terenie ekskluzywnego kompleksu Century City dowodził, jak bardzo jest dobra. Nie trzeba jednak być geniuszem w tym fachu, by wiedzieć, że nie należy zawierać transakcji na ślepo.
– Decyzję podejmę po spotkaniu z Bradym.
Abe uśmiechnął się porozumiewawczo.
– Ile jeszcze od niego zażądasz?
– Myślę, że jakieś dziesięć procent. – Sięgnęła po ołówek i zaczęła nim stukać w dłoń. – Ale najpierw chcę wiedzieć, jak Brady widzi ten film i co chce w nim wyeksponować.
– Mówią, że to twardy facet.
– To samo mówią o mnie – odparła, uśmiechając się złowieszczo.
– Marnie widzę jego szanse. – Abe wstał. – Mam spotkanie. Daj znać, jak ci poszło.
– Jasne.
Dawid Brady. Fakt, że ceniła jego pracę, mógłby oczywiście wpłynąć na jej decyzję. Przecież w odpowiednim czasie i za odpowiednie wynagrodzenie mogłaby namówić klienta do zagrania herbaty w torebce w trzydziestosekundowej lokalnej reklamie.
Ale nie panią DeBasse. Była moją pierwszą, a przez jakiś czas jedyną klientką, pomyślała A.J. Tak, pierwsze lata miała nad wyraz chude. Nawet jeśli, jak mówi Abe, traktowała Clarissę nadopiekuńczo, to miała do tego prawo. Dawid Brady może być wziętym i cenionym producentem filmów dokumentalnych, ale ona i tak go dokładnie sprawdzi, nim dojdzie do podpisania kontraktu.
Bywało w przeszłości, że A.J. sama była sprawdzana i musiała pokazywać się z najlepszej strony. Nie zaczynała kariery w ekskluzywnym biurowcu, otoczona kilkunastoosobowym zespołem współpracowników. Dziesięć lat temu zabiegała o klientów i walczyła o umowy w biurze, które składało się z telefonicznej budki w najbliższym barze. Skłamała, gdy zapytano ją o wiek, tylko bowiem szaleniec mógłby powierzyć osiemnastolatce swoją karierę. A jednak pani DeBasse, choć wcale nie była szalona, zaufała jej.
Ale cóż, Clarissa różniła się od innych ludzi z show-biznesu. Żyła po swojemu, wyborów dokonywała w sposób spontaniczny, kierując się intuicją, nie zaś chłodną logiką i kalkulacją. Nie rozdzielała włosa na czworo, nie zastanawiała się ani nad swym powołaniem, ani nad tym, co zdobyła dzięki swej pracy. To A.J. zajmowała się szczegółami i użerała o wszystko.
Przywykła do tego. Matka była ciepłą i wspaniałomyślną kobietą, ale drobiazgi nigdy nie zaprzątały jej głowy. Już jako dziecko A.J. musiała pamiętać o terminach płacenia bieżących rachunków i innych należności. Gdyby nie ona, domowy budżet szybko ległby w gruzach, co dla dziecka było ogromnym obciążeniem, a musiała jeszcze pamiętać o nauce.
Przy tym matka nie była ani osobą głupią, ani też nie zaniedbywała swojej córki. W domu panowała miłość, był czas na rozmowy i rozwijanie zainteresowań. Nastąpiła jednak dziwna zamiana miejsc. To matka domagała się przygarnięcia zwierzątka, które przybłąkało się do domu, a córka martwiła się, jak je wykarmić.
Ale skoro jej matka postępowała inaczej niż inne matki, czy nie było czymś naturalnym, że A.J. tak bardzo różniła się od swoich rówieśnic? To pytanie pojawiało się często. Przeznaczenia nie da się oszukać. Śmiejąc się w duchu, A.J. podniosła się zza biurka. Pomyślała, że Clarissa byłaby zachwycona takim sformułowaniem.
Zapadła się w rozłożystym fotelu, który dostała od matki. Fotel, w przeciwieństwie do ciężkiego, sterylnego biurka, był zarówno niepraktyczny, jak i nad wyraz ekstrawagancki. Cóż, obity został chabrową skórą, by swą barwą pasował do oczu córki…
A.J. sięgnęła po kontrakt DeBasse. Leżał pośrodku starannie uporządkowanego biurka, na którym nie było fotografii ani kwiatów. Każdy przedmiot służył jednemu celowi, jakim był biznes.
Przed spotkaniem z Dawidem Bradym jak zwykle dokładnie przejrzała kontrakt, analizując każde zdanie, każdy paragraf i każdą alternatywną propozycję. Właśnie robiła ostatnią notatkę, kiedy rozległ się dzwonek.
– Słucham, Diane.
– Przybył pan Brady, A.J.
– Okej. Mamy świeżą kawę?
– Tylko fusy, ale zaraz zaparzę.
– Dobrze. Powiedz Brady’emu, że czekam na niego.
Po chwili wszedł do jej gabinetu.
– Witam pana. – Wyciągnęła rękę i uniosła się lekko, ale pozostała za biurkiem, zaznaczając w ten sposób swoją dominującą pozycję. Poza tym dzięki temu łatwiej mogła mu się przyjrzeć i z grubsza ocenić. Wyglądał bardziej na aktora niż producenta. Surowa męska uroda, koci chód… Bez trudu mogłaby go sprzedać do serialu o cynicznym detektywie, który już nie wierzy w sprawiedliwość, a mimo to przeciwstawia się skorumpowanym politykom, mógłby też zabłysnąć w pełnometrażowym filmie o samotnym tajemniczym szeryfie walczącym z podłością, kłamstwem i zbrodnią.
On także miał okazję jej się przyjrzeć. Nie spodziewał się, że jest taka młoda. Była atrakcyjna na swój, chciałoby się rzec, zimny i oficjalny sposób. Przyjemnie się na nią patrzyło, ale bez większych emocji. Wydawała się zbyt szczupła, a monotonię eleganckiego kostiumu tylko w niewielkim stopniu burzyła czerwona jak wóz strażacki bluzka. Jasnoblond włosy, uczesane z wyszukaną niedbałością, puszyste i zmierzwione wokół uszu, ścięte z tyłu, dotykały kołnierza. Współgrały z miodową cerą muśniętą przez słońce. Twarz miała owalną, a usta może trochę zbyt szerokie. Intensywnie niebieskie oczy, podkreślone dyskretnymi cieniami, spoglądały zza dużych okularów. Uścisnęli sobie ręce jak ludzie biznesu.
– Proszę, niech pan usiądzie. Może kawy?
– Nie, dziękuję. – Poczekał, aż A.J. zajmie miejsce za biurkiem. Położyła ręce na kontrakcie. Żadnych pierścionków, żadnych bransoletek, zauważył. Tylko wąziutki czarny paseczek zegarka. – Zdaje się, że mamy sporo wspólnych znajomych. Aż dziw, że jeszcze nigdy się nie spotkaliśmy.
– Tak pan uważa? – Poczęstowała go skąpym, niezobowiązującym uśmiechem. – Cóż, jako agent wolę trzymać się na uboczu. Wiem, że spotkał się pan z Clarissą DeBasse.
– Oczywiście. – A więc najpierw trochę grzecznie sobie pogwarzymy, skonstatował. – Jest czarująca. Muszę przyznać, że spodziewałem się kogoś bardziej ekscentrycznego.
A.J. nie zdołała powstrzymać spontanicznego, szerokiego uśmiechu… i już nie wydawała się Dawidowi taka zimna i oficjalna. Ale zaraz odpędził tę myśl. Przecież przyszedł tu służbowo.
– Clarissa nigdy nie przystaje do oczekiwań innych ludzi. Pański projekt wydaje się interesujący, panie Brady, ale brzmi zbyt ogólnikowo. Chciałabym usłyszeć, co konkretnie zamierza pan zrealizować.
– To ma być film dokumentalny o zdolnościach paranormalnych, z uwzględnieniem jasnowidztwa, parapsychologii, percepcji pozazmysłowej, chiromancji, telepatii i spirytyzmu.
– Seanse i domy nawiedzane przez duchy, panie Brady? – spytała z ledwo wyczuwalną dezaprobatą.
– Jak na kogoś, kto reprezentuje osobę znaną z mediumicznych zdolności, mówi pani nad wyraz cynicznie.
– Moja klientka nie rozmawia z duchami ani nie wróży z fusów – stanowczo stwierdziła A.J. – Pani DeBasse wielokrotnie udowodniła, że jest osobą o nadzwyczajnej wrażliwości. Nigdy nie utrzymywała, że ma nadprzyrodzone zdolności.
– Nadnaturalne.
– Widzę, że odrobił pan lekcję. Tak, „nadnaturalne” to właściwy termin. Clarissa nie uznaje