historyk, Pasza. Ma wygląd intelektualisty. Okulary, bródka, kraciasta koszula zapięta niemal pod samą szyję, dobrej jakości, markowa.
– Napisanie przyszłego podręcznika historii Rosji to krok zuchwały – przyznaje Pasza. Władimirowi Putinowi chyba się jednak spodobał. Na drugiej stronie broszury jest nawet zdjęcie, jak prezydent ją czyta. I to z zaciekawieniem. Nic dziwnego, prognozy działaczy młodzieżówki na temat przyszłości Rosji są świetlane.
„Podręcznik” pisany jest w czasie przeszłym. Można w nim przeczytać, że w 2045 roku Rosja „stała się wyspą sprawiedliwości, na którą przyjeżdżali ludzie ze wszystkich zakątków świata w poszukiwaniu harmonijnego życia”. Według fantazji autorów „Ameryka przestała być światowym liderem”. Jej miejsce zajęła Rosja. „Do 2030 roku Rosja stała się gospodarczym liderem obszaru euroazjatyckiego”. Kilka akapitów mówi o zwiększeniu roli państw BRICS, czyli Brazylii, Rosji, Indii, Chin i RPA. O „świecie bez dyktatu Zachodu”.
– W twojej historii Rosja zmierza w kierunku Azji? – pytam Paszę.
– Jesteśmy otwarci dla Zachodu – odpowiada. – Ale sami nie będziemy się poniżać i o nic was prosić!
Marzenia twórców „podręcznika” nie ograniczają się tylko do naszego globu. „Pod koniec 2043 roku pierwszy Rosjanin wylądował na Marsie” – fantazjują. Prognozy pisane w 2014 roku w jednym się już sprawdziły. „W marcu 2018 roku w wyborach na prezydenta Rosji zwyciężył Putin” – napisali autorzy. Przesadzili tylko z wynikiem. Wedle autorów broszury Putin miał dostać 90 procent głosów. Według oficjalnych danych otrzymał „jedynie” 77 procent.
PS
W 2015 roku Żenia został aktorem i jednym z głównych bohaterów komediowego serialu telewizyjnego Wyspa. Działaczy prokremlowskiej „Sieci” nagrywałam jeszcze raz. Opisuję to w rozdziale Goodbye, America.
3.
SZALONA MIŁOŚĆ
– Dziękuję ci, mój drogi! Dziękuję! – Reakcja Walentyny na widok Putina w telewizji jest spontaniczna i nieudawana. Kobieta patrzy na prezydenta z uwielbieniem. Jeszcze chwila i pocałuje ekran.
.
Od razu przypomina mi się sekta pod Niżnym Nowogrodem, wielbiąca Putina jako kolejne wcielenie apostoła Pawła. Robiłam o niej reportaż. Przywódczyni sekty też mówiła o prezydencie Rosji z natchnieniem. Tyle że jeszcze większym. Wyznała nawet, że go kocha, i płakała rzewnymi łzami, kiedy pokazałam jej w internecie antyputinowskie manifestacje w Moskwie. „Jak można nie kochać kogoś, kto stoi wyżej od nas?!” – mówiła do kamery.
Nie potrafię powstrzymać śmiechu. Operator, który nagrywa Walentynę – też. Kobieta patrzy na nas ze zdziwieniem.
– A co? Prawdę mówię!
Już wiem, że ta scena będzie jedną z pierwszych w moim filmie. Lepiej by tego nikt nie wymyślił. Żadne, nawet nieoficjalne rozmowy z rosyjskimi politykami i ekspertami nie dają takiej wiedzy o Rosji jak spotkania z mieszkańcami „głubinki”, czyli głębokiej prowincji.
Walentyna jest emerytowaną pielęgniarką. Mieszka w wiosce Zamytie pod Twerem, dwieście czterdzieści kilometrów od Moskwy. Miejscowość liczy sto kilkadziesiąt osób, ale wygląda na całkowicie wyludnioną.
– Gdzie my przyjechaliśmy? – marudzę, kiedy operator filmuje zardzewiałą i przekrzywioną tabliczkę z nazwą wioski. Uwielbiam kino akcji, a tu nic się nie dzieje. Nawet psy szczekają od niechcenia, a na śniegu nie widać żadnych śladów. Gdyby nie zapach dymu z opalanych drewnem pieców, można by pomyśleć, że w wiosce nikogo nie ma.
Na tle walących się płotów ogrodzenie domu Walentyny wygląda solidnie i bogato. Równiutkie sztachety, a na furtce drewniana, rzeźbiona rozeta. Nasza znajomość zaczyna się chłodno. Walentyna wychodzi sprawdzić, co się dzieje, i jest nieufna. Zasypuje mnie pytaniami.
– Dlaczego was interesuje Putin? Jak chcecie go pokazać?
W Rosji często słyszę: „Barbaro, jaką masz tezę?”. Nie mam żadnej, chcę zrozumieć, co się dzieje. Tylko tyle i aż tyle. Kiedy Walentyna dowiaduje się, że widziałam Putina z bliska, zmienia się w okamgnieniu.
– Wchodźcie! – mówi serdecznym tonem. – Ugotowałam barszcz i ziemniaki purée. Z czosnkiem. A jakże! Dopóki nie zjecie, nic do kamery nie powiem!
Walentyna ma siedemdziesiąt lat, ale nie wygląda na swój wiek. Młodzieńcze spojrzenie, szczupła, energiczna i na swój sposób zadbana. Żadnych siwych kosmyków, żadnych postarzających workowatych spódnic. Farbuje włosy naturalną czarną basmą, nosi dżinsy i kozaki na obcasie. We wsi mówią, że to zasługa młodszego o kilka lat męża, Giennadija. Giena jeździ TIR-ami po całej Rosji. Nic nie jest w stanie go zdziwić. Ani kierowcy z kupionymi prawami jazdy, ani bezkarność dygnitarzy i krezusów zachowujących się na drogach jak święte krowy. Właścicieli samochodów z tzw. mocnymi numerami rejestracyjnymi nigdy nie zatrzymuje drogówka, choćby jechali pod prąd albo na czerwonym świetle. Nawet karetka pogotowia nie ma przy nich szans.
– U nas na drogach jest jak w życiu – wzdycha Giennadij. – Są równi i równiejsi.
Na matuszkę Rosję nie da jednak powiedzieć złego słowa. Tak samo Walentyna. Oboje kochają mateczkę ojczyznę ponad wszystko i mimo wszystko.
Walentyna pracowała kiedyś w miejscowym szpitalu, bo w czasach radzieckich to była wieś z prawdziwego zdarzenia. Z sowchozem, szkołą i klubem, w którym wyświetlali filmy na wielkim ekranie. Jak w kinie. Tylko dziewiętnastowieczna cerkiew wtedy niszczała. Dziś jest odbudowywana, za to z lecznicy zostały tylko ruiny. Po upadku Związku Radzieckiego zlikwidowano sowchoz i Zamytie opustoszało. Nie ma ani komu, ani kogo leczyć. Kto mógł, wyjechał.
– Z emerytury nijak się nie wyżyje. – Walentyna patrzy na swego Gienę jak na zbawcę. To chłop na schwał, duży, silny i, co najważniejsze, pracuje! Widać to po zadbanej chałupie. Są w niej dwa pokoje. – U nas jest jak w mieście – chwali się Walentyna, choć w domu nie ma toalety. Jest za to gaz, w odróżnieniu od większości chałup w wiosce. Za doprowadzenie rur od drogi do chaty trzeba płacić samemu, a nie każdego na to stać.
Duży pokój tonie w półmroku, bo cały parapet zastawiony jest kwiatami w doniczkach. Z obowiązkowym aloesem, który leczy katar i wszelkie dolegliwości. Przy oknie stoją kanapa, fotele z wełnianymi narzutami i przeszklona biblioteczka. Tyle że zamiast książek pełno w niej bibelotów – dzbanuszków i kiczowatych figurek. Eksponowane miejsce zajmuje masywny srebrny telewizor z wielkim kineskopem.
– Co pani najbardziej lubi oglądać? – pytam.
– Filmy – odpowiada bez namysłu. – Ale wiadomości też! – poprawia się natychmiast. Widać uznała, że tak wypada. – My z mężem oglądamy wiadomości codziennie.
– A w nich zawsze jest Putin – wtrącam.
– Tak, bardzo lubimy go oglądać.
– Nie za dużo go?
– Co pani?! – Walentyna jest szczerze oburzona pytaniem. – On nam się bardzo podoba, bo nie dopuści do wojny!
Giennadij patrzy na żonę z uznaniem.
– Mamy atomowe łodzie podwodne, okręty, samoloty. To wszystko zawdzięczamy Putinowi! Tylko Putinowi. Tylko jemu! – podkreśla. – Na Zachodzie mówią, że Putin wysłał na Ukrainę wojsko. Ale przecież nie zrobił tego!
– Skąd pan wie? – pytam.
– Z telewizji. No bo niby skąd jeszcze?
– Słyszeliście, że znany moskiewski rockman Andriej Makarewicz napisał i nagrał piosenkę pod tytułem