oświetlenie”46.
W SIM-ie organizowano wystawy malarskie i pokazy mody, odbywały się recitale gwiazd. Szczególnie upodobała sobie tę kawiarnię Mira Zimińska, której często akompaniował na fortepianie jej późniejszy mąż, Tadeusz Sygietyński.
Stołeczne cukiernie
Życie towarzyskie Warszawy tego okresu koncentrowało się jednak nie tylko w kawiarniach. Dużą popularnością cieszyły się też cukiernie, a ich stali bywalcy również miewali swoje stoliki.
„Co w moim pojęciu odróżnia najdobitniej kawiarnię od cukierni – tłumaczył dziennikarz Józef Mayen – to jej szyld, jej nazwa. Podczas bowiem gdy cukiernia, firmując się niemal zawsze nazwiskiem właściciela, pozostaje jego własnością nie tylko materialną, ale i duchową, kawiarnia (…), przyjmując w ostatnich latach z reguły patronat jakiegoś abstraktu, symbolu lub pojęcia geograficznego, wyzbywa się wszelkich zewnętrznych cech czyjejś prywatnej własności i staje się wspólnym dobrem swoich bywalców. (…) I podczas gdy cukiernik królujący za ladą sprawia wrażenie dziedzicznego monarchy rządzącego w swym państwie z łagodnym despotyzmem, kawiarz już to zajęty w biurze lub w innym dyrekcyjnym zakamarku, już to zjawiający się na forum, by powitać swych gości i zapewnić sobie ich życzliwość, podobny jest raczej do premiera w parlamentarnie rządzonej republice”47.
Cukiernią o najdłuższych tradycjach w stolicy była Lourse zlokalizowana naprzeciwko hotelu Bristol. Firma powstała w 1821 roku, a w latach międzywojennych należała do rodziny Semadenich. Zasłużony ród cukierników, który pochodził ze Szwajcarii (nad Wisłę przybyli w pierwszej połowie XIX stulecia), prowadził również lokal Pod Filarami w gmachu Teatru Wielkiego. Wraz z przejęciem Lourse’a rodzina otrzymała również przywilej prowadzenia bufetów w teatrach miejskich.
„Słynął Semadeni z ciastek niewyrabianych i niespotykanych gdzie indziej – opowiadał Herbaczyński. – Jego specjalnością były migdałowe i orzechowe babeczki, płaskie, lekko przyrumienione, bez lukru i nadzienia. Dostawało się je o każdej porze dnia świeże, pachnące, apetyczne. Zajadano się sucharkami wypiekanymi w dziesięciu (bagatela!) rodzajach, w tym kilka powlekanych lukrem, (…) galaretkami na spodzie z masy orzechowej, ciastkami w foremkach wypełnionych serem, posypanymi siekanymi migdałami i – niezrównanymi – foremkami z pistacją. Nie potrzebowały reklamy rozpływające się w ustach herbatniki, różnego rodzaju i smaku (…) znane były jego lody oraz firmowa oranżada z plasterkiem pomarańczy”48.
Jedyną słynną cukiernią warszawską, która przetrwała do dziś w miejscu założenia (i nadal cieszy się ogromną renomą), był lokal Antoniego Bliklego. Firma powstała przy Nowym Świecie w 1869 roku, a na początku ubiegłego stulecia upodobali ją sobie artyści scen warszawskich. W lokalu funkcjonowała nieformalna giełda aktorska – to właśnie tu dyrektorzy prowincjonalnych teatrów szukali kandydatów na swoje sceny, a bezrobotni artyści oczekiwali na nowe kontrakty. W XX stulecie cukiernię wprowadził syn założyciela, Antoni Wiesław, przekształcając ją w nowoczesny lokal.
Tuż po zakończeniu I wojny światowej częstym bywalcem u Bliklego był kapitan Charles de Gaulle. Podczas pobytu w Polsce nie tylko zasmakował w zrazach z kaszą, lecz także w miejscowych wyrobach cukierniczych. I gdy jako prezydent Francji przyjechał w 1967 roku do Polski z oficjalną wizytą, spotkał się z kolejnym przedstawicielem rodu Bliklów i wspominał pączki sprzed prawie pół wieku.
Natomiast pierwszym stołecznym cukiernikiem, który otworzył elegancki lokal na obrzeżach ówczesnego miasta, był ambitny przybysz z Radomia, Roman Pomianowski. Nie wystarczało mu bowiem powodzenie cukierni w Śródmieściu i w 1932 roku uruchomił lokal przy placu Inwalidów na Żoliborzu.
„Nowo otwarta cukiernia o tak dobrej marce – zauważał Herbaczyński – w dzielnicy nieposiadającej lokalu tej rangi miała z miejsca zapewnione powodzenie. Nic dziwnego, prowadzona przecież była przez cukiernika i dobrego fachowca, i estetę, który cieszył się, gdy widział dobry i ładny towar, a który nie znosił tandety. Jego cukiernie w okresie międzywojennym były chlubną wizytówką zawodu i stanowiły reprezentacyjne lokale Warszawy”49.
Liczba cukierni w stolicy szła w dziesiątki, a każda z nich miała swoich wielbicieli. Jednak słodki krajobraz Warszawy byłby niepełny, gdyby nie działalność firmy E. Wedel. Założyciel dynastii, Karol Ernest Wedel, zaczynał od małego zakładu cukierniczego przy ulicy Miodowej (specjalność: czekolada pitna i śmietankowe karmelki), po czym na poważnie zajął się produkcją czekolady. Firma prosperowała znakomicie i w 1879 roku powstała nowoczesna fabryka przy ulicy Szpitalnej, a następnie sklep fabryczny i pijalnia czekolady.
„Z pewnego rodzaju tremą – opisywał swoją pierwszą wizytę w lokalu Wedla świeżo przybyły do Warszawy Jarosław Iwaszkiewicz – przekraczałem narożne drzwi tego sklepu. Ogarniała mnie atmosfera ciepła, światła i subtelnego zapachu słodyczy pomieszane z lekką wonią cygar palonych przez zachodzących tu panów. (…) Na ladach wznosiły się stosy czekoladek i cukierków, (…) fascynujące kawałki złotego ananasa niedostępnego z powodu swej ceny dla mojej kieszeni, były białe pomadki specjalnie pociągające swym zapachem, wreszcie – wspaniałe, niezapomniane, atłasowe bombonierki, które wydawały mi się największymi cudami sztuki”50.
Dziś już mało kto pamięta przedwojenne restauracje, ale nazwiska cukierników nadal są dobrze znane, a ich firmy wciąż działają. Wychodząc z uniwersytetu, często zaglądałem na szarlotkę do Pomianowskiego, zawsze też lubiłem wpaść na ciastko z kremem do Bliklego. A bez wyrobów Wedla (nieważne, pod jakim szyldem) chyba nikt nie wyobraża sobie dzieciństwa…
Reklama restauracji Hawełka w Krakowie.
foto BIBLIOTEKA NARODOWA
Stragany przed Halą Mirowską przy pl. Żelaznej Bramy w Warszawie, 1935 r.
foto NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE
Kercelak – największy warszawski bazar tamtych czasów, 1927 r.
foto NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE
Tradycje miejscowego składu win sięgały 1825 r.
foto NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE
Restauracja Oaza w Warszawie.
foto NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE
Dansing w Oazie.
foto NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE
Sklep firmowy E. Wedel w Krakowie, 1932 r.
foto NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE
Lourse – cukiernia o najdłuższych tradycjach w stolicy.
foto NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE
Wnętrze cukierni należącej do Laurenta Lourse’a.
foto NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE
Rozdział 3. Morskie opowieści spod biało-czerwonej bandery
Rozdział 3
Morskie
opowieści
spod