Ałbena Grabowska

Kości proroka


Скачать книгу

nikt mnie nie atakował. – Jestem tu drugi dzień, dopiero się ogarniam. Dajcie mi chwilę.

      Mężczyźni na wyścigi zapewniali, że oczywiście, mamy czas, nie musimy się spieszyć. Dziwnie brzmiały te słowa w ustach policjantów. Nie ma co się spieszyć ze śledztwem, nie denerwuj się, Margarito, nie ma problemu, coś się poradzi. Bułgarska mentalność.

      Przecież lubiłaś to powolne życie w upale, przyznaj się, Margarito. Dziś od świtu nie mogłaś się doczekać, żeby kupić sobie banicę i kiseło mljako.

      – Dzwonimy do katedry – zdecydowałam.

      Milena znalazła w internecie numer do zakrystii. Wykręciłam cyfry, które mi podyktowała. Ciekawe czy chcieli mieć taki staroświecki aparat? Tu wszystko wyglądało jak z lat siedemdziesiątych. Ciężka słuchawka drżała mi w ręku. Z drugiej strony odezwał się kobiecy głos.

      – Parafia Świętego Jana Chrzciciela, niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

      Przedstawiłam się i z grubsza zaczęłam tłumaczyć, o co chodzi.

      – Najlepiej, żeby pani przyszła osobiście. – Usłyszałam kobiecy głos.

      Domyśliłam się, że to zakonnica.

      – Siostro – naciskałam. – Jestem w Bułgarii. Bardzo proszę nam pomóc. Przemysław Tarkowski był kimś więcej niż dobrym katolikiem...

      – Tak, wiem – przerwała mi. – To nasz darczyńca i przyjaciel. Pójdę po księdza Mariana, proszę poczekać. On może z panią porozmawiać.

      Zakryłam ręką słuchawkę i rzuciłam w stronę Nedka:

      – Przynieś nam wody, co?

      Uniósł brwi zdumiony i spojrzał na Milenę. Ta zaczęła dźwigać się z miejsca. Dimityr usadził ją wzrokiem.

      – Przynieś ze dwie butelki – zwrócił się do Nedka.

      W słuchawce odezwał się niski głos.

      – Ksiądz Marian Wicher, w czym mogę pomóc?

      Znów wytłumaczyłam, kim jestem, gdzie przebywam i po co.

      – Czy mogę zadać księdzu kilka pytań? To nie jest oficjalna rozmowa... Chodzi mi o to, że zwracam się do księdza nie jak policjantka. – Którą zresztą nie byłam. Co ty pleciesz, Margarito? Dobrze, że cię nie rozumieją.

      – Już rozmawiałem z policją – powiedział. – I raczej niewiele mam do dodania.

      – Czytałam protokół, wiem – wtrąciłam szybko. – Mnie chodzi o co innego. Czy może mi ksiądz powiedzieć, jakim człowiekiem był Przemysław Tarkowski?

      – Dobry katolik, głęboko wierzący i oddany katedrze. – Padła szybka odpowiedź, jakby ksiądz ją sobie przygotował. Może tylko tak mi się wydawało? Co ma powiedzieć ksiądz z parafii, która dostanie mieszkanie i pokaźną sumę po śmierci gorliwego wyznawcy?

      – To wiemy. Testament nie pozostawia co do tego najmniejszych wątpliwości. ale czy ksiądz wiedział, że pan Tarkowski zapisał wszystkie swoje dobra na rzecz katedry?

      – Wiedziałem. Często o tym mówił. Nie miał krewnych.

      – Naprawdę? I żadnych przyjaciół? Oni często są nam bliżsi niż rodzina.

      – Ja byłem jego przyjacielem. A on moim. Głęboko boleję nad jego stratą.

      – Czy ksiądz wiedział, że pan Tarkowski wybiera się do Bułgarii? – Nasyciłam głos współczuciem.

      – Nie wiedziałem. Nic mi o tym nie mówił. – Znów szybka odpowiedź.

      Chyba nie ma powodu, aby kłamać.

      – Czy zdarzały mu się takie wyjazdy? Mam na myśli ostatnio? Bo jako poseł chyba jeździł częściej?

      – Z tego, co mi wiadomo, to nie. Zdumiała mnie informacja, że zmarł tragicznie w Bułgarii. Jako poseł też prawie nie jeździł. Nie lubił tego. Nie chodził na pielgrzymki. Przyjeżdżał do Częstochowy na Matki Boskiej Zielnej...

      – Nie mówił, że chętnie pojechałby do Bułgarii albo dokądkolwiek? Ludzie jeżdżą na wycieczki.

      – Przemek nie jeździł. Nie lubił ruszać się z Warszawy. Bał się latać samolotem, nie lubił zwiedzać.

      – Nawet zabytków sakralnych?

      – Kilka lat temu wziął udział w naszej parafialnej pielgrzymce do Watykanu. Bardzo długo go namawiałem. Argumentowałem, że każdy dobry katolik powinien odwiedzić Watykan.

      – Jak przebiegała ta pielgrzymka? Czy stało się coś niezwykłego? Czy oddalił się gdzieś? – Serce zaczęło mi bić żywiej.

      – Hmm... – Po chwili milczenia usłyszałam w końcu. – To dziwne, że pani o tym wspomina. Pamiętam, że bardzo interesował się relikwiami. Jakie mają znaczenie dla Kościoła i czy rzeczywiście szczątki świętych się nie rozkładają.

      – Czy potem ksiądz rozmawiał z nim o tym? Czy on jeszcze poruszał ten temat?

      – Nie, a ja nie pytałem.

      – Powiedział ksiądz o tym policji?

      – O czym? Że pytał o szczątki świętych?

      Faktycznie, nawet gdyby powiedział, to cóż zrobić z tą informacją?

      – Nie wspominał o Bułgarii? Może przyjeżdżał tu jako dziecko? Albo lubił bułgarskie wino? Albo arbuzy?

      – Przemek nie pił alkoholu. Źle się po nim czuł. O Bułgarii nie wspominał, chociaż...

      Czekałam w napięciu.

      – Ostatniej niedzieli przed wyjazdem wydawał się jakiś nieswój. Poprosił mnie o spowiedź. Byłem jego spowiednikiem od początku swojej posługi w tej parafii.

      – Nie spowiadał się podczas mszy jak inni?

      – Nie, kiedy odczuwał taką potrzebę, prosił mnie o to. Wtedy także. Zgodziłem się.

      – Spowiadał się? – Z trudem udało mi się ukryć podniecenie.

      – Tak, spowiadał...

      – Wiem, że ksiądz nie może mi nic powiedzieć o tym, co mówił, chociaż...

      – Nie mogę pani przekazać treści spowiedzi, ale proszę mi wierzyć, że nie wyznał mi niczego istotnego dla policji. Naprawdę niczego. Zastanawiałem się nad tym wielokrotnie. Te błahe uchybienia spokojnie mógłby wyznać na spowiedzi powszechnej.

      – Może coś ukrył?

      Znów cisza.

      – Nie wiem...

      – Niech ksiądz mi powie, proszę...

      – Kiedy skończył wyznawać grzechy, zawahał się na ułamek sekundy. Powiedziałem mu wtedy to, co mówię pani teraz. Za te błahostki nie potrzebował rozgrzeszenia. Dałem mu symboliczną pokutę. Tylko że...

      – Miał ksiądz wrażenie, że pan Przemysław czegoś nie wyznał?

      – Od razu nie, ale ze zdumieniem zobaczyłem, że podczas mszy nie przystąpił do komunii świętej. Pomyślałem wtedy, że coś zataił i to przeszkadza mu w przyjęciu ciała Chrystusa.

      – Dziękuję księdzu za pomoc. Ogromnie dziękuję – powiedziałam i gdy już miałam się rozłączyć, coś przyszło mi do głowy. – Jeszcze chwilę...

      – Muszę się przygotować do mszy. – Ksiądz Marian westchnął po drugiej stronie słuchawki.

      – Jeszcze jedno pytanie. Czy zmarły wspominał