z Wesleyan University Scott Plous opublikował list do redakcji „New York Timesa”, opowiadając się za tym rozwiązaniem. Złoszcząc się, że „The Times” nazwał je „fałszywym mięsem”, Plous protestował: „Komercyjny rozwój mięsa z tkanki zwierzęcej nie przyniesie w rezultacie fałszywego mięsa, tak jak klonowanie owcy nie doprowadziło do powstania fałszywej owcy. Wręcz przeciwnie: techniki laboratoryjne pozwalają uzyskać czystsze mięso, nieskażone hormonami, pestycydami, bakteriami E. coli czy konserwantami. Dlatego też trafniejszą nazwą dla końcowego produktu byłoby czyste mięso”.
Bruce Friedrich z GFI przekonywał kolegów, że termin „czyste mięso” przypomina nazywanie odnawialnych źródeł energii „czystą energią”. Ogólna kategoria obejmuje różne rodzaje źródeł energii przyjaznych dla środowiska: słoneczną, wiatrową, geotermalną i tak dalej. A skoro hodowla produktów zwierzęcych wymaga znacznie mniej zasobów i powoduje znacznie mniej zmian klimatycznych niż chów zwierząt, porównanie do czystej energii wydawało się trafne.
Co ważniejsze – twierdzi Friedrich – korzyści związane z bezpieczeństwem żywności, to znaczy brak czynników patogenetycznych takich jak E. coli czy salmonella, czynią określenie „czyste” jeszcze bardziej stosownym. W odróżnieniu od konwencjonalnego mięsa, które jest zazwyczaj tak pełne bakterii, że należy dezynfekować lady, na których leżało, czyste mięso jest bezpieczne także na surowo – większe ryzyko skażenia niosą nasze dłonie niż samo mięso.
Kiedy Friedrich zaczął używać przymiotnika „czyste”, zauważył, że reakcja jest znacznie lepsza niż w przypadku słowa „hodowane”. Obrzydzenie, z którym często reagowali ludzie, gdy opowiadał im o hodowaniu mięsa poza organizmem zwierzęcia, zostało zastąpione pytaniem o to, co czyni je czystym, dzięki czemu mógł opowiadać o jego zaletach, a nie tylko o sposobie produkcji.
Sam byłem świadkiem tego, o czym opowiadał Friedrich, na konferencji, którą współorganizowałem w Waszyngtonie pod hasłem The Future of Food [Przyszłość jedzenia]. Friedrich występował w panelu razem z Susie Weintraub, wiceprezes wykonawczą marketingu strategicznego i doskonałości biznesowej w największej firmie cateringowej na świecie – Compass Group. W 2016 roku magazyn „Fortune” nazwał Weintraub „jedną z najbardziej innowacyjnych kobiet w świecie jedzenia”, często uznawana jest też za jedną z najważniejszych osób w całej branży spożywczej. Kiedy Friedrich opowiadał o tym, dlaczego GFI woli mówić o „czystym mięsie” zamiast o „hodowanym”, Weintraub od razu zareagowała pozytywnie. Zawołała do zebranych: „Cieszę się, że dokonaliśmy tej zmiany […] to właśnie takie drobiazgi jak przejście od «mięsa hodowanego w laboratorium» – co to w ogóle jest? – do «czystego mięsa», które brzmi znacznie lepiej. Ludzie są na nie dużo bardziej otwarci”. W 2016 roku portal Quartz opublikował tekst o krucjacie Friedricha na rzecz zmiany nazwy pod tytułem, który on sam uznał za niezbyt udany: „Pragnąć skusić ludzi zniechęconych do mięsa hodowanego w laboratorium, branża chce je nazwać tak”. Sam tekst był jednak sensowny. Dziennikarz Chase Purdy zauważył:
Badania sugerują, że największy wpływ na opinię o konkretnym produkcie ma to, jakiego smaku ludzie się „spodziewają”. Zabawne, zachęcające nazwy nadawane zdrowemu jedzeniu zwiększają chęć spróbowania go. Dlaczego nie nazwać brokułów „zielonymi kąskami”, a marchwi „słonecznymi karotkami”? Zmiana nazw jedzenia, by brzmiały bardziej zachęcająco, przyniosła wzrost sprzedaży warzyw w szkolnych stołówkach o dwadzieścia siedem procent.
Kolejne głosowania i grupy fokusowe prowadzone w 2016 roku przez zajmującą się promowaniem skutecznej dobroczynności dla zwierząt organizację Animal Charity Evaluators i w 2017 roku przez New Harvest potwierdziły odkrycia GFI: „czyste” zwyciężało z „hodowanym”, i tak większość firm z branży rolnictwa komórkowego zdecydowała się używać nowej nazwy.
NAWET JEŚLI ZOSTAWIMY DYSKUSJĘ O NAZWIE, wciąż wiele musi się wydarzyć, nim czyste mięso stanie się produktem opłacalnym – a tym bardziej na tyle popularnym, aby odmienić przemysł spożywczy. Wczesne wysiłki New Harvest miały na celu organizację europejskich konferencji i innych wydarzeń na temat hodowanego mięsa, aby zwiększyć świadomość i znaleźć źródła finansowania. Ponieważ jednak Matheny prowadził organizację sam, jednocześnie studiując i pracując, nie poczynił wielkich postępów. Nie wyprodukowano ani grama mięsa, a marzenie o jego sprzedaży wciąż wydawało się odległe. Po zrobieniu dyplomu w 2009 roku bogatszy o kolejne tytuły naukowe – BA, MBA, MPH i PhD (licencjat w dziedzinie nauk humanistycznych, magister studiów menedżerskich, magister do spraw zdrowia publicznego, doktor) – Matheny zaczął pracować dla federalnej Agencji ds. Projektów Badawczych Zaawansowanej Obrony [Intelligence Advanced Research Projects Activity, IARPA].
Przekonany, że technologia może znacząco wpłynąć na dobrobyt i że jedynym prawdziwym zagrożeniem dla technologicznego postępu jest globalna katastrofa, Matheny skupił swoją energię na pracy w IARPA, by zmniejszyć ryzyko wojny, epidemii i awarii technologicznych. I właśnie wtedy, gdy miał poczucie, że zaniedbuje New Harvest, studentka biologii molekularnej i komórkowej z Kanady Isha Datar napisała pracę o potencjale hodowanego mięsa i wysłała ją do Matheny’ego z prośbą o opinię.
W 2010 roku czasopismo „Food Science and Emerging Technologies” opublikowało artykuł Datar Possibilities for an In-vitro Meat Production System [Możliwości systemu produkcji mięsa in vitro]. Stara nazwa wróciła, Matheny jednak i tak był bardzo podekscytowany, że ktoś jeszcze na poważnie zajął się tematem. Pełna zapału Datar szybko zaczęła reprezentować New Harvest na spotkaniach na całym świecie. W 2012 roku Matheny uczynił Datar dyrektorką zarządzającą – i pierwszą pracowniczką – New Harvest. W 2013 roku Datar wzbudziła podczas TEDxToronto tak duże zainteresowanie sponsorów, że New Harvest mogło zacząć przydzielać granty badawcze i organizować własne konferencje.
Jak przekonamy się w kolejnych rozdziałach, dwie z opisanych w niej firm, Perfect Day (która produkuje mleko) i Clara Foods (producent białek jaj), zostało współzałożonych przez Datar, a część badań prowadzonych, aby pokonać przeszkody na drodze do wprowadzenia tych produktów na rynek, jest sponsorowana przez New Harvest.
– Trudności, które stoją na drodze rolnictwa komórkowego, to nie brak doświadczenia i z pewnością nie brak zainteresowania – zauważa Datar w skromnym biurze New Harvest w Nowym Jorku. – Największy problem to po prostu brak funduszy. Jeśli chodzi o inżynierię tkankową, sponsoruje się prawie wyłącznie badania medyczne, niedotyczące żywności. Musimy to zmienić.
W tym celu Datar stworzyła we współpracy z Uniwersytetem Tufts Fundusz Hodowli Tkanek New Harvest [New Harvest Cultured Tissue Fellowship], w ramach którego jedna osoba może podjąć studia podyplomowe w uniwersyteckim Centrum Inżynierii Tkankowej [Tissue Engineering Research Center]. Pod koniec studiów pierwsza stypendystka Natalie Rubio otrzyma pierwszy dyplom doktorski z rolnictwa komórkowego.
Gdy Datar zastanawia się, czy ludzie zechcą jeść mięso, które próbuje stworzyć, czuje się pewnie.
– Jeśli nie przeszkadza nam traktowanie zwierząt gospodarskich jak bioreaktorów i selektywna hodowla mająca na celu maksymalny rozrost mięśni, dlaczego całkiem nie usunąć zwierząt i nie zająć się wyłącznie hodowlą mięśni?
Jednocześnie Datar zwraca uwagę, że rewolucja rolnictwa komórkowego, którą chciałaby rozpocząć, dotyczy nie tylko jedzenia. Istnieją już firmy produkujące hodowaną skórę, jedwab, a nawet piżmowe perfumy – bez udziału zwierząt – które to produkty mogą stanowić dobry argument dla nieprzekonanej opinii publicznej. Podobnie jak kiedyś w dziedzinach transportu i oświetlenia, branże, które przez lata były uzależnione od zwierząt, mierzą się teraz z zalewem start-upów starających się odesłać współczesne modele działania