jej nie martwiła: chociaż lubiła dobrze zjeść, nie była żarłokiem. Tak naprawdę niepokoiło ją to, że być może zaczyna się starzeć.
Dziś obchodziła czterdzieste urodziny.
Zawsze była szczupła i dobrze wyglądała w drogich, szytych na miarę ubraniach. Nienawidziła prostych sukien o obniżonej talii z lat dwudziestych i ucieszyła się, gdy znów wróciły do łask stroje dopasowane do figury. Poświęcała dużo czasu i pieniędzy na zakupy, i lubiła to robić. Czasem używała wymówki, że zajmując się modą, musi dbać o swój wygląd, lecz prawdę powiedziawszy, robiła to dla przyjemności.
Jej ojciec otworzył fabrykę butów w Brockton w stanie Massachusetts, w pobliżu Bostonu, w 1899 roku, kiedy urodziła się Nancy. Zdobył wysokiej klasy buty przysłane mu z Londynu i produkował ich tanie wersje, a potem wykorzystał to w swojej kampanii reklamowej. W jego ogłoszeniach londyńskie buty za dwadzieścia dziewięć dolarów umieszczono obok ich kopii za dziesięć dolarów, poniżej zaś znalazło się pytanie: „Czy widzisz różnicę?”. Ciężko pracował i odniósł sukces. Później, podczas wojny, zdobył pierwsze zamówienia od wojska, które wciąż stanowiły fundament tego interesu.
W latach dwudziestych utworzył sieć sklepów, głównie w Nowej Anglii, sprzedających wyłącznie jego obuwie. Kiedy zaczęła się recesja, zmniejszył liczbę wzorów z tysiąca do pięćdziesięciu i wprowadził standardową cenę sześć dolarów i sześćdziesiąt centów za każdą parę butów, niezależnie od wzoru. To śmiałe posunięcie się opłaciło i kiedy wszyscy konkurenci zbankrutowali, dochody Black’s Boots wzrosły.
Ojciec zwykł mówić, że wyprodukowanie pary kiepskich butów kosztuje tyle samo co produkcja dobrych i nie ma powodu, żeby robotnicy chodzili w byle jakim obuwiu. W czasach, gdy biedacy kupowali buty z tekturowymi podeszwami, które rozlatywały się po kilku dniach, buty Blacka były tanie i trwałe. Ojciec czuł z tego powodu dumę i Nancy także. Jej zdaniem solidne buty, jakie produkowała jej rodzina, usprawiedliwiały posiadanie pięknego domu, w którym mieszkali, oraz wielkiego packarda z szoferem, przyjęcia, eleganckie stroje i służbę. Nie była jednym z tych bogatych dzieciaków, które uważały odziedziczone bogactwo za coś oczywistego.
Chciałaby to samo powiedzieć o swoim bracie.
Peter miał trzydzieści osiem lat. Kiedy ojciec umarł przed pięcioma laty, zostawił Peterowi i Nancy równe udziały w firmie, po czterdzieści procent. Siostra ojca, ciotka Tilly, dostała dziesięć procent, a pozostałe dziesięć otrzymał Danny Riley, stary adwokat ojca, mający nie najlepszą reputację.
Nancy zawsze zakładała, że to ona będzie zarządzać spółką po śmierci ojca, który zawsze wolał ją niż Petera. Nieczęsto spotykało się kobiety piastujące tak odpowiedzialne stanowiska, choć branża odzieżowa była tu chlubnym wyjątkiem.
Ojciec miał zastępcę, Nata Ridgewaya, bardzo zdolnego współpracownika, który jasno dał do zrozumienia, że uważa się za najodpowiedniejszego kandydata na prezesa firmy Black’s Boots.
Jednak Peter też tego chciał, a był synem właściciela. Nancy zawsze doskwierało poczucie winy z powodu tego, że ojciec ją faworyzował. Peter poczułby się upokorzony i bardzo rozczarowany, gdyby nie odziedziczył stanowiska ojca. Nancy nie miała serca zadać mu takiego druzgocącego ciosu. Tak więc zgodziła się, by brat przejął zarządzanie. Razem mieli osiemdziesiąt procent udziałów, więc zakładając, że będą działali zgodnie, mogli dopiąć swego.
Nat Ridgeway odszedł i zaczął pracować w General Textiles w Nowym Jorku. Jego odejście było dużą stratą dla firmy, ale jeszcze większą dla Nancy. Tuż przed śmiercią ojca ona i Nat zaczęli się spotykać.
Nancy nie chodziła na randki, odkąd umarł jej mąż, Sean. Nie miała ochoty. Jednak Nat idealnie wybrał moment, gdyż po pięciu latach zaczęła dostrzegać, że jej życie to wyłącznie praca bez żadnych rozrywek, i dojrzała do małego romansu. Byli na kilku spokojnych obiadach oraz parę razy w teatrze i pocałowała go na dobranoc, bardzo ciepło, jednak do niczego więcej nie doszło, bo wybuchł kryzys, a kiedy Nat odszedł z firmy Blacka, Nancy już na dobre musiała się pożegnać z myślą o romansie i czuła się oszukana.
Nat doskonale radził sobie w General Textiles i teraz był prezesem firmy. Ponadto ożenił się ze śliczną jasnowłosą kobietą o dziesięć lat młodszą od Nancy.
W przeciwieństwie do niego Peter radził sobie kiepsko. Prawda wyglądała tak, że nie nadawał się na prezesa. W ciągu pięciu lat jego rządów firma szybko podupadała. Sklepy już nie przynosiły dochodów, ledwie wychodziły na swoje. Peter otworzył ekskluzywny butik na Piątej Alei w Nowym Jorku, który oferował drogie modne buty dla kobiet i któremu poświęcał cały swój czas i całą swoją uwagę – jednak generował straty.
Tylko fabryka, którą zarządzała Nancy, przynosiła zyski. W połowie lat trzydziestych, gdy Ameryka zaczęła wychodzić z recesji, Nancy postawiła na bardzo tanie kobiece sandałki, które cieszyły się ogromnym powodzeniem. Była przekonana, że przyszłość kobiecego obuwia to lekkie, kolorowe modele, dostatecznie tanie, żeby często je zmieniać.
Mogłaby sprzedawać dwukrotnie więcej, gdyby miała takie możliwości produkcyjne. Jednak jej zyski były zżerane przez straty Petera i nie zostawało nic na rozbudowę fabryki.
Nancy wiedziała, co należy zrobić, żeby uratować firmę.
Trzeba sprzedać sieć sklepów, może ich kierownikom, żeby zgromadzić fundusze na modernizację i przejście na taśmowy system produkcji, jaki wprowadzano we wszystkich nowoczesnych fabrykach obuwia. Peter musiałby przekazać jej zarządzanie i ograniczyć się do prowadzenia sklepu w Nowym Jorku, w ramach ściśle kontrolowanego budżetu.
Była gotowa pozostawić mu tytuł prezesa oraz związany z tym prestiż i nadal subsydiować jego butik z dochodów fabryki – w rozsądnych granicach – ale musiałby oddać jej prawdziwą władzę.
Przedstawiła te propozycje w pisemnym raporcie, przeznaczonym wyłącznie dla niego. Obiecał, że je rozważy. Nancy powiedziała mu, najdelikatniej jak umiała, że nie wolno dopuścić do dalszego pogarszania się kondycji firmy i jeśli nie zgodzi się na jej plan, będzie musiała przedstawić sprawę zarządowi – co oznaczało, że zostanie zwolniony i ona będzie prezesem. Miała szczerą nadzieję, że brat okaże się rozsądny. Gdyby wywołał kryzys, ten z pewnością zakończyłby się jego upokarzającą klęską i nieodwracalnym rozłamem w rodzinie.
Na razie się nie obraził. Wydawał się spokojny, zamyślony, ale wciąż zachowywał się przyjaźnie. Postanowili polecieć razem do Paryża. Peter kupował eleganckie buty do swojego sklepu, a Nancy robiła zakupy u znanych projektantów mody i miała oko na jego wydatki. Uwielbiała Europę, szczególnie Paryż, i niecierpliwie czekała na wyjazd do Londynu – wtedy jednak wybuchła wojna.
Postanowili natychmiast wracać do Stanów, ale – oczywiście – wszyscy inni też, więc mieli duże kłopoty ze znalezieniem miejsc. W końcu Nancy kupiła bilety na statek wypływający z Liverpoolu. Po długiej podróży z Paryża pociągiem i promem dotarli tu wczoraj, a dziś mieli się zaokrętować.
Była zdenerwowana przygotowaniami Europy do wojny. Poprzedniego dnia po południu boy hotelowy przyszedł do jej pokoju i zainstalował w oknie wymyślną światłoszczelną zasłonę. Wszystkie okna musiały być co wieczór dokładnie zasłonięte, żeby miasto nie było widoczne w nocy z powietrza. Szyby pozalepiano na krzyż taśmą klejącą, by odłamki szkła nie latały w powietrzu podczas bombardowania. Przed hotelem ułożono sterty worków z piaskiem, a na jego tyłach znajdował się podziemny schron przeciwlotniczy.
Okropnie się bała tego, że Stany Zjednoczone przystąpią do wojny, a wtedy jej synowie, Liam i Hugh, zostaną powołani do wojska. Gdy naziści doszli