etycznych ustala się skale wartości, którymi człowiek powinien się kierować w swoim postępowaniu, choć nie zawsze tak robi. Ich autorzy przypisują sobie prawo decydowania o tym, co jest dobre, a co złe, i wskazywania ludziom, do jakiego dobra najwyższego powinni dążyć. Etyka jest dyscypliną normatywną, jej celem jest poznanie dotyczące tego, jak powinno być. Nie jest neutralna wobec faktów, lecz ocenia je z punktu widzenia arbitralnie przyjętych norm.
W prakseologii i ekonomii mamy do czynienia z innym ujęciem. Naukowcy zajmujący się tymi dyscyplinami są całkowicie świadomi tego, że ostatecznych celów ludzkiego działania nie da się analizować z punktu widzenia jakichś absolutnych norm. Ostateczne cele są ostatecznymi danymi; są one czysto subiektywne. Różne osoby mają różne cele, a u tej samej osoby cele zmieniają się w czasie. Prakseologia i ekonomia zajmują się środkami służącymi osiągnięciu celów wybranych przez działającego człowieka. Nie zajmują żadnego stanowiska wobec takich zagadnień, jak to, czy sybarytyzm jest czymś lepszym od ascetyzmu, czy nie. Oceniają środki, posługując się tylko jednym kryterium, a mianowicie odpowiadając na pytanie, czy zapewniają one osiągnięcie celów, do których dążą działające jednostki.
W ekonomii pojęcia nienormalności i wynaturzenia nie mają racji bytu. Ekonomia nie mówi o żadnym człowieku, że jest nienormalny, ponieważ woli to, co nieprzyjemne, szkodliwe i bolesne, od tego, co przyjemne, korzystne i kojące. Mówi tylko, że jest on inny niż pozostali ludzie, że lubi to, czego inni nie znoszą, że uważa za pożyteczne to, czego inni unikają, że czerpie przyjemność z doświadczania bólu, przed którym inni starają się uchronić, bo wywołuje cierpienie. Przeciwstawne pojęcia normalności i wynaturzenia mogą być użyte w znaczeniu antropologicznym dla odróżnienia tych osób, które zachowują się tak jak większość ludzi, oraz outsiderów i osób o nietypowych upodobaniach. Można im również nadać sens biologiczny i stosować wobec tych, których postępowanie służy zachowaniu sił życiowych, oraz tych, którzy działają w sposób autodestrukcyjny. Można używać tych pojęć w znaczeniu etycznym, przeprowadzając podział na tych, którzy postępują właściwie, oraz tych, którzy zachowują się nie tak, jak powinni. Jednakże w teoretycznej nauce o ludzkim działaniu nie ma miejsca na takie rozróżnienia. Każda analiza ostatecznych celów musi być czysto subiektywna, a więc arbitralna.
Wartość to znaczenie, jakie działający człowiek przypisuje ostatecznym celom. Zasadnicza, pierwotna wartość jest przypisywana tylko celom ostatecznym. Środki są oceniane wtórnie w zależności od ich przydatności w dążeniu do ostatecznych celów. Ocena ich wartości wynika z oceny celów, którym służą. Środki mają dla człowieka znaczenie tylko ze względu na to, że umożliwiają mu osiągnięcie określonych celów.
Wartość nie należy do istoty rzeczy, nie tkwi w ich wnętrzu. Jest w nas; jest sposobem, w jaki człowiek reaguje na warunki swojego otoczenia.
Wartość nie tkwi też w słowach ani doktrynach. Wyraża się w postępowaniu człowieka. Nie jest istotne to, co ludzie lub grupy ludzi mówią na temat wartości, lecz to, jak postępują. Krasomówstwo moralistów i pompatyczny styl programów partyjnych mają jako takie pewne znaczenie. Wpływają one jednak na wydarzenia rozgrywające się w świecie ludzi tylko w takim stopniu, w jakim rzeczywiście kształtują działania jednostek.
3. Skala potrzeb
Ludzie najczęściej – wbrew własnym deklaracjom – dążą przede wszystkim do poprawy materialnych warunków życia. Chcą więcej i lepiej jeść, chcą lepszych domów, ubrań i mnóstwa rozmaitych udogodnień. Chcą być bogaci i zdrowi. Psychologia stosowana, traktując te cele jako dane ostateczne, próbuje wskazać, jakie najlepiej zastosować środki do osiągnięcia możliwie największej satysfakcji. Z tego punktu widzenia dokonuje ona rozróżnienia między „prawdziwymi” potrzebami człowieka a wyimaginowanymi lub fałszywymi zachciankami. Poucza ludzi o tym, jak powinni postępować i z jakich korzystać środków.
Znaczenie takich doktryn jest oczywiste. Psycholog czyni – ze swojego punktu widzenia – słusznie, dokonując podziału na działania sensowne oraz działania, które nie doprowadzą do celu. Ma rację, gdy rozsądne metody odżywiania się przeciwstawia dietom szkodliwym. Może potępić pewne rodzaje zachowań jako absurdalne i sprzeczne z „prawdziwymi” potrzebami. Takie oceny nie mają jednak sensu w nauce zajmującej się ludzkim działaniem. Dla prakseologii i ekonomii nie ma znaczenia to, co człowiek powinien robić, lecz to, co robi. Higiena być może słusznie nazywa alkohol i nikotynę truciznami, ale ekonomia musi wyjaśnić, dlaczego ceny tytoniu i wódek są takie, jakie są, a nie jakie byłyby w innych okolicznościach. Ekonomia nie zajmuje się tym, jakie byłyby ceny tych produktów w innej sytuacji.
W ekonomii nie ma miejsca na skalę potrzeb inną niż skala wartości przejawiająca się w postępowaniu człowieka. Ekonomia zajmuje się człowiekiem takim, jakim on jest, słabym, popełniającym błędy – a nie idealnymi istotami, o wiedzy i doskonałości przysługującej tylko bogom.
4. Działanie jako wymiana
Działanie to próba zastąpienia mniej satysfakcjonującego stanu rzeczy bardziej satysfakcjonującym. Taką dobrowolnie podjętą próbę poprawy sytuacji nazywamy wymianą. Sytuacja mniej pożądana zostaje zmieniona na bardziej pożądaną. Rezygnujemy z czegoś, co daje nam mniejszą gratyfikację, żeby otrzymać coś, co daje większe zadowolenie. To, z czego rezygnujemy, nazywamy ceną, jaką trzeba zapłacić za osiągnięcie pożądanego celu. Wartość płaconej ceny nazywa się kosztami. Koszty są równe wartości, jaką przypisujemy satysfakcji, której trzeba się wyrzec, żeby osiągnąć upragniony cel.
Różnica między wartością płaconej ceny (poniesionymi kosztami) a wartością osiągniętego celu nazywa się zarobkiem, zyskiem lub przychodem netto. Zysk w tym podstawowym znaczeniu jest czysto subiektywny, stanowi wzrost zadowolenia działającego człowieka, jest zjawiskiem psychicznym, którego nie da się ani zmierzyć, ani zważyć. Można mówić, że pozbyliśmy się odczuwanego dyskomfortu w większym lub mniejszym stopniu; ale to, jak duże musi być zadowolenie, żeby przewyższyło intensywnością inny stan zadowolenia, wiemy tylko za sprawą naszych odczuć; nie da się tego ustalić i określić w sposób obiektywny. Ocena wartości nie oznacza mierzenia, lecz porządkowanie według pewnej skali, ustalanie względnego położenia. Ocena ta odzwierciedla porządek naszych upodobań i ich kolejność, ale nie jest pomiarem wielkości ani wagi. Można do niej stosować wyłącznie liczby porządkowe, a nie kardynalne.
Mówienie o kalkulacji wartości jest jałowe. Kalkulacja jest możliwa wyłącznie w wypadku liczb kardynalnych. Różnica między oceną wartości dwóch stanów rzeczy należy całkowicie do sfery psychicznej i osobistej. Nie da się jej rzutować na świat zewnętrzny. Może ją odczuwać tylko jednostka. Nie można jej wyrazić ani się nią podzielić z drugim człowiekiem. Jest stopniem intensywności.
Fizjologowie i psychologowie opracowali różne metody, które według nich mają zastępować niewykonalny pomiar intensywności. Ekonomia nie musi zajmować się tymi kontrowersyjnymi półśrodkami. Nawet ich zwolennicy zdają sobie sprawę, że nie da się tych metod zastosować do sądów wartościujących. A choćby się dało zastosować, to nie miałoby to żadnego znaczenia dla zagadnień ekonomicznych. Ekonomia zajmuje się bowiem działaniem jako takim, a nie psychicznymi faktami, których skutkiem są określone działania.
Bardzo często się zdarza, że jakieś działanie nie doprowadza do osiągnięcia zamierzonego celu. Czasami rezultat działania jest wprawdzie gorszy od oczekiwanego, ale mimo to stanowi postęp w porównaniu z poprzednim stanem rzeczy; wtedy nadal możemy mówić o zysku, choć jest on mniejszy od oczekiwanego. Może się jednak zdarzyć, że działanie doprowadzi do powstania sytuacji mniej pożądanej niż stan rzeczy, który miała zastąpić. Wówczas różnica między oceną wartości rezultatu a poniesionymi kosztami