ki
* * *
Mężczyzno, mój przyjacielu, chętnie żartujesz sobie z książek, pisanych przez kobiety, noszących zawsze, to nieuniknione, charakter autobiograficzny. Na kogóż więc liczysz, że odmaluje ci kobietę, że ci o niej naopowiada aż do przesytu, że ją przed tobą obgada, że cię nią wreszcie znuży?
Na siebie samego?
Prolog
Dlaczego mężczyźni żyją krócej? Dlaczego jest ich mniej? Czyżby wymierali? Gdzie tkwi tajemnica postępującej degeneracji, już nie tylko z ojca na syna, ale wręcz w ramach jednego pokolenia?
Rodzaj męski upada – tak jak upadały cywilizacje starożytne, a wcześniej dinozaury – tyle tylko, że dzieje się to znacznie szybciej. Prowadzone na ten temat badania dowodzą, że jest to proces w pełni uzasadniony naukowo i niemożliwy do odwrócenia. Męski mózg z natury wyspecjalizowany w orientacji przestrzennej skupia się na ogóle, a umyka mu szczegół. Mężczyzna postrzega rzeczywistość jako przestrzeń, którą przemierza i zdobywa. Świat jednak się zmienił. Stał się dwuwymiarowy, a przestrzeń, w której żyjemy, gwałtownie się skurczyła. Przecież oglądamy płaską telewizję, przeżywamy płaskie filmy, pracujemy za pomocą komputerów i poruszamy się w internecie za pomocą płaskiej klawiatury i płaskich monitorów.
Kobiecy mózg jest dużo lepiej przystosowany do zmieniających się warunków. Kobieta lepiej potrafi dostrzegać niuanse i nazywać odczucia, rozróżnia szersze spektrum barw, umie skupić się na detalu. Na dodatek psychika kobiety jest dużo bardziej elastyczna i odporna. Z jednej strony kobieta silniej przeżywa emocje, ale z drugiej – szybciej i łatwiej sobie z nimi radzi. Odwrotnie niż mężczyzna nie jest podatna na długotrwałe załamania nerwowe i zabójcze depresje. Organizm kobiety jest po prostu odporniejszy i w rezultacie o wiele silniejszy.
Ale nie tylko dzięki temu kobiety żyją dłużej od mężczyzn. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że postrzegają świat jako zbiór elementów, a nie jedną przestrzeń. Kobieta wsłuchuje się w sygnały wysyłane przez jej ciało, dlatego dba o wygląd zewnętrzny, a także o zdrowie. Odwrotnie postępują mężczyźni – postrzegają swoje ciało jako jedną całość (może z wyjątkiem penisa, który na ogół traktują jako byt odrębny) i nie skupiają się na bodźcach płynących z poszczególnych organów.
Dlatego mężczyzna, czując ból na przykład wątroby, nie powie „coś chyba nie tak z moją wątrobą”, a co najwyżej wyrazi ogólny komunikat: „źle się czuję” (być może nawet nie wie, że w miejscu, które go boli, znajduje się wątroba!), a następnie będzie próbował to złe samopoczucie przeczekać. Kobieta przeciwnie – błyskawicznie zlokalizuje powód złego samopoczucia i od razu ruszy wątrobie na odsiecz, korzystając z pomocy lekarza.
Ciało kobiety, poza układem rozrodczym, nie jest wyposażone w grupy silnych i sprawnych mięśni, jakie posiada mężczyzna, ale to paradoksalnie ułatwia jej życie w świecie delikatnych i skomplikowanych detali. W dzisiejszych czasach zniszczenie i starcie na proch wroga zależy od odpowiednio zastosowanego słowa czy kliknięcia myszką komputerową, a nie – jak dawniej – od siły uderzenia kości udowej mamuta, którą agresywny samiec zamierzał rozpłatać czaszkę przeciwnika.
Świetny artykuł! Zgadzam się z każdym słowem i sama nie ujęłabym tego lepiej. Ale dlaczego Melka nie napisała, że faceci są po prostu głupi? Przecież w tym tkwi istota sprawy! W ogóle kobiety lepiej sobie radzą. Na przykład taki cement. Powiedzmy, że jest pięćdziesięciokilowy wór cementu do przeniesienia. Co robi mężczyzna? Targa ten wór, choćby mu miało pęknąć serce. A kobieta? Kobieta prosi mężczyznę, żeby go przeniósł, i ma z głowy! Po prostu kobiety są lepiej zorganizowane.
Na przykład Michał. Jak wyglądały nasze poranki? Wstawał przede mną, wściekły zresztą z tego powodu do białości. Miał półtorej godziny do wyjścia. Ja wstawałam pół godziny później, ale ostatecznie bardzo często wychodziliśmy z domu jednocześnie. Ja w tym czasie zdążyłam pościelić łóżko, wykąpać się, umalować, zjeść lekkie śniadanie i ubrać się. A Michał? Tłukł się po mieszkaniu jak pijany zając, wywrzaskując jakieś idiotyzmy, a potem dobijał mi się do łazienki, gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi. Kiedy w końcu wychodziłam z wanny, okazywało się, że on już nie ma czasu nawet na to, żeby się ogolić. Wypijał kawę, którą ja zresztą zrobiłam, wywracał pół mieszkania, żeby znaleźć drugą skarpetkę, a kiedy już w końcu wychodziliśmy, w dwóch na trzy przypadkach zawracał na ulicy, żeby się załatwić, bo twierdził, że nie da rady dojechać do pracy, jeśli tego nie zrobi. Żałosne.
W ogóle kobiety są mądrzejsze i wcale nie myślą wyłącznie o chwili bieżącej. Ja na przykład. Oczywiście poświęcam sporo uwagi sprawom przyziemnym, ale nurtują mnie także głębsze problemy – kim jestem? Skąd przychodzę? Dokąd zmierzam? I jak wyglądam?
Wzruszona nieoczekiwaną oryginalnością i głębią swoich przemyśleń, odchylam się na krześle i wyglądam w zadumie przez redakcyjne okno.
– Fajny ten tekst, co nie? – Agnieszka odwraca się od swojego komputera i spogląda mi przez ramię na ostatni numer „Stylle”.
– Świetny!
– Słuchaj, czy ty nie masz przypadkiem szaroniebieskiego paska? W morskim odcieniu, ale wiesz, takie morze przed burzą. Potrzebny mi niezbyt gruby z małą klamerką.
– Do czego?
– Do tych białych rybaczków od ciebie.
– Nie mam. Załóż szary.
– No co ty? To by się gryzło z górą! Taki pasek to szalenie istotny detal! Trzeba zwracać uwagę na detale i dodatki.
– A gdzie ty się tak stroisz?
– Zaproszona jestem. Do Siedlec na ślub siostry ciotecznej. Mam już buty i torebkę. Przydałby się pasek – Agnieszka spogląda w okno i dodaje w zamyśleniu: – i jeszcze facet jakiś, hmmm…
– A dlaczego ona wychodzi za mąż?
– A co ma robić? Mieszka w Siedlcach – tam to kwestia przetrwania. Instynkt samozachowawczy – rozumiesz. Niezbyt za nią przepadam i nie mam pojęcia, co jej dać na prezent. W dodatku jestem trochę bez kasy.
– No to daj jej kupon totolotka.
– Oszalałaś? Chyba bym kitę odwaliła, jakby jeszcze przez przypadek wygrała!
Agnieszka wraca do internetu. No i proszę! Wszystko jak na dłoni: postrzeganie szerokiego spektrum barw, dbałość o szczegóły oraz umiejętne werbalizowanie odczuć i emocji. Genialna ta Melka – idę jej pogratulować artykułu.
Rozdział 1
Coś bym zrobiła. Nosi mnie, jak mawia moja mama. Dochodzi dopiero dwudziesta, w telewizji samo barachło. Nawet na Fashion TV pokazują same odgrzewane kawałki. Wyjść gdzieś? Eee, nie. Nie ma gdzie. Co można robić w czwartkowy wieczór w Warszawie? Co najwyżej jeść w publicznym miejscu, a to odpada, bo i tak się nie mieszczę w żadne inne spodnie poza dresami. Ściszam telewizor i nasłuchuję przy ścianie oddzielającej moje mieszkanie od mieszkania Janka. Janek to mój sąsiad. Na razie, bo w przyszłości, mam nadzieję, będzie kimś więcej. Tymczasem gromadzę dane na temat jego zachowania i obyczajów. Rozpoznaję teren, zanim upoluję zwierzynę jednym czystym strzałem w samo serce lub inny wrażliwy organ. Nie dam się ponieść emocjom – tak sobie obiecałam.
Po drugiej stronie muru panuje cisza. Dlaczego on jeszcze nie wrócił? Zawsze jest w domu na „Wiadomości”. Wyjmuję pamiętnik z szuflady i sprawdzam, jak wygląda jego statystyczny czwartek. Stoi jak byk: J – d=18.40 – TV. To znaczy, że wraca zawsze