subtitle>Kat Cantrell
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Zwykle dwudziestopięcioletnie kobiety marzą o ślubie, ale Dulciana Allende marzyła o rozwodzie. Najlepiej z Lucasem Wheelerem.
Utkwiła wzrok w przystojnym blondynie na końcu sali. W powietrzu unosił się zapach pieniędzy. Za nieduży pierścionek na palcu stojącej obok matrony można by kupić roczny zapas jedzenia dla kobiet ze schroniska. Cia jednak nie potrafiła i nie chciała szukać sponsorów, dlatego postanowiła wprowadzić w życie plan B. Planu C nie miała. Zdobyła zaproszenie na przyjęcie urodzinowe Fran Wheeler. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, Fran wkrótce zostanie jej teściową. A niedługo później eksteściową.
Mężczyzna przy barze uśmiechnął się do niej. Nie odwzajemniła tego uśmiechu. Dziś liczył się tylko jeden człowiek, ten, który stał przy matce witającej gości.
– Wszystkiego najlepszego, pani Wheeler. – Uścisnąwszy dłoń eleganckiej kobiety w średnim wieku, Cia przedstawiła się: – Dulciana Allende.
– Cia Allende? Ależ ten czas leci! Znałam twoich rodziców. Co za tragedia stracić oboje jednocześnie.
Jak zawsze, gdy ktoś poruszał ten temat, Cia poczuła bolesne kłucie w sercu.
– Lucasie, znasz Cię? – Pani Wheeler zwróciła się do syna. – Jej dziadek jest właścicielem Manzanares Communications.
Cia popatrzyła w oczy mężczyzny, którego zamierzała poślubić. Zakręciło się jej w głowie. Był jeszcze przystojniejszy niż na zdjęciach.
– Jak Ken, ten od Barbie – szepnęła, zanim zdążyła ugryźć się w język. Na szczęście Fran Wheeler, zajęta rozmową z kolejnym gościem, jej nie usłyszała.
Lucas zmierzył Cię wzrokiem.
– Mam nad nim przewagę: moje ciało się wygina.
Wbrew sobie Cia parsknęła śmiechem. Nie chciała czuć do niego sympatii ani tym bardziej pożądania. Właśnie dlatego go wybrała: bo z artykułów, jakie o nim czytała, wynikało, że Lucas nie różni się od zadufanych w sobie podrywaczy, z którymi umawiała się na studiach. Liczyła jednak, że zgodzi się ją poślubić, a tym samym pomoże setkom maltretowanych kobiet. Gdyby uznał pomoc nieznajomym za niewystarczający powód, miała dla niego inną zachętę, na którą powinien się skusić.
– I lepiej ci w garniturze niż jemu.
– Zabrzmiało to prawie jak komplement. – Zmrużył oczy. – Skoro nasi rodzice się znali, dlaczego nasze drogi się dotąd nie zeszły?
Mówił z cudownym teksaskim akcentem, który kojarzył się jej z kowbojami. Przeszył ją dreszcz.
– Rzadko bywam w wielkim świecie – odparła.
– Lubisz tańczyć? – Wskazał głową w stronę parkietu, na którym pary kołysały się w rytm muzyki jazzowej.
– W miejscach publicznych? Nie.
– Jesteś pewna, że nigdy dotąd nie rozmawialiśmy?
– Najzupełniej.
Wiedząc, jak niebezpieczni są tacy mężczyźni jak Lucas, wolałaby, żeby nadal mogli żyć z dala od siebie. Ale gotowa była się poświęcić i wyjść za niego, by tylko zrealizować marzenie matki i zbudować nowe schronisko dla kobiet.
– Mam dla ciebie propozycję.
– Tak? – Rozciągnął usta w drapieżnym uśmiechu. – Uwielbiam propozycje.
Ciarki przebiegły jej po plecach. Był stanowczo za przystojny, a jego uśmiech ją dekoncentrował.
– Nie taką, o jakiej myślisz. Moja, podejrzewam, bardzo cię zdziwi.
– Hm. – Przysunął się bliżej, a ją uderzył w nozdrza jego zapach o korzennej nucie. – Nie potrafię zdecydować, czy jestem zainteresowany, czy nie.
– Będziesz. – Cofnęła się o krok. Wcześniej dokładnie oceniła kilkunastu kandydatów na męża i wspólnie ze swą przyjaciółką Courtney wybrały Lucasa Wheelera. Wyszło im, że nie powinien odrzucić oferty. – Powiem wprost, o co mi chodzi. Setki kobiet służą swoim mężom za worek treningowy. Chciałabym im pomóc rozpocząć nowe życie. Istniejące schroniska pękają w szwach. Trzeba zbudować nowe. Duże.
Lucas potrząsnął głową. Uwodzicielski uśmiech znikł z jego twarzy.
– Nie licz, kotku, na moje pieniądze.
– Nie liczę. Mam własne.
– Zatem nie jestem ci do niczego potrzebny. Chyba że zechcesz mi złożyć całkiem inną propozycję, wtedy po prostu zadzwoń.
Obróciwszy się na pięcie, skierował się w stronę modnie ubranej dziewczyny, która tylko na to czekała.
– Jeszcze nie skończyłam. – Cia ruszyła za nim, posyłając dziewczynie wrogie spojrzenie. – Moje pieniądze leżą zablokowane w funduszu powierniczym. Będę mogła nimi dysponować albo w wieku trzydziestu pięciu lat, albo jeśli wyjdę za mąż i małżeństwo mi się rozpadnie. Ale musi trwać pół roku. Jeśli po tym czasie mąż wystąpi o rozwód, uzyskam dostęp do pieniędzy, więc jesteś mi potrzebny do zamążpójścia.
Pokręcił ze śmiechem głową.
– Dlaczego kobiety mają obsesję na punkcie pieniędzy i ślubu? Szkoda, że jesteś taka jak wszystkie.
– Nie jestem. – Inne chcą utrzymać męża, ona zaś pragnęła rozwodu. – Poza tym ty mnie też potrzebujesz. Tylko nie wiem, czy odważysz się do tego przyznać.
– Proszę, proszę… Zaciekawiłaś mnie.
– Powiedz, kiedy ostatnio sprzedałeś jakąś dużą nieruchomość?
Widziała, jak Lucas prostuje ramiona, napina mięśnie. Ależ był fantastycznie zbudowany. Nie powinna zwracać na to uwagi, z drugiej strony co jej szkodzi?
– Co ma wspólnego moja praca z twoim funduszem powierniczym?
– Wiele. Ja potrzebuję męża, który się ze mną rozwiedzie. Ty musisz poprawić swój wizerunek biznesowy. Możemy sobie nawzajem pomóc. Obiecuję ci, że nie będziesz stratny.
Ponieważ nie potrafiła flirtować, uwodzić ani czarować, wiedziała, że musi przedstawić Lucasowi propozycję, której nie będzie w stanie się oprzeć.
– Okej, kotku. – Przywołał skinieniem kelnera, po czym wziął z tacy dwa drinki. – Na dwie minuty zamieniam się w słuch. Wyjdźmy na taras.
Po drodze minął brata, Matthew, który rozmawiał z miejscowymi biznesmenami. Starszy brat posłał młodszemu cierpki uśmiech. Wiedział, w jakim celu Lucas z towarzyszącą mu kobietą udaje się w odosobnione miejsce. Lucas odwzajemnił uśmiech, zachowując pozę uwodziciela. Szybki numerek ze ślicznotką na tarasie faktycznie był w jego stylu, ale nie dziś, nie z tą ślicznotką. Postawił drinki na parapecie, zamierzając otworzyć drzwi balkonowe. Kruczowłosa piękność wyminęła go, sama je otworzyła i wyszła na zewnątrz. Wzdychając cicho, ruszył za nią.
– Napijesz się? – zapytał.
Dwadzieścia pięć pięter niżej karetka na sygnale pędziła ulicami Dallas. Na tarasie wiał lekki marcowy wietrzyk – miła odmiana po pełnej piranii dusznej sali balowej, pomyślał Lucas.
– Chętnie. – Cia upiła łyk whisky. – Mm, bez porównania lepsze niż te kolorowe drinki. – Na moment zamilkła. – No dobra. To jest propozycja czysto biznesowa. Bierzemy ślub, jesteśmy małżeństwem wyłącznie na papierze, po pół roku występujesz o rozwód. Sześć miesięcy wystarczy, żebyś naprawił swoją nadszarpniętą reputację, a ja uzyskam dostęp do pieniędzy.
Nadszarpnięta reputacja. Chciałby powiedzieć, że ma w nosie, co inni o nim myślą, ale nie mógł. Ponad sto lat temu jego prapradziadek zbudował rodzinną firmę Wheeler Family Partners, czyli WFP, która w znacznej mierze ukształtowała wczesny krajobraz północnego Teksasu. Nazwisko Wheeler kojarzyło się z tradycją, rodziną i handlem.
– Chyba żartujesz! Ja nie potrzebuję ratunku.
Hiszpańska