było sześć miesięcy temu. Tak zaczynało się dziać teraz, w łaźniach haremu, z którego ścian spoglądały na nich niewidoczne oczy siedemnastu odtrąconych nałożnic.
Amaya spodziewała się, że Kavian tak jak wtedy schyli się i ją pocałuje, że usłyszy zwierzęcy pomruk, na którego wspomnienie przeszywał ja dreszcz.
Tym razem niczego takiego nie zrobił. Przyklęknął przed nią, jakby na znak poddaństwa.
Mając króla u stóp, powinna się była poczuć jak potężna władczyni. Zamiast tego poczuła się krucha, wiotka i niepewna. On zaś wydał jej się bardziej potężny i przerażający. To nie miało sensu. Jej serce przestało już udawać, że bije. Było jak rakieta próbująca wyrwać się z piersi.
Dopiero wtedy zorientowała się, że Kavian nie ukląkł przed nią, tylko schylił się, by zdjąć jej buty i skarpetki. Zimny kamień posadzki pod bosymi stopami przywrócił jej przytomność umysłu.
Teraz to ona schyliła się, by go odepchnąć, tak przynajmniej zamierzała. Może uczyniła to tylko po to, by go dotknąć, by poczuć moc potężnych ramion? Czy w ogóle wiedziała, co robi? Co chce zrobić? Nie powstrzymała go. Nawet nie spróbowała go powstrzymać.
Dotarł dłońmi do paska jej spodni i zanim zdołała ponownie odetchnąć, dżinsy spłynęły z niej łagodnie, zatrzymując się w kostkach. A ona nadal nie próbowała go powstrzymać.
‒ Proszę – wyszeptała. – Nie mogę.
Powiedziała, co powiedziała, nie za bardzo była świadoma tego, co chciała powiedzieć. Kavian nie pieścił jej, on ją po prostu rozbierał, z zimnym wyrachowaniem. Przykucnął, objął jej biodra, uniósł i mocno przyciągnął do siebie. Nie, nie po to, by ją kołysać w ramionach, lecz by dzięki temu móc pozbyć się jej dżinsów. Gdy się zorientowała, że wsparła się o jego pierś, by zachować równowagę, on delikatnie chwycił ją za kark, sprawiając, że świat zawirował jej przed oczami.
‒ Czego nie możesz? – zapytał, oddychając ciężko. – Jesteś pewna?
W odpowiedzi wykonała ruch, jakby chciała wkleić się w jego ciało, jej piersi niemal prosiły o taką samą bliskość, którą wciąż pamiętała po sześciu miesiącach.
Kavian zaśmiał się i zupełnie nieoczekiwanie wypuścił ją z rąk. Gdyby nie potężny filar za jej plecami, zapewne upadłaby, rozbijając głowę o marmurową posadzkę.
‒ Resztę zdejmij z siebie sama. – Tym razem nieznoszący sprzeciwu głos Kaviana nie pozostawiał wątpliwości; było to zdecydowane królewskie polecenie, rozkaz, który należało niezwłocznie wykonać.
‒ Nie widzę powodu, dla którego miałabym to zrobić. Co ważniejsze, nie chcę już nic więcej z siebie zdejmować.
‒ Kolejne kłamstwo.
‒ To nie kłamstwo. To po prostu coś, czego nie chcesz usłyszeć – odrzekła mocnym głosem, opanowując drżenie łydek. – Póki co jeszcze nie zawładnąłeś moim umysłem. Nie możesz nakazać mi myśleć według twoich zasad czy upodobań.
Oczy mu zalśniły – szarością metalu. O wiele przystępniejsze i cieplejsze od jego spojrzenia były odlane z brązu pomniki, które widziała w całej Europie.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.