dla jednej osoby nie warto się wysilać.
Nie mogę uwierzyć: Craig wraca jutro do domu. Dręczyła mnie myśl, że nagle coś wyskoczy i wszystko weźmie w łeb – na szczęście tak się nie stało. Ileż to razy wyobrażałam sobie, jak będzie nam się żyło po jego powrocie, tyle że w moich fantazjach był taki jak dawniej, zanim trafił za kratki. Teraz jest innym człowiekiem. Może się zamknąć w sobie albo trochę za bardzo używać wolności – tego się boję.
Dostałam dużo postów od przyjaciół z mojego forum.
AnneMarie2348: Z początku będzie trochę otumaniony. Przez kilka dni może się nie odzywać, aż się przyzwyczai, że jest wolny.
Anne Marie mieszka w Bristolu, więc utrzymujemy dość bliskie kontakty. Z nią rozmawiam najczęściej.
Teksańczyk: A może urządzisz mu przyjęcie powitalne? Naszemu Shane’owi zorganizowaliśmy małą imprezkę i było ekstra.
Trevor jest z Teksasu, jasne. Odpowiedziałam, że się zastanowię. Wątpię, czy w tym mieście spodoba się to, że człowiek skazany za morderstwo baluje zaraz po wyjściu na zwolnienie warunkowe.
Z listy zakupów wykreślam piwo.
Choć niektórzy uczestnicy naszego forum bywają trochę dziwni, staram się nikogo nie oceniać. Jako moderatorka muszę dawać przykład. Czasem sytuacja wymyka się spod kontroli. Najgorzej było wtedy, gdy na forum wszedł krewny ofiary. Nie wiem, jak do nas trafił ani skąd wiedział, że udziela się tam Martha. Napisał, że ją wytropi i zabije jej rodzinę za to, co jej brat zrobił jego córce. Dlatego się wypisała, a szkoda, bo była naprawdę miłą osobą.
To już przeszłość. Teraz mamy surowsze metody weryfikacji użytkowników.
*
Patrzę na zdjęcie Craiga, które stoi na telewizorze, pierwsze w jego życiu. Zrobiła je moja przyjaciółka Denise i dała mi odbitkę. Był wcześniakiem. Kruszynką owiniętą w niebieski szpitalny kocyk.
Siedziałam