Gregory Zuckerman

Człowiek, który rozszyfrował rynki finansowe


Скачать книгу

IDA są zwolennikami wojny. Napisał do gazety sześcioakapitowy list, w którym stwierdzał, że można lepiej wykorzystać zasoby kraju niż do prowadzenia wojny w Wietnamie.

      – Możemy być silniejszym krajem, odbudowując Watts11, a nie bombardując Hanoi – pisał. – Możemy rosnąć w siłę, rozwijając przyzwoity transport na Wschodnim Wybrzeżu, a nie niszcząc wszystkie mosty w Wietnamie.

      List został opublikowany. Simons był raczej zadowolony z siebie. Reakcja kolegów była powściągliwa, pomyślał więc, że dla Taylora nie będzie problemem to, że ktoś ma nieco inne zdanie. Niedługo po tym zdarzeniu niezależny dziennikarz piszący dla „Newsweeka”, pracując nad artykułem o tym, że pracownicy Departamentu Obrony są przeciwni wojnie, skontaktował się z Simonsem. Pytał, jak radzą sobie z wyrzutami sumienia. Simons powiedział, że zarówno on, jak i jego koledzy na ogół na pół etatu pracują nad różnymi własnymi projektami, resztę czasu poświęcając na prace dla rządu. Ponieważ jest przeciwny wojnie, cały swój czas poświęca pracy naukowej w dziedzinie matematyki. Jak wojna się skończy, będzie wykonywał prace tylko na rzecz Departamentu Obrony, by skompensować ten czas.

      Faktycznie Simons nigdy nie wziął formalnego urlopu od pracy na rzecz Departamentu Obrony.

      To było jego osobiste podejście, do którego prawdopodobnie nie powinien się przyznawać publicznie.

      – Miałem dwadzieścia dziewięć lat – wyjaśnia. – Nikt nigdy wcześniej nie prosił mnie o wywiad… Byłem mądrym facetem.

      Simons opowiedział Leiblerowi o tym wywiadzie, a Leibler uprzedził Taylora o tym, jaki artykuł ukaże się w najbliższym „Newsweeku”. Chwilę później wrócił z niedobrą wiadomością.

      – Jesteś zwolniony – powiedział.

      – Co? Nie możesz mnie zwolnić – odpowiedział Simons. – Jestem zatrudniony na czas nieokreślony.

      – Jim, jedyna różnica między zatrudnieniem na czas nieokreślony i określony jest taka, że zatrudniony na czas określony ma kontrakt – odpowiedział Leibler. – Ty nie masz.

      Simons wrócił do domu w środku dnia do głębi wstrząśnięty. Trzy dni później prezydent Lyndon Johnson poinformował o wstrzymaniu amerykańskich bombardowań, co oznaczało, że wojna ma się ku końcowi. Pomyślał, że może w związku z tym prosić o powtórne przyjęcie do pracy. Leibler odpowiedział mu, żeby nie zawracał mu tym głowy.

      Simons miał już wtedy troje małych dzieci. Nie miał pomysłu, co mógłby teraz robić. Nagłe zwolnienie przekonało go, że powinien zapanować nad swoją przyszłością. Nie miał jednak pojęcia, jak to zrobić.

      Jego artykuł na temat rozmaitości minimalnych wciąż przyciągał uwagę, wysłał więc swoje oferty pracy na kilka uczelni i do różnych firm, w tym do IBM. Przyjacielowi i koledze po fachu, matematykowi Leonardowi Charlapowi, powiedział, że nauczanie matematyki wydaje mu się nudne. Przyznał, że mógłby podjąć pracę w banku inwestycyjnym i zająć się sprzedażą obligacji zamiennych. Gdy Charlap powiedział mu, że nie wie, co to są obligacje zamienne, Simons przedstawił mu długi opis. Charlap był rozczarowany swoim przyjacielem. Simons był jednym z najlepszych na świecie młodych matematyków, a nie kimś, kto miałby wciskać inwestorom najnowsze produkty Wall Street.

      – To absurd – powiedział Charlap. – Jaka praca byłaby dla ciebie idealna?

      Simons przyznał, że wolałby być dziekanem dużego wydziału matematyki, ale jest na to zbyt młody i nie zna odpowiednich ludzi. Charlap odpowiedział, że ma pomysł. Wkrótce do Simonsa przyszedł list od Johna Tolla, rektora publicznego Uniwersytetu Stanowego Nowego Jorku (SUNY) w Stony Brook na Long Island, około 100 kilometrów od Nowego Jorku. Uczelnia od pięciu lat poszukiwała kogoś, kto mógłby pokierować jej wydziałem matematyki. Problem polegał jednak na tym, że szkoła znana była jedynie z powodu problemów z narkotykami na terenie kampusu12.

      – Jedyne, o czym słyszeliśmy, to odbywające się tam akcje skierowane w handlarzy narkotyków – mówi Barbara.

      Toll, fizyk zatrudniony przez gubernatora Nowego Jorku Nelsona Rockefellera był zdeterminowany, by to zmienić. Zarządzał programem finansowanym przez rząd kwotą 100 milionów dolarów, który miał na celu przekształcenie szkoły w „Berkeley Wschodu”. Udało mu się już zatrudnić laureata Nagrody Nobla, fizyka Chena Ninga Yanga. Teraz starał się ożywić wydział matematyki. Zaoferował Simonsowi pozycję dziekana, licząc na to, że będzie jego szefem i że stworzy taki wydział, jakiego pragnie.

      – Chcę – odpowiedział Simons na propozycję Tolla.

=

      W roku 1968 Simons przeprowadził się wraz z rodziną na Long Island i zaczął przyciągać nowych pracowników, i budować wydział. Na początku za cel obrał matematyka z Uniwersytetu Cornella Jamesa Axa, zdobywcę prestiżowej Nagrody Cole’a w dziedzinie teorii liczb. Ax wydawał się mało skory do porzucenia imperium z Ivy League13 na rzecz zupełnie nieznanej szkoły, jaką była Stony Brook. Miał żonę, małego synka i świetlaną przyszłość na Cornell. Przyjaźnili się jednak jeszcze od czasu wspólnych studiów w Berkeley i utrzymywali ze sobą kontakty. Napawało to Simonsa nadzieją, gdy wraz z Barbarą przez cztery godziny jechali na północny zachód do Ithaki w stanie Nowy Jork. Tam mieli się spotkać z młodym matematykiem.

      Simons czarował Axa, obiecując mu znaczną podwyżkę płacy. Potem z Barbarą gościł go wraz z rodziną w Stony Brook. Simons zawiózł swoich gości do West Meadow Beach w pobliżu Brookheaven nad cieśniną Long Island Sound, licząc, że przepiękne krajobrazy ich zauroczą. Po powrocie z Ithaki Ax i jego żona, również Barbara, otrzymali paczki z upominkami od Simonsów, pełne kamyków i innych pamiątek przypominających idylliczny klimat Stony Brook.

      Ax długo się zastanawiał, co frustrowało Simonsa. Pewnego dnia, gdy w stroju tenisowym wszedł do swojego biura, rzucając na podłogę rakietę, powiedział do kolegi – Jeśli w tej pracy będę musiał być jeszcze większym dupolizem, spadam stąd! – Usilne zabiegi jednak się opłaciły. Ax był pierwszym znanym naukowcem, który dołączył do ekipy Stony Brook.

      – Naprawdę zamęczył nas swoimi gierkami – mówi Barbara Ax.

      Decyzja Axów była potwierdzeniem, że Simons dba o biznes. Atakując inne szkoły, stosował coraz bardziej wyrafinowane zagrywki, skupiając się na tym, czym może zanęcić konkretnego matematyka. Ci, dla których ważne były pieniądze, dostawali podwyżki, ci, którzy chcieli skupić się na własnych badaniach, dostawali mniejsze obciążenie dydaktyką, dodatkowe urlopy i hojne wsparcie dla swoich badań oraz pomoc w wypełnianiu irytujących obowiązków administracyjnych.

      – Jim, nie chcę być w żadnym komitecie – powiedział jeden z potencjalnych pracowników.

      – To może komitet biblioteczny, co? – odpowiedział Simons. – Ten jest jednoosobowy.

      Zalecając się do utytułowanych i sławnych kandydatów, Simons wykazał się wyjątkowym pojmowaniem talentu. Do jednego z profesorów Stony Brook, Hershela Farkasa, powiedział, że ceni sobie „killerów”, ludzi skupionych na jednej rzeczy, którzy nie porzucą wybranego problemu matematycznego, dopóki nie znajdą rozwiązania. Innemu koledze powiedział, że niektórzy naukowcy są „błyskotliwi”, choć nie są oryginalnymi myślicielami zasługującymi na etat na uniwersytecie.

      – To tacy prawdziwi faceci – powiedział.

      Pracował nad tym, by stworzyć kolegialne, stymulujące środowisko, podobne do tego, w jakim pracował w IDA. Aby zadowolić pracowników, starał się utrzymywać obciążenie dydaktyką na rozsądnym poziomie i zapraszał kolegów,