Praca zbiorowa

Zostały jeszcze pieśni. Jacek Kaczmarski wobec tradycji


Скачать книгу

stał się w końcu Galicz („Kagda ja wiernus / zaświstiat w fewralie sołowi”). Próbę stworzenia swego miejsca stałego, swego centrum, pomimo wszystko, podjął Kaczmarski, próbę z punktu widzenia statusu barda – wiecznego buntownika i wędrowca – niemożliwą. Zbudować dom, zasadzić drzewo, spłodzić syna i nadal być bardem nie można, nie można również powiedzieć, że dość się dało społeczeństwu; szczególnie że Kaczmarski nadal o niczym innym nie pisał. Bycie bardem to wybór losu, nie zawód wyuczony, a bunt jest mu przypisany. Rozumiał to Kelus, który poszukał swego miejsca „w bok od szosy głównej”, kiedy, według jego określenia, „piosenki od niego odeszły”.

      Z bezdomnością i wędrówką wiąże się poczucie przemijalności, nietrwałości, zmienności. „Blowin’ in the wind” – według Dylana. Rozmijanie się, przekraczanie własną twórczością oczekiwań odbiorcy, który wciąż chce słuchać, że mury runęły, nie przyjmuje tragicznego zakończenia. Mury stały się nieoficjalnym hymnem Solidarności i słuchacze przykroili je do swoich potrzeb. Dobrze ujął to zjawisko Kaczmarski w wierszu Bob Dylan, który jest znakomitą interpretacją twórczości Dylana i jednocześnie egzemplifikuje w ciekawy sposób istotę zmienności i przemijania:

      Wielbicieli i sług

      Tłum ci zawisł u nóg

      To wolności twej chciwi strażnicy

      […]

      Ale ty patrząc w dal

      Płynąć będziesz wśród fal

      Aż sam wreszcie staniesz się falą.

      To Kaczmarski jest twórcą znanego zdania: „Przecież wrócę, gdy zacznie się dzień”, które jest dopełnieniem „Ja konieczno wiernuś” Wysockiego. Zdanie poszerzyło swoją nośność, nabrało znaczenia uogólniającego, stało się popularne. Mówimy i piszemy o bardach: „powrót”, „odejście”. Oznacza to ludzki i dynamiczny wymiar fenomenu. Zawiera się w nim przekonanie, że bardowie nie stanowią formacji historycznie zamkniętej. Chociaż tak silnie związani byli z wiekiem dwudziestym, wiekiem totalitaryzmów, przekroczyli w swej twórczości, w swym buncie i proteście uwarunkowania swoich czasów. Powrót jest możliwy może także dlatego, że twórczość ta bliska była nie tylko doświadczeniu społecznemu, ale też indywidualnym wyborom i postawom.

      Miejsce i rolę barda ukazał Kaczmarski w Epitafium, ta pieśń jest nie tylko wyrazem bolesnego przeżycia śmierci Wysockiego, to nie tylko „fresk o Rosji”, to uniwersalizacja losu barda, artysty niepokornego. Tekst posiada wiele warstw: jedna przedstawia barda działającego w zniewolonym społeczeństwie, tu motyw drogi wiąże się z sowiecką rzeczywistością. Droga nad przepaścią, po grani „z piekła do piekła”, ma bardziej uniwersalny charakter. Chociaż droga w Epitafium ma wymiar infernalny, to jednak ukazany został możliwy powrót. Wzdłuż drogi rozgrywa się często dramat bohatera, jego walka o wolność, obrona własnej osobowości (Kaczmarskiego Bob Dylan). W drodze ujawniają się postawy opozycyjne – ogólnie jest ona znakiem niejednoznaczności ludzkiej kondycji. Wielka metafora drogi-życia zawiera u wielu bardów metafizyczne pytania o cel ostateczny – od wędrówki jako sposobu życia do drogi do Boga jako celu ostatecznego.

      Mы ycпeли: в гостн к бoгy нe бывает oпoзданий

[W. Wysocki, Кони npuвepeдливыe].

      W pieśni Kryla jest rozpaczliwa prośba o wiarę w obliczu ludzkiej słabości:

      Nad miastem mdły księżyca blask

      I choć po grób być wierni chcemy

      Nim kur zapieje, raz po raz

      Boga i siebie się zaprzemy

[K. Kryl, Małej wiary, przekł. M. Miklaszewska].

      Próbą przezwyciężenia siebie jest pytanie, jak się wyzbyć nienawiści:

      Jak tu ustrzec się obsesji

      gdy na pierwszych stronach gazet

      druk ocieka nienawiścią

      jak się ustrzec nienawiści

[J. K. Kelus, Na przystanku…].

      Siły szuka Kelus w człowieku. Inaczej Galicz w pełnym pokory liryku emigracyjnym, który opisuje wymarzoną drogę powrotną:

      Когда я вернyсь…

      Я пойду в тот одинственный дом,

      Где с куполом синим не властно

      Соперничать нево

[A. Galicz, Когда я вернусь].

      Wewnętrzną równowagę, potwierdzenie wartości znajduje Galicz w świątyni.

      Jeszcze inaczej Wysocki, którego romantyczne „ja” w twórczości było podstawą samoutwierdzenia:

      Мне есть что спеть представ нераз Всевышним,

      Мне есть чем оправдатся перед ним’

[W. Wysocki, У снизу лед и сверну].

      Pytania o prawdę prowadzą do pytań metafizycznych, a także pytań o miejsce człowieka, o to, kim on jest, jaka jest kondycja ludzka. Obrazki rodzajowe przekształcają się w refleksję liryczną nad możnością przekroczenia tu i teraz. Bardowie dokonali wyboru prawdy jako koniecznego warunku sztuki. Jak pisze Józef Tischner:

      A więc jest jakiś wybór […]. W chwili wyboru dochodzi do głosu mocny imperatyw prawdy. Można go nie posłuchać, bo na tym polega wolność. Ale potem zapłaci się za to. Czym? Płaci się błazeństwem, kiczem, nowymi iluzjami5.

      Przez kategorię prawdy otwierali bardowie drogę do jakości metafizycznych. Wspólnoty ich trzeba więc szukać ponad poetyką.

      Krzysztof Gozdowski

      O KACZMARSKIM INNYM RAZEM

      Formułując w ten właśnie sposób tytuł swojego wystąpienia, powinienem zacząć od wyjaśnień. Nie ukrywam, że pierwsze, co zaświtało mi w głowie po zapoznaniu się z tematem konferencji (Jacek Kaczmarski w świecie pieśni), to pomysł na tekst: Wybrane pieśni Jacka Kaczmarskiego i Stanisława Moniuszki. Projekt komparatystyki dekonstrukcjonistycznej. Nie sądzę jednak, bym tego rodzaju referatem wyszedł naprzeciw oczekiwaniom organizatorów.

      I to wcale nie jest tak, bym chciał podważać sensowność i celowość pisania kolejnych tekstów poświęconych autorowi Muchy w szklance lemoniady. Wręcz przeciwnie – w moim przekonaniu bardzo dobrze się dzieje, że problemy omówione czy zasygnalizowane w pionierskiej i bardzo wartościowej poznawczo rozprawie Krzysztofa Gajdy Jacek Kaczmarski w świecie tekstów stają się przedmiotem zainteresowania kolejnych badaczy.

      Mój bunt wynika z poczucia bezsilności. Chyba takiego samego, jakie towarzyszyło mi na początku lat dziewięćdziesiątych minionego stulecia, w pracy w poznańskim oddziale Ośrodka „Karta”, kiedy to niemal każdego dnia dowiadywaliśmy się o bezpowrotnym odejściu kolejnego świadka i uczestnika nie tak odległej przecież historii Kołymy, Workuty, Inty, Permu, Sołowek i innych kurortów „najlepszego ze światów”. Tym samym kolejne nagranie czyichś wspomnień, mogące niejednokrotnie być jedynym śladem po jakimś aspekcie łagrowej rzeczywistości, pozostawało niezrealizowane.

      Mówiąc wprost – u podłoża mojego buntu leży samo sformułowanie tematu konferencji.