Marcin Brzostowski

Złote spinki Jeffreya Banksa


Скачать книгу

ale dziadunio nie doczekał naszej rocznicy i nie mógł osobiście wręczyć ci tego prezentu.

      – Jest od niego?

      – Tak.

      – A co to?

      – Na chwilę przed śmiercią dziadunio poprosił mnie, abym wręczyła ci jego złote spinki.

      – Te spinki? – zdziwił się.

      – Owszem, mój drogi. Dokładnie te same spinki, które uratowały mu życie w Paryżu, gdy próbował go zastrzelić jakiś nieszczęsny esesman.

      – Naprawdę? Dla mnie?

      – Dziadunio powiedział mi na ucho, że zasługujesz na to, aby je nosić. Dodał jeszcze, że tylko tobie w tej rodzinie mogą się one przydać.

      – Rozumiem… – Uśmiechnął się w myślach.

      – Dlatego też – Elizabeth wręczyła mężowi pudełeczko – załóż je dzisiaj i najlepiej ich w ogóle nie zdejmuj. Przecież wiesz, jaki to skarb.

      – Oczywiście, Elizabeth.

      – I nie zapomnij o naszej kolacji.

      – Nie zapomnę.

      Jeffrey Banks z przejętą miną otworzył pudełeczko i wyjął z niego złote spinki, które przypadły mu w spadku po Attyli Youngu II. Nie spodziewał się, że zostanie tak hojnie obdarowany, chociaż były powody, aby przypuszczać, że pan admirał miał do niego niejaką słabość. O przyczynach ich zażyłości wiedzieli tylko oni dwaj i przez lata dawali skuteczny odpór wszystkim ciekawskim. Dlatego gdy Jeffrey Banks położył spinki na dłoni i poczuł ich ciężar, zdał sobie sprawę z tego, że jest jedyną osobą na świecie, która zna ich prawdziwą historię.

      Zwiędłe róże

      Symons Street, Londyn, godzina 6.00

      Zgodnie z danymi, które skrywał paszport oprawiony w skórę anakondy, Ezekiel Horn miał czterdzieści trzy lata i urodził się w Moston, niewielkiej miejscowości blisko Manchesteru. Jego ojciec, John, był ogrodnikiem, natomiast matka, Teresa, pracowała w pralni i przez połowę życia zajmowała się praniem brudów po innych, bardziej od niej majętnych obywatelach Zjednoczonego Królestwa. Pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia Hornowie przenieśli się do Oxfordu, gdzie głowa rodziny objęła dobrze płatną posadę na terenie uczelni. Ich warunki bytowe poprawiły się na tyle, że Teresa Horn zajęła się prowadzeniem domu, natomiast Ezekiel mógł skoncentrować się wyłącznie na nauce. Do tej pory, aby wspomóc finansowo rodzinę, był zmuszony imać się przeróżnych zajęć, takich jak przeprowadzki czy proste prace polowe.

      Po ukończeniu szkoły Ezekiel zdecydował, że pójdzie w ślady ojca i tak jak on zostanie ogrodnikiem. Dzięki koneksjom rodziciela osiemnastoletni Ezekiel otrzymał posadę opiekuna terenów zielonych i przez jakiś czas był sumiennym oraz oddanym obowiązkom uniwersyteckim ogrodnikiem. Obcując jednak ze studentami, których nierzadko stać było na rozbijanie się drogimi samochodami czy spędzanie całych dni w pubach, szybko pojął, że praca nie musi wypełniać całego życia. Ponadto zrozumiał, że dzięki wykonywanej profesji nigdy nie osiągnie statusu materialnego, o którym zawsze marzył i do którego aspirował. Dlatego gdy ostatecznie uznał, że ma w dupie słabo opłacaną harówkę, przestał się przykładać do obowiązków i przez cały czas kombinował, w jaki sposób mógłby się szybko wzbogacić.

      Traf chciał, że któregoś dnia podszedł do niego student i bez słowa wstępu zapytał, czy przypadkiem nie mógłby załatwić kilku skrętów. W pierwszej chwili Ezekiel nie wiedział, co ma odpowiedzieć, jednak zebrał się w sobie i postanowił zawierzyć instynktowi. Z miną wytrawnego pokerzysty przyjął zlecenie chłopaka, a następnego dnia, już po sfinalizowaniu transakcji, poprosił go o rozreklamowanie swoich usług w gronie znajomych. Student, rzecz jasna, przystał na jego prośbę i w ten oto sposób, w czasie kilku, najwyżej kilkunastu tygodni, Ezekiel Horn stał się znanym dilerem narkotyków na terenie uczelni, a ponadto zaczął wcielać w życie plan zostania milionerem oraz dorobił się oryginalnego przezwiska „Oxford”, które przylgnęło do niego na całe życie. Jego największym osiągnięciem było jednak poznanie Jeffreya Banksa, studenta historii, który z klienta szybko stał się kumplem, a następnie jedynym i wiernym przyjacielem. To za namową przyszłego ministra spraw wewnętrznych Ezekiel Horn przeniósł się do Londynu i rozwinął gangsterskie skrzydła. Chociaż z biegiem lat ich życiowe drogi nieco się od siebie oddaliły, to wyłącznie dziecko lub ślepiec mogliby uznać, że stracili oni ze sobą kontakt i przestali być przyjaciółmi.

      Tego ranka Ezekiela Horna nie przywołał do rzeczywistości budzik, tylko ćwiczone usta Pięknej Sary Lou. Dziewczyna postanowiła pomóc przyjacielowi i ożywić jego martwego ptaka. Piękną Sarę Lou Ezekiel Horn poznał jakieś dwa lata temu, gdy sprzedała mu bilet w kasie londyńskiego zoo. Jako koneser kobiecego piękna szybko ocenił, że blondynka jest zbyt seksowna, aby zmarnować życie na państwowej posadzie i nie skorzystać z tego, co podarowała jej matka natura. Dlatego zaproponował jej pracę w jednym ze swoich pubów, gdzie dziewczyna w ekspresowym tempie podbiła serca klientów. W ciągu kilku miesięcy stała się jedną z najbardziej rozchwytywanych panien do towarzystwa, to znaczy dziwką, co przysporzyło korzyści zarówno opiekunowi, jak i jej samej. Poza tym połączyło ich coś na kształt uczucia, więc spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Życie spłatało jednak Ezekielowi figla, gdyż od pewnego czasu mógł jedynie podziwiać jej idealnie zgrabną sylwetkę, natomiast w żaden sposób nie był w stanie konsumować ich związku. Jeden z jego organów zapadł w zimowy sen, a raczej znajdował się w stanie śpiączki, i nawet fachowa pomoc blondynki nie mogła zmienić zaistniałego stanu rzeczy.

      Wyczerpana poranną aktywnością Piękna Sara Lou podniosła głowę, po czym wstała z kolan i zalotnym krokiem zbliżyła się do fotela. Po chwili usiadła i z miną przepełnioną troską oświadczyła:

      – Nic z tego nie rozumiem.

      – Ja też.

      – Ty nie musisz.

      – To znaczy?

      – Przecież jestem profesjonalistką – powiedziała nagle z ożywieniem. – Mnie się to po prostu nie zdarza!

      – A co ja mam powiedzieć? – Ezekiel Horn o mało nie wybuchnął płaczem. – No co?

      – Kiedy to się zaczęło?

      – Jakiś miesiąc temu.

      – Nie żartuj.

      – No, może dwa.

      – A dokładnie? – wycedziła przez zęby.

      – Nie pamiętam.

      – Nie udawaj, przecież cię znam.

      – OK. – Kochanek dał za wygraną. – To się stało w połowie kwietnia.

      – Słucham?

      – Dokładnie w sobotę, dziewiętnastego kwietnia.

      – Ale od czego, Ezekiel, od czego?

      – I tak nie uwierzysz.

      – Uwierzę.

      – Nie sądzę.

      – Zaufaj mi. I wyrzuć to w końcu z siebie!

      Załamany Ezekiel Horn zarzucił kołdrę na nagie ciało i, sięgając po paczkę papierosów, która leżała na nocnym stoliku, wypalił:

      – To wszystko przez Manchester!

      – Jaki Manchester?

      – Przecież nie City – syknął z oburzeniem.

      – Chodzi o futbol?

      – Tak, mam na myśli Manchester. Ale United.

      – To