manifestu oznajmiającego dowódcom wojskowym Boskiego Imperatora Dioklecjana, garnizonom i prowincjom, że Boski Cesarz raczył podnieść wielkiego cezara Maksymiana do godności cesarza z tytułem Augusta i że Maksymian August będzie najwyższym władcą Italii i Afryki, Hiszpanii, Galii i Brytanii, a Dioklecjan August pozostanie najwyższym władcą Tracji, Egiptu i Azji; że dowódcy wszystkich wojsk w regionach i krajach oddanych pod rządy Maksymiana każą swoim żołnierzom przysiąc wierność nowemu cesarzowi. Reszta była panegirykiem na cześć cnót i zasług nowe-go współwładcy. List został napisany zwykłym fioletowym atramentem i zapieczętowany ręczną pieczęcią cesarza.
– To naprawdę wielka nowina – odrzekł powoli Konstancjusz. – Boski Cesarz raczył pójść za przykładem Nerwy i Marka Aureliusza – przykładem, który zawsze sprowadzał błogosławieństwo na Imperium.
– Właśnie – potwierdził prefekt Allektus.
– Nie mógłby dokonać lepszego wyboru – ciągnął Konstancjusz. – Pierwszy mąż stanu i pierwszy żołnierz cesarstwa – jaka może być lepsza gwarancja bezpieczeństwa i dobrobytu państwa?
– Właśnie – powtórzył prefekt Allektus.
– Wydam rozkazy wojskom pod moim dowództwem, by się zebrały na tą ważną ceremonię. Zakładam, że będziesz chciał w niej uczestniczyć – o ile obowiązki nie wezwą cię do Eburacum, by poinformować mojego kolegę...
– Zanim na to odpowiem – rzekł Allektus – pozwól mi przedstawić tobie drugą wiadomość od cesarza.
– Drugą wiadomość?
– Mam ją tutaj.
Konstancjusz skłonił się, przyjmując opatrzony ciężką pieczęcią zwój. Kiedy przeciął sznurki, spojrzał najpierw na podpis. Należał do Maksymiana. Nowy cesarz nie tracił czasu. Przyjemnie było zobaczyć, że umie napisać swoje imię – to więcej, niż można oczekiwać od syna wieśniaka. Ale przecież sam Dioklecjan był jeszcze niższego pochodzenia. Jego rodzice służyli jako niewolnicy w domu rzymskiego senatora Anulinusa. Pochodzili z Dalmacji. Maksymian urodził się w Sirmium, jak Aurelian, którego pamięć opłakiwano. A teraz syn niewolnika i syn wieśniaka współrządzili rzymskim Imperium.
List był krótki: „Maksymian August pozdrawia legata Konstancjusza. Oczekujemy ciebie przy najbliższej sposobności w Rzymie na debacie o ważnych sprawach państwa. Wybierz dowódcę, który cię zastąpi podczas twojej nieobecności”. To było wszystko.
– Jak sądzisz, legacie, kiedy mógłbyś wyjechać do Rzymu? – zapytał Allektus. Znał zatem treść listu. Cóż, właściwie nie było to dziwne – nie wysyła się człowieka takiej rangi, by w ciemno dostarczył wiadomość.
– Myślę, że zaraz po tym, jak wojska złożą przysięgę – odparł z namysłem Konstancjusz. – Czyli za trzy dni...
Allektus jednak potrząsnął głową.
– Jeśli same żywioły nie są przeciw tobie, Boski Cesarz nie byłby zadowolony z takiej zwłoki. Mam rozkaz oddać mój własny statek, Tytana, do twojej dyspozycji. To szybki statek pocztowy.
Konstancjusz uniósł brwi.
– Czy przebyłeś całą drogę z Rzymu na Tytanie, prefekcie?
Allektus zawahał się przez moment, nim odpowiedział:
– Nie, podróżowałem lądem do Gesoriacum.
Konstancjusza to zainteresowało.
– Zakładam więc, że widziałeś tam admirała floty.
– Widziałem Karauzjusza – Allektus skinął głową.
– Mówiono mi, że to wybitny człowiek – na swój sposób.
– Oddany sługa Boskiego Cesarza – odrzekł oficjalnym tonem Allektus. Konstantyn dojrzał dziwny błysk w jego oczach.
– Oczywiście – powiedział ostrożnie. – Chociaż mówią, że pochodzi z bardzo prostego rodu...
– Mężczyzna z prostego rodu może daleko zajść w dzisiejszych czasach – powiedział prefekt Allektus z niebezpiecznym uśmiechem. – Masz w sobie trochę cesarskiej krwi, Konstancjuszu – zdaje mi się, że jesteś spokrewniony ze zmarłym cesarzem Klaudiuszem. Może nie pochwalasz ludzi, którzy sami awansują w hierarchii społecznej?
Konstancjusz odwzajemnił uśmiech.
– Taka dezaprobata byłaby gorsza od głupoty, Allektusie – byłaby szaleństwem. Nie podcina się gałęzi, na której się siedzi.
Prefekt zmienił temat.
– Kogo zamierzasz wyznaczyć na swojego następcę?
– Trybuna Gajusza Waleriusza.
Allektus uniósł rudawe brwi.
– Czy uważasz, że ma wystarczające doświadczenie, by dowodzić tak licznym wojskiem?
Konstancjusz stracił cierpliwość.
– Gdybym tak nie uważał, nie wyznaczyłbym go. Mam nadzieję, że przypisujesz mi wystarczającą mądrość, bym umiał załatwiać swoje własne sprawy.
Prefekt poczuł niepokój.
– Jestem jak najdalszy od obrażania dowódcy, którego zasługi sprawiają, że jego rady są takie cenne dla Boskiego Cesarza, iż nie może się doczekać, aż je od niego usłyszy. To jednak niezwyczajne, by dawać trybunowi, nawet doświadczonemu, dowództwo nad całym legionem i może piętnastoma tysiącami pomocników...
Konstancjusz głośno się roześmiał.
– Jeżeli cesarz we mnie ma doradcę, w tobie na pewno dyplomatę, Allektusie. Na pewno jednak wiesz, że moje dowództwo nie obejmuje...
Urwał. W twarzy Allektusa było coś jakby chciwość, coś, co chciało być zadowolone, nasycone, napełnione – co to było? Jednocześnie obudziła się w nim naturalna czujność dowódcy wojskowego, chociaż tylko na ułamek sekundy. Liczby były oczywiście tajne, lecz nie musiał ich ukrywać przed wysłannikiem cesarza. Trudno było przypuszczać, że ich nie zna. A jednak mówił o całym legionie, jak gdyby nie wiedział, że Konstancjusz ma pod swoim dowództwem tylko jego połowę. Liczba pomocników w południowej części prowincji także była błędna, zawyżona o jakieś pięć tysięcy ludzi.
Z drugiej strony, Allektus mógł być bardziej dyplomatą niż żołnierzem – w takim wypadku nie interesowałby się specjalnie dokładnymi liczbami. Jego zadaniem było dostarczenie wiadomości Konstancjuszowi, nie sprawdzenie stanu armii. Podejrzenia były nonsensowne, po prostu brakowało motywu. Może jednak Allektus chciał dać do zrozumienia, że dowodzenie wszystkimi wojskami stacjonującymi w Brytanii powinno zostać oddane w ręce dowódcy na północy – a był nim teraz Kurio, wcześniej adiutant Karoniusza. Oczywiście, że o to chodziło! Allektus martwił się, że on będzie obstawał przy rozdziale dowództwa na czas swojej nieobecności. Tak, jako prefekt z pewnością wystarczająco znał się na wojskowości, żeby wiedzieć, że Kurio jako legat i dowódca legionu automatycznie był wyższy rangą od zwykłego trybuna jak Waleriusz.
Wszystkie te myśli przemknęły przez jego głowę jak jeden błysk – tak szybko, że dokończył po ledwo dostrzegalnej pauzie:
– ...moje dowództwo nie obejmuje wojsk na północy. Legat Kurio będzie żołnierzem najwyższym rangą podczas mojej nieobecności. Ma starszeństwo nawet nade mną, choć jak wiesz, nie znaczy to zbyt wiele. Ale ty miałeś mi powiedzieć, czy twoja misja prowadzi cię także do niego.
– Będę musiał pojechać do Eburacum we właściwym czasie – Allektus skinął głową. – Ale byłbym wdzięczny, gdybyś przed wyjazdem przedstawił mi trybuna Waleriusza.
–