głównie to padają tylko słowa na k… p… i inne takie. Walczę z tym, jak mogę, jednak dzisiejsza młodzież naprawdę nie jest łatwa. W każdym razie nietrudno wywnioskować, że poprzednia matka przełożona nie była lubiana.
– Jest tu jakiś przywódca? Taki, co trzyma tu władzę?
– Przywódca? – Augustyna zmarszczyła brwi. – Raczej nie, ale mam tu grupę takich naprawdę trudnych. Pewnie pan ich mijał, bo zwykle o tej porze przesiadują na dziedzińcu i palą papierosy.
– Żeby tylko… – Brudny ugryzł się w język.
– A co? Mieli jakieś butelki? Na Boga. – Augustyna zrezygnowana pokręciła głową. – Naprawdę staram się wychodzić im naprzeciw, być wyrozumiała, ale do niektórych kompletnie nic nie dociera.
– Chciałbym z nimi pogadać.
– Może to i nie najgorszy pomysł? Może trochę spokornieją na widok policjanta. Dobrze, panie komisarzu.
– Nie ukrywam, że zależy mi na czasie.
– Chciałby pan, abym ich zawołała?
– Jeszcze nie teraz. Najpierw wolałbym porozmawiać z siostrą Marią.
– Powinna przygotowywać kolację dla dzieciaków. Mogę pana zaprowadzić, komisarzu.
– Będę wdzięczny. – Brudny dopił kawę i bezgłośnie odstawił filiżankę na podstawkę. – Jeszcze jedno, pani Augustyno…
– Tak, panie komisarzu?
– Będę potrzebował klucze do katakumb.
Augustyna spojrzała na Brudnego, jakby co najmniej próbował zaprosić ją na randkę.
– Tu nie ma katakumb, komisarzu – odparła po chwili. – Mogę dać panu klucze do piwnic, ale…
– To stary klasztor, pani Augustyno. I zwał, jak zwał, ale proszę mi wierzyć. Katakumby tu są.
ROZDZIAŁ 15
Inspektor Czarnecki czuł znużenie. Dochodziła osiemnasta, większość potencjalnych świadków z obozowiska przy wysypisku już przesłuchano, ale do tej pory żadne z zeznań nie przyniosło przełomu. Rozmowy z tymi ludźmi należały do niełatwych, rzadko kiedy któryś z przesłuchiwanych odpowiadał coś więcej niż „tak”, „nie” albo „nie wiem”. Rzadko który podczas zadawania kolejnych pytań był w stanie patrzeć policjantowi w oczy. Zwykle ich spojrzenia krążyły po stole, podłodze czy gorącym kubku herbaty. Biło od nich rozgoryczenie, rezygnacja, przygnębienie, strach, niektórzy rozklejali się nad własnym losem, inni, czując objawy odstawienia, nie mogli skupić się na pytaniach, trzęsły im się ręce i błagali o setkę wódki. Czarnecki zaczął się zastanawiać, czy nie nagiąć procedur i w kilku przypadkach nie „pomóc” tym najbardziej potrzebującym, ale wycofał się z tego pomysłu. Po pierwsze, to nie było w jego stylu, po drugie, obiecał komendantowi, że śledztwo będzie czyste od A do Z, a po trzecie, zeznania takich świadków zwykle nie miały żadnej wartości merytorycznej, bo w zamian za łyk alkoholu byli gotowi przyznać, że porwało ich UFO. Trudno było ich przycisnąć, bo na ogół nie mieli nic do stracenia, w związku z czym wszystkie zeznania sprowadzały się do klasycznego „nic nie widziałem, nic nie słyszałem”.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.