że i ciebie żarty się trzymają.
Pawłowski wzruszył ramionami.
– Nazwisko jak nazwisko. Potrzebuję dostarczyć to generałowi.
– To dzwoń do sekretarki. Przyjmą cię z honorami.
– Nie obecnemu. Byłemu. On nie jest w to umoczony. W przeciwieństwie do wicepremiera i kilku ludzi z listy najbogatszych. Że o ludziach z resortu PRL nie wspomnę. Ale ci, którzy go wstawili na stołek, owszem, są na tej liście i ponieważ generał miesiąc temu wypadł z gry, będzie tym bardzo zainteresowany, jak myślę. Nikt nie lubi, jak się bawisz jego kosztem. Sam tego doświadczyłem.
– To jakiś szantaż?
Jesiotr sięgnął po butelkę. Potrząsnął szkłem. Z torby wyciągnął kolejną, ale Norin pokręcił głową. Agent z ciężkim westchnieniem odłożył flaszkę.
– Gra. O Polskę. Pomożesz?
Norin odsunął dokumenty.
– Jestem patriotą, ale dziś usłyszałem na ten temat piękne zdanie. Pozwolisz, że zacytuję. Polityka mnie brzydzi.
– Jesteś urzędnikiem państwowym. Nie powiesz mi, że nie odczuwasz zmian.
– Ojczyzna i władza to dwie różne sprawy.
– Możesz na tym wiele wygrać. Masz córkę. Jest jeszcze mała, ale za chwilę koszty ci wzrosną. Renia też ucieszyłaby się z nowego samochodu i wakacji za granicą dwa razy do roku.
– Ten, co mamy, nam wystarcza. A wakacje w kraju bardzo lubimy. Słuchaj, Jurek, nie jestem idiotą. Domyślam się, co tam jest, albo raczej co może być. – Norin zaciął się w sobie. – Wolę swoją małą wojenkę. Sam sobie radź.
– Przecież wiem, do jakiej roli cię szykują – żachnął się Pawłowski. – Nie uciekniesz od polityki. I nie udawaj, że ci z tym źle. Szykują wielką popisówkę dla mediów: likwidacja mafii. Ty zaś pretendujesz do miana pierwszego szeryfa Trzeciej RP. A to jest – poklepał dokumenty – prawdziwa przestępczość zorganizowana. Nie tylko twoje chłopaki od przemytu i rozbojów, które wciąż chodzą na smyczach ubeków.
– Mam gdzieś, kto kogo dokąd prowadza. Byle uczciwych ludzi nie wybijali. To, co robią między sobą, jak się czyszczą. – Norin wzruszył ramionami. – Czasami to nawet lepiej.
Jesiotr ciągnął jednak dalej, bynajmniej nie zbity z pantałyku.
– Tutaj masz wszystko, czego potrzebujesz do swoich aktów oskarżenia. Nie tylko krajowe kontakty. Niemcy są za współpracą, Austriacy już dawno cisną, żeby rozbić półświatek na Wybrzeżu. A zresztą to nie tylko podwarszawskie bandziory. Jest przecież jeszcze Kraków, całe Wybrzeże i Podkarpacie. System jest ścisły i niewiele ról zostało do obsadzenia. Zresztą wiemy obaj, że zbóje, których trzymasz za gardło, to tylko pionki w rękach peerelowskich aparatczyków. Wiesz, kto nimi zarządza, nawet jeśli Kurczakowi czy Słoniowi wydaje się, że są bossami. Służby wciąż rozdają karty. Nie minęło nawet dziesięć lat od przełomu.
– Znów jakaś polityczna agitka. A dowody? Masz coś, co poskutkuje procesami, aresztowaniami? Jestem prokuratorem, a nie agentem zero zero siedem. Nie szukam sensacyjek, jak ty. Nie łamię prawa, nie naginam się. Działam w procedurze i wyłącznie jeśli mam na człowieka odpowiedni paragraf.
– Akurat – zaśmiał się Jesiotr. – A akcja z dzisiejszą lancią? Ktoś kazał ci wsadzać nos do gorącej wody? Myślisz, że nie zauważą twojego sabotażu z Markiewiczem?
Norin aż się zapowietrzył. Zastanawiał się, skąd Jesiotr wie o tej sprawie. Czyżby był aż tak mocny? Chyba nie docenił przyjaciela. Mimo to postanowił grać w otwarte karty. Nie wstydził się swoich działań. I nie miał sobie nic do zarzucenia.
– Działałem w zgodzie z literą prawa. To, co chcieli zrobić temu politykierowi, jest naruszeniem zasad. Nie obchodzi mnie, kim jest ten klient ani z jakiej jest brygady. Prawej czy lewej. To była zwykła nieuczciwość. Ktoś znacznie wyżej ulokowany miał na tym skorzystać. Tyle.
– Wiem, wiem, jesteś nieprzemakalny, nieprzekupny, odporny i niewidoczny. Na dodatek nie masz czerwonych koneksji, ale oni cię lubią, bo potrafisz się zbiesić, a to dobrze wygląda w mediach. Wiarygodnie. Dlatego właśnie ciebie wybrali do tej roli i dlatego rozmawiamy. Ciebie posłuchają.
– Mnie? – Norin zatoczył ramieniem okrąg, jakby obejmował przestrzeń, w której się znajdowali. – Rozejrzyj się, Jureczku. Chyba wypiłeś dziś za dużo. Człowieku, my w Kartoflandzie nie mamy nawet porządnego prawa. Luk jest tyle i nieuregulowanych kwestii, że papugi tłuką kapuchę na wypuszczaniu z puszek niewinnych. Nie mogę skruszyć bandyty, wziąć go na współpracę, bo nie mam narzędzi. Nie mogę mu zapewnić zmiany tożsamości, bezpieczeństwa przed kumplami. To nie Italia. Czy wiesz, że jak byłem w rejonie i za mojej kadencji wzrosła liczba zatrzymań, zaraz przenieśli mnie do okręgówki na szeregowca? Tak zwany awans prewencyjny. Uciszanie za pomocą dodatku do pensji i premii za zamknięcie japy oraz łechtanie ambicji ryczałtem na benzynę.
– Ale zgodziłeś się. Nikt cię nie zmuszał.
– A co miałem zrobić? Patronem prokuratury jest Piłat. Im prędzej nauczysz się umywać ręce i czytać między wierszami, jaka winna być treść oskarżenia, tym szybciej awansujesz. Samodzielne myślenie szkodzi. Oczywiście, mogłem też wziąć stanowisko wiceszefa prokuratury, ale to by oznaczało, że mam siedzieć cicho do końca. Takiej marchewki bym nie przełknął. Musiałbym pobić w domu wszystkie lustra, żeby nie oglądać co rano swojej kłamliwej mordy. Choć, masz rację, po tych wszystkich latach awansowałbym do stolicy i mieszkalibyśmy już pewnie w Chotomowie na esbeckim osiedlu.
– Właśnie! – ucieszył się Pawłowski. – Nie poszedłeś na to. Oni to wiedzą.
– Co wiedzą?
– Ile razy mam ci powtarzać! To widać jak na dłoni. W swoim szaleństwie jesteś chorobliwie uczciwy, ale nadal pitbull. Wrzucą cię w to, pozwolą paszczyć i ścigać, ale cały czas będą cię prowadzić tak, żebyś nie ruszył nikogo z zarządzających. – Jesiotr nagle przerwał. – A ustawy będą. Wiesz, że trwają nad tym prace. Prawica nie odpuści. Dla nich to sprawa honoru. Nie udało się z lustracją, to załatwią esbeków tylnymi drzwiami. Mówisz, że nie chcesz smyczy, a już od dawna chodzisz im przy nodze.
– Stworzyłem mapę polskiej mafii – oburzył się Norin. – Wiem dokładnie, co się dzieje i kto jest kim. Od czegoś trzeba zacząć.
– Walczysz z najniższym poziomem tej struktury. To fasada. Wyłącznie żer dla mediów. Dziennikarze rzucili się na wojnę gangów, a ty jak debil, z pocałowaniem rączki, bierzesz udział w zasłonie dymnej. Tak to się załatwia. Zwykłe odwracanie uwagi od spraw najistotniejszych. – Zniecierpliwiony Jesiotr machnął ręką i zanim Norin zdążył zaprotestować, przełamał pieczęć i wysupłał z koperty trzy pliki dokumentów z obwolutą.
– Co ty robisz? – przeraził się prokurator.
Jesiotr uciszył go gestem.
– Sam to napisałem, człowieku. Mam tego kilka kopii. Za kogo mnie masz? Mogę w każdej chwili przybić nową lakę. Z jakim godłem chcesz? Polskim, niemieckim czy austriackim? Mogę dać i wszystkie trzy pieczątki. Z każdą służbą pracuję. Czytało to już ze sto osób. Nikt pary nie puścił. I odsyłają mnie od Annasza do Kajfasza. Nie wiedzą, kto okaże się tym śmiałkiem, który otworzy puszkę Pandory.
– Ja mam nim być? – zaśmiał się Norin.
– Daruś, jeszcze nie zwariowałem. Mówię ci to, bo wiem, że to jest