od głowy. Człowiek czuł się tak, jakby żył wewnątrz krzywego zwierciadła.
Rabinowitz znalazła się obok urzędnika, spoglądając na niego z góry. “Powiadomiłem policję,” powiedział. “Przybędą wkrótce, aby panią eskortować. Prosili, aby tu pani zaczekała na nich.”
“W porządku. Wolę mieć trochę czasu sam na sam z nowym ciałem, abym mogła poznać, jak to działa.”
“Jeśli pani chce, teraz, kiedy mamy pani wzrost w archiwach, możemy wyczarterować pani stałe ciało za niewielką dodatkową opłatą. Ciało byłoby na stale zarezerwowany dla pani i mogłaby pani odwiedzać Jenithar, kiedy tylko by pani chciała, bez przechodzenia ponownie przez takie niedogodności.”
“Dzięki. Będę o tym pamiętać, jeśli kiedykolwiek będę zmuszona prowadzić tutaj więcej interesów.”
Urzędnik odszedł, zostawiając ją samą. Pokój był pełen stojaków z ciałami-do-wynajęcia o wszystkich możliwych wysokościach–wiele było niższych od niej, niektóre znacznie wyższe. Jej ciało było ciężkie. Wiele ras budowało ciała-do-wynajęcia z tworzywa sztucznego lub innych lekkich materiałów. Niektóre nawet wyrastały z żywej tkanki. Jenitharpowie wykonywali je z brzęczącego nieporęcznego metalu. Ciało to było pokryte sztucznym zielonkawo-brązowym marabutem. Biorąc pod uwagę rozmiar i kolor danego jej ciała, znajdowała się na przyzwoitym miejscu w rankingu.
Rabinowitz pokuśtykała do pustego miejsca w środku pokoju i ruszyła dookoła. Z ruchami nóg nie było tak źle, jeśli wykonywała wiele drobnych kroczków, jakby miała na sobie bardzo napięte kimono. Długie, szczupłe ramiona wyczuwała jako bezużyteczne i dyndające; wydawało się, że trzepotały jak węże gumowe, a ona praktycznie musiała przemieścić własne barki, aby nimi poruszyć. Były bardziej mackami niż ramionami, nie miały żadnego stawu. “Trzeba być balijskim tancerzem, aby je poruszyć w prawo,” wymamrotała.
Po piętnastu minutach, czuła się na tyle dobrze, by nie zawstydzać się za bardzo. Na szczęście, nikt nie spodziewał się, żeby obcy w wynajętym ciele poruszał się z wdziękiem. Każda rasa ma swoje własne dowcipy o tym, jak niezdarnymi byli odwiedzający ich obcy.
Do pomieszczenia weszły dwie osoby, jedna nieco wyższa i jaśniejsza od drugiej. Nie było natomiast sposobu, aby określić ich płeć. “Pani Rabinowitz?” zapytała się istota wyższa, która była jednak niższa od niej. “Proszę pozwolić, że się przedstawię. Nazywam się Feffeti Rab Dellor, konstabl trzeciego stopnia. Jestem wdzięczny, że zgodziła się pani pomóc w naszym dochodzeniu. Proszę za mną, odwiedzimy miejsce zbrodni.” Nie zatrudził się o przedstawienie swojego krótszego towarzysza.
“Złóż się, Makdufie” powiedziała Rabinowitz.
Policjant zatrzymał się. “Przepraszam. Maszyna nie przetłumaczyła tego dobrze.”
“Nieważne. Była to aluzja literacka. I nie powinnam oddawać tego za darmo.”
Konstabl Dellor i jego towarzysz prowadził Rabinowitz przez zatłoczony korytarz do windy, gdzie wsiedli do dużego samochodu wypełnionego licznymi tubylcami. Zjechali szesnaście pięter zanim Dellor pokazał, że dotarli do właściwego poziomu. Wysiedli i przeszli przez jeszcze większe tłumy do przystanku pojazdu publicznego. Tłum otwierał się przed nimi, kiedy szli; możliwe, że Dellor nosił policyjne insygnia, których Rabinowitz nie była w stanie rozpoznać albo istoty oddawały szacunek jej wysokości, gdyż była wyższa od prawie wszystkich wokół niej.
Ewidentnie nawet policja korzystała tutaj z transportu publicznego. Wsiedli do następnej taksówki, która nadjechała, wyprzedzając wszystkich innych oczekujących. Dellor podał kierowcy, który był znacznie niższy, policyjny kod nadpisywania i cel, po czym taksówka odjechała.
Wcześniejsze doświadczenia Rabinowitz na Jenithar ograniczały się jedynie do przestrzeni wirtuacyjnej Levexitora, więc jej pierwsze “prawdziwe” obrazy planety, zafascynowały ją. Niebo było zachmurzone, a chociaż jej sztuczny organizm nie był w stanie odczuwać normalnych zakresów temperatury lub wilgotności, pogoda wydawała się być parna. Niebo było jasne, pomimo chmur; Rabinowitz czytała, że słońce Jenithar było klasy F, nieco jaśniejsze od ziemskiego. Filtry jej wynajętego ciała ograniczały światło do poziomu dającego się opanować, ale wykonywały dziwne rzeczy w związku z jej odczuwaniem głębokości i powodowały, że kolory wydawały się wyprane i nienaturalne.
Ten szczególny region był miastem zapchanym tyloma drapaczami chmur, że każdy mieszkaniec Manhattanu czułby się tutaj komfortowo, ale także nowojorczyk gapiłby się z otwartymi ustami, jak to wszystko było czyste. Legiony pracowników samorządowych zatrudnionych było wyłącznie w celu utrzymania budynków i ulic nieskazitelnie czystych i bez śmieci. Rabinowitz mogłaby pomyśleć, że wynika to z poczucia dumy obywatelskiej, jeśli jej wcześniejsza lektura nie wyjaśniłaby jej, że była to część programu pełnego zatrudnienia.
Tubylcy znajdowali się wszędzie, byli stale w ruchu. Tworzyli długie kolejki pieszych przy ulicach, ustawieni w rzędach w zależności od wzrostu, z każdym chodnikiem przeznaczonym na jednokierunkowy ruch pieszy. Kotłowanina kolorów i kształtów, ale zaskakująco mało dźwięku. Zmuszeni do tak bliskiego życia jeden obok drugiego, Jenitharpowie opracowali surowe przepisy odnośnie do naruszania czyjejś prywatności własnymi dźwiękami.
“Jesteś agentem literackim, prawda?” zapytał Dellor podczas jazdy.
“Tak. Jenithar jest nadal szeroko otwartym rynkiem na literaturę mojego świata.”
“Czy od dawna prowadziłaś transakcje z Najwyższym Levexitorem?”
“Tylko w ciągu ostatnich czterech miesięcy” odpowiedziała Rabinowitz. “Miałam nadzieję, że będzie to początek długich relacji biznesowych, ale teraz wygląda na to, że będę musiała rozejrzeć się za innymi kontaktami.”
“Podała pani, że w momencie, kiedy Levexitor został zamordowany, była pani u niego z wizytą.”
“Jedynie wirtualnie. Były niezręczne chwile milczenia w naszej rozmowie. Podejrzewam, że ktoś inny był w tym samym czasie obecny fizycznie, ale osoba ta nie była podłączona do przestrzeni wirtuacyjnej, stąd nie wiem, kto to był.”
“Na jaki temat rozmawialiście, kiedy doszło do morderstwa?”
Rabinowitz zawahała się. “O biznesie", powiedziała. “Zjawiłam się, aby porozmawiać o prawach autorskich do podwodnych realizacji dzieł teatralnych, negocjowaliśmy–”.
“Nie ma potrzeby rozzwijać tematu” przerwał jej Dellor. “Nie muszę znać poufnych szczegółów dotyczących spraw biznesowych Najwyższego. Czy dobrze zna pani Dahba Chalnasa?”
“Asystenta Levexitora? Niezbyt dobrze. Znajdował się zazwyczaj w tym samym pomieszczeniu w tle podczas naszych spotkań z Najwyższym, ale rzadko kiedy odzywał się.”
“Ale tym razem tam go nie było.”
“Nie w przestrzeni wirtuacyjnej nie znajdował się. Levexitor powiedział mi, że miał dzień wolny.”
Taksówka dotarła do innej części miasta, o wiele mniej zatłoczonej. Tutejsze budynki były mniejsze i oderwane jeden od drugiego, w końcu ich pojazd zatrzymał się przed dwupiętrowym domem z murkiem biegnącym wokół niego i małym ogródkiem na podwórku przed wejściem. Rabinowitz spojrzała na niego ze zdziwieniem; Levexitor był jednym z najważniejszych ludzi na Jenithar, a jego dom był mniejszy niż dwie trzecie jej posiadłοści. “Wszystko jest względne”, mruknęła wysiadając z kabiny pod eskortą policji.
Konstable wprowadzili ją do domu, a ona, po przekroczeniu progu, zachłysnęła się z przerażenia. Dom Levexitora sprawiał, że do zwykłej nędzy nabierało się szacunku. Stosy odpadków pokrywały podłogę, przez co trudno było znaleźć czystą ścieżkę do przejścia i musiała