Ronen Bergman

Powstań i zabij pierwszy


Скачать книгу

Dagan, dyrektor Mossadu, legendarny szpieg i skrytobójca, wszedł do pokoju, podpierając się laską.

      Używał jej, odkąd został ranny w wybuchu miny podłożonej przez palestyńskich terrorystów, z którymi, w latach siedemdziesiątych, walczył w Strefie Gazy jako członek sił specjalnych. Dagan, mający pewne pojęcie o sile mitów i symboli, nie dementował plotek, jakoby w lasce ukryto ostrze wysuwające się za naciśnięciem guzika.

      Był niewysokim mężczyzną o tak ciemnej karnacji, że wszyscy się dziwili, gdy dowiadywali się, że pochodzi z Polski. Sprawiał wrażenie człowieka nieprzywiązującego przesadnej wagi do stroju. Akurat tego dnia miał na sobie prostą, rozpiętą pod szyją koszulę, lekkie czarne spodnie i czarne buty. Emanował pewnością siebie, miał niezaprzeczalną charyzmę i roztaczał aurę spokoju, chociaż czasami potrafił też wzbudzać strach.

      Sala konferencyjna, do której wszedł Dagan tego popołudnia, 8 stycznia 2011 roku, mieściła się w Akademii Mossadu na północy Tel Awiwu. Po raz pierwszy w dziejach szef agencji wywiadowczej miał się spotkać z dziennikarzami w sercu jednego z najpilniej strzeżonych i najtajniejszych obiektów w Izraelu.

      Dagan nie przepadał za mediami. „Doszedłem do wniosku, że to nienasycony potwór – zwierzył mi się później – więc nie ma sensu wchodzić z nim w bliższe relacje”5. Mimo to trzy dni przed spotkaniem ja i kilku innych korespondentów otrzymaliśmy poufne zaproszenia. Bardzo się zdziwiłem. Przez całą dekadę nie szczędziłem Mossadowi, a szczególnie Daganowi, słów krytyki, co niejednokrotnie doprowadzało go do szewskiej pasji6.

      Pracownicy Mossadu zrobili wszystko, aby podtrzymywać atmosferę tajemniczości. Polecili nam zjawić się na parkingu Cinema City, kina niedaleko siedziby agencji, i zostawić w samochodach wszystko z wyjątkiem notesów i przyborów do pisania.

      – Zostaniecie gruntownie przeszukani, chcemy wam oszczędzić nieprzyjemności – powiedzieli nam funkcjonariusze z eskorty, po czym zawieźli nas busem o przyciemnianych szybach do głównej siedziby agencji. Pokonaliśmy automatycznie otwierane bramki i minęliśmy elektroniczne znaki informujące wchodzących, co można wnieść, a co jest zabronione. Potem czekało nas skanowanie wykrywaczem metalu – czy aby na pewno nie wnosimy sprzętu audio-wideo. W końcu znaleźliśmy się w sali konferencyjnej, do której kilka minut później wszedł Dagan i zaczął się z nami po kolei witać. Kiedy dotarł do mnie, uścisnął mi rękę i powiedział z uśmiechem:

      – Prawdziwy z ciebie bandyta.

      A potem usiadł. Towarzyszyli mu rzecznik premiera Binjamina Netanjahu i szefowa cenzury wojskowej w stopniu generała brygady (Mossad podlega urzędowi rady ministrów i w świetle prawa informowanie o jakichkolwiek jego działaniach jest poddane cenzurze). Oboje ci urzędnicy myśleli, że Dagan zorganizował coś w rodzaju oficjalnego pożegnania z dziennikarzami, którzy opisywali jego kadencję, i nie powie niczego konkretnego i kontrowersyjnego.

      Cóż, mylili się. W miarę jak dyrektor przemawiał, oczy rzecznika premiera robiły się coraz większe.

      – Uraz krzyża ma pewne zalety – rozpoczął. – Dostaje się zaświadczenie lekarskie, że nie jest się pozbawionym kręgosłupa.

      Bardzo szybko się zorientowaliśmy, że nie był to zwykły, nic nieznaczący żart, ponieważ Dagan przystąpił do gwałtownego ataku na premiera Izraela. Twierdził, że Binjamin Netanjahu zachowuje się nieodpowiedzialnie i z egoistycznych pobudek wiedzie kraj do katastrofy.

      – To, że ktoś został wybrany, nie oznacza jeszcze, że jest inteligentny – zadrwił.

      To był ostatni dzień jego urzędowania. Netanjahu pokazał mu drzwi, a Dagan, którego życiowym marzeniem było pozostanie na stanowisku szefa izraelskiego wywiadu do śmierci, nie zamierzał czekać z założonymi rękami. Ostry kryzys zaufania między nimi dotyczył dwóch spraw ściśle związanych z ulubionym orężem Meira Dagana: skrytobójstwami.

      Osiem lat wcześniej Ariel Szaron mianował Dagana szefem Mossadu i polecił mu pokrzyżować plany nuklearne Iranu, które obaj postrzegali jako śmiertelne zagrożenie dla Izraela. Dagan wywiązywał się z tego zadania na wiele sposobów. Najtrudniejszym, lecz również, jego zdaniem, najskuteczniejszym, było zidentyfikowanie naukowców pracujących nad bronią jądrową, zlokalizowanie ich i eliminacja. Funkcjonariusze Mossadu wyznaczyli piętnaście osób i zlikwidowali sześć (głównie w drodze do pracy). Użyli do tego bomb z zapalnikami czasowymi, przymocowywanych do samochodów przez motocyklistę. W kolejnym zamachu zginęło siedemnastu członków irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej oraz generał Hassan Tehrani Moghaddam, szef programu rakietowego.

      Chociaż te operacje i wiele innych przeprowadzonych przez Mossad (niektóre we współpracy ze Stanami Zjednoczonymi) zakończyły się sukcesem, Netanjahu i minister obrony Ehud Barak uważali, że przydatność tego rodzaju akcji zmalała. Uznali, że nie są one wystarczająco skuteczne i tylko bombardowanie obiektów wojskowych w Iranie definitywnie zahamuje rozwój prac nad bronią jądrową.

      Dagan ostro sprzeciwiał się temu pomysłowi. Przeczył on wszystkiemu, w co wierzył: że otwarte działania wojenne powinno się prowadzić dopiero wtedy, gdy ma się nóż na gardle, w sytuacjach, kiedy nie ma innego wyjścia. W innym wypadku powinno się stosować tajne operacje.

      „Zamachy – twierdził – oddziałują na morale i mają skutek praktyczny. Nie sądzę, żeby wiele osób mogło zastąpić Napoleona, Roosevelta czy Churchilla. Z pewnością aspekt osobisty odgrywa tu znaczącą rolę. To prawda, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale to istotna różnica, czy zastąpimy ich kimś z charakterem, czy osobą całkowicie bez wyrazu”.

      Co więcej, według Dagana zamachy „są o wiele bardziej moralne” niż wojna. Wystarczy wyeliminować kilka ważnych osób, żeby ta druga możliwość okazała się niepotrzebna, a tym samym ocalić życie wielu żołnierzy i cywilów po obu stronach. Atak na Iran doprowadziłby do konfliktu na wielką skalę na Bliskim Wschodzie, a być może nie przyniósłby nawet całkowitego zniszczenia irańskich obiektów wojskowych.

      Wreszcie, uważał Dagan, wojna Izraela z Iranem byłaby podważeniem jego kariery. W podręcznikach historii będzie się dowodzić, że nie sprostał zadaniu, które wyznaczył mu Szaron: nie udało mu się zniszczyć nukleranych zapędów Iranu przez zastosowanie tajnych akcji, bez uciekania się do otwartych działań.

      Sprzeciw Dagana i naciski ze strony dowódców wojskowych i wywiadu doprowadziły do tego, że ciągle odkładano atak. Dagan rozmawiał nawet na temat planów Izraela z dyrektorem CIA Leonem Panettą (premier twierdził, że uczynił to bez jego zgody); wkrótce potem prezydent Obama odradził Netanjahu bombardowanie.

      Napięcie między Daganem a premierem sięgnęło zenitu w 2010 roku, w siódmym roku urzędowania tego pierwszego7. Dagan wysłał dwudziestu siedmiu funkcjonariuszy Mossadu do Dubaju, żeby pozbyli się ważnego bojownika Hamasu, palestyńskiej organizacji terrorystycznej. Zadanie wykonano: skrytobójcy dostali się do pokoju hotelowego ofiary, podali paraliżujący specyfik i zdołali uciec z kraju, zanim odkryto ciało. Jednak niedługo potem okazało się, że popełnili mnóstwo błędów – zapomnieli o kamerach telewizji przemysłowej; używali tych samych fałszywych paszportów, co ich koledzy, którzy przedtem przebywali w Dubaju, śledząc przyszłą ofiarę; wreszcie ich rozmowy telefoniczne bez problemu namierzyła miejscowa policja. Wkrótce widzowie na całym świecie mieli okazję obejrzeć materiały wideo ukazujące ich twarze i otrzymali kompletny zapis ich poczynań. Odkrycie, że za tą operacją stoi Mossad, sprowadziło na agencję poważne kłopoty, jak również głęboko zawstydziło Izrael, który po raz kolejny został przyłapany na tym, że funkcjonariusze jego tajnych służb posługują się fałszywymi paszportami zaprzyjaźnionych państw