Aleksander Sowa

Jeszcze jeden dzień w raju


Скачать книгу

w domu.

      – Co robiłeś?

      – Przeprowadzałem się.

      – Zmieniasz mieszkanie?

      – Tak.

      – A gdzie wcześniej mieszkałeś, tzn. gdzie było twoje stare mieszkanie?

      – Na Chabrach.

      – A nowe?

      – Na Wyspie.

      – No to chyba fajnie, nie? Czy nie? – zapytała niepewnie.

      – Fajnie. Na pewno fajnie. Podoba mi się.

      – To cieszę się bardzo, Brunonku – odparła, myśląc, że dlatego nie było go cały dzień w pracy i nie odpowiadał na wiadomości.

      – Czekaj, na chwilę muszę przerwać, bo Arek idzie.

      – OK – odpowiedziała szybko.

      Po kilkunastu minutach znów się odezwał:

      – Poszedł.

      – To dobrze.

      – Nie lubisz Arka? – zapytał ją wreszcie o coś.

      – Nie, skądże znowu… Wprost przeciwnie. Bardzo go lubię. Spotykamy się czasem. Jest moim bardzo dobrym kolegą. Nawet prosił mnie kiedyś o rękę!

      – O co?

      – Chciał, abym została jego żoną ;-)

      – A… I nie zgodziłaś się?

      – Zgodziłam.

      – Co?

      – Żartowałam, głuptasie… Pewnie, że nie!

      – O ty niedobra… :-) Więc mój szef jest twoim kolegą. Fajnie!

      – Czemu?

      – Bo w razie czego będziesz mnie bronić.

      – Masz to jak w banku.

      – Super. Dzięki – odpowiedział z emotikonem czerwonego jabłuszka.

      – Sprytny jesteś.

      – Tak? A skąd ta myśl?

      – Wykorzystujesz mnie!

      – Ja? Skądże…

      – Wykorzystujesz, zanim jeszcze mnie zobaczyłeś! Niezły z ciebie żigolak.

      – Dopiero mogę Cię wykorzystać.

      – A jak? Chciałabym wiedzieć…

      – Porozmawiamy, jak wydoroślejesz, Kwiatuszku :-)

      – Mógłbyś mi przesłać swoje zdjęcie?

      – Chcesz wiedzieć, jak wyglądam? – zapytał zdziwiony.

      – Tak, chciałabym… W internecie go nie opublikuję, nie bój się! Prześlę Ci moje, jeśli chcesz. Zanim się spotkamy, będziemy już wiedzieć, jak wyglądamy.

      – Skąd wiesz, że się ze sobą kiedyś spotkamy? – zapytał zirytowany jej pewnością siebie.

      – To oczywiste. Przecież pracujemy w firmach, które współpracują ze sobą. Muszę powiedzieć Arkowi, że powinien nas poznać ze sobą, abyśmy wydajniej pracowali :-)

      – Koniecznie. – Rozbawiła go tym pomysłem. – Nie jestem tylko pewien, czy mu się ten pomysł spodoba w odniesieniu do jego propozycji matrymonialnych.

      – Coś wymyślę.

      – Dobrze. Niech tak będzie. Ale dzisiaj nie mam zdjęcia. Mogę je mieć dopiero jutro.

      – Poczekam – odparła.

      Po czym niespodziewanie przesłała kolorowe zdjęcie, z trzema siedzącymi obok siebie przy drinkach dziewczynami. Jedna z nich pokazywała na palcach liczbę dziewięć.

      – Tak szybko?

      – Niezupełnie – odpowiedziała. – Ciągle nie wiesz, która z nich to ja, prawda?

      Przyjrzał się fotografii bliżej i stwierdził, że jedna z dziewczyn, szatynka siedząca z lewej, zdecydowanie mu nie się podoba. Pomiędzy dziewczynami siedziała drobna blondyneczka z rozpuszczonymi włosami i to ona pokazywała dziewięć palców. Nie lubił blondynek. Właściwie nigdy nie podobał mu się ten typ i nigdy też z żadną z nich nie był związany. Poza dziewczyną, z którą się pierwszy raz w życiu całował. Ale było to bardzo dawno temu.

      Najbardziej podobała mu się brunetka z czarnymi jak kruk, krótkimi włosami, z pięknym uśmiechem pełnych i soczystych warg.

      – Prawda – odpowiedział po chwili, stukając palcami w klawiaturę.

      – I co?

      – Z czym?

      – Z dziewczynami na zdjęciu, oczywiście.

      – Oczywiście… :-) – odpowiedział. – Niektóre są fajne.

      – Niektóre, powiadasz?

      – Tak.

      – A które?

      – Hm… Trudne pytanie, nie wiem, co odpowiedzieć, Moja Droga.

      Co za sformułowanie – pomyślała. Zżerała ją ciekawość. Postanowiła zapytać inaczej:

      – Brunonku, powiedz: wolisz blondynki czy brunetki?

      – Nie lubię blondynek – odparł zgodnie z prawdą bez chwili namysłu.

      Wszedł szybko w ustawienia programu, do listy kontaktów. „Beatka (Mała) 22 Opole” – przeczytał – i dalej pseudonim wpisany przez szefa: „Blondi”. Niech to szlag! Czasem mógłbym się zastanowić – przeszło mu przez myśl.

      Tego dnia szybko zakończyli rozmowę. Musieli przecież pracować. Było mu trochę głupio, że strzelił taką gafę. Pod koniec dnia jeszcze porozmawiali trochę. Opowiedział o tym, jaką skończył szkołę i jak będzie urządzał nowe mieszkanie. Przyznała, że nie idzie jej pisanie pracy magisterskiej. Obiecał jej pomóc. Przesłał kilka adresów stron, na których znalazła odpowiednie materiały.

      Wychodząc, myślał o całym dniu. O Nieznajomej, która nie była już tak enigmatyczna jak wcześniej, bo wiedział, jak wygląda – myśli cisnęły się do jego głowy. Zastanawiał się, które zdjęcie przesłać.

      Wracając z pracy, zadzwonił do chińskiego baru i zamówił ryż z kurczakiem oraz pieczarkami na wynos. Po kilkunastu minutach odebrał jedzenie i wrócił do domu. Usiadł wzdłuż parapetu, wziął plastikowy widelec i jadł, patrząc za okno. Widział korony lip przed domem, a w oddali park przy Odrze. Na horyzoncie unosił się dym z szerokich kominów elektrowni. Kim ona jest? – myślał.

      Po posiłku wyjął z metalowego pudełeczka po cynamonie dwa woreczki foliowe. Skręcił papierosa z tytoniu wymieszanego z marihuaną. Usiadł znów na parapecie, otworzył okno i odkorkował butelkę bułgarskiego wina. Zbliżała się noc. Ptaki kończyły miłosne zawodzenie, a on siedział w pustym mieszkaniu i wsłuchiwał się w ich trele. Nie zauważył nawet, że na poddaszu zapadł zmrok. Patrzył na zachodzące purpurowym talerzem słońce. W ustach czuł słodkawy smak wina. Podniósł skręta do ust. W błysku zapalniczki ukazały się łzy sunące w dół policzków pod osłoną narkotyku, alkoholu i samotności.

      9

      Malwina odebrała telefon i po nietrwającej nawet minutę rozmowie odłożyła słuchawkę. Dzwonił Adam. Ubrała się szybko i wyszła. Przemykała wąskimi chodnikami pomiędzy spieszącymi się w wiosennym pośpiechu przechodniami. Po rozstaniu z Brunonem miała mnóstwo spraw do załatwienia. Spiesząc się na spotkanie z Adamem, myślała o byłym, jak oficjalnie ochrzcił Brunona jej nowy facet. Miała wyrzuty sumienia. Było jej z nim dobrze przez bardzo długo.