mam nic przeciwko temu – odparła z uśmiechem. Miło było rozmawiać z kimś, kto nie uważał jej i matki za dziwne. – Podam panu jego numer – oznajmiła i zapisała mu go na kartce.
– Kiedy poczujesz się lepiej, chętnie dowiem się więcej o twoim darze – powiedział, kładąc jej dłoń na ramieniu. – Na studiach miałem zajęcia z antropologii. Nawet teraz staram się czasem w nich uczestniczyć jako wolny słuchacz, żeby być na bieżąco. W każdej społeczności od zarania dziejów zdarzali się ludzie z niesamowitymi talentami.
– Naprawdę?
– Kiedyś rząd miał cały zastęp „dalekowidzów”. Szpiegowali inne kraje. Czasem nawet skutecznie.
– Opowie mi pan coś więcej? – zapytała sennie.
– Wszystko w swoim czasie. Jeśli migrena nie ustąpi po drzemce, koniecznie do mnie zadzwoń – powtórzył, kładąc swoją wizytówkę na nocnej szafce. – Dzwoń na komórkę. Telefonu stacjonarnego prawie nie używam.
– Dziękuję.
– Nie ma za co. Uwielbiałem leczyć i nadal to lubię. To, co mi nie odpowiada, to idiotyczny system i bzdurne przepisy – oznajmił, wychodząc za Clarą z pokoju.
– Pogadamy, kiedy poczujesz się lepiej – odezwał się milczący dotąd Tank, podszedł do Merissy i pogładził ją po włosach. – Mam nadzieję, że nastąpi to wkrótce.
– Dziękuję za wszystko – szepnęła, chwytając jego dłoń.
– Łatwo się tobą opiekować. – Pochylił się i pocałował ją w czoło.
– Przyjechałeś do mnie. Po co?
– Wiedziałaś, że się zjawię.
– Tak. Czułam, że tak się stanie.
– Rozmawiałem z szeryfem z Teksasu. Obaj pamiętamy człowieka w garniturze, który zdaje się mieć wiele twarzy…
– Właśnie! – krzyknęła, podrywając się z łóżka.
– Nic ci nie jest? – zaniepokoił się Tank, sądząc, że to nietypowa reakcja na lek.
Z trudem skłonił Merissę, żeby położyła się z powrotem.
– Wciąż widzę mężczyznę siedzącego przed lustrem i mierzącego peruki – wykrztusiła. – Nie wiedziałam, o co chodzi, ale teraz to jasne. To ten człowiek, który cię ściga. To on!
Tank poczuł zimny dreszcz.
– Twoja matka mówiła, że wspomniałaś, iż on się zbliża.
– Tak. Już wkrótce tu będzie – jęknęła, chwytając jego dłoń. – Obiecaj, że będziesz bardzo, bardzo ostrożny.
– Obiecuję – mruknął, czując, jak jej niepokój i troska otulają jego serce ciepłym kokonem.
– Jestem taka śpiąca – szepnęła Merissa, zamykając oczy.
– Odpoczywaj. Wrócę później.
– Byłoby miło… – powiedziała z półprzytomnym uśmiechem.
Zanim Tank wstał, zdążyła zasnąć.
„Mężczyzna mierzący peruki”, pomyślał Tank. Dzięki jej ostrzeżeniu miał przynajmniej szansę. Jednak musiał się zabezpieczyć. Zaborczo popatrzył na śpiącą. Nie był medium, ale czuł, że ta kobieta miała odegrać ważną rolę w jego życiu.
ROZDZIAŁ TRZECI
– Zasnęła – powiedział Tank, wychodząc od Merissy.
– To dobrze – ucieszyła się Clara. – Te migreny to koszmar. Wciąż się boję, czy nie mają jakiejś fizycznej przyczyny. – Westchnęła, zerkając na doktora, który wydawał się zaskoczony jej intuicją. – Ale nie ma guza – powiedziała po chwili z zamglonym wzrokiem.
– To zadziwiające – roześmiał się lekarz.
– Wizje przychodzą i odchodzą – mruknęła Clara półprzytomnie. – Nigdy nie wiem, kiedy coś się pojawi. Merissa ma mocniejszy dar. Kiedy na coś patrzy, może zobaczyć przyszłość. Ja tego nie potrafię.
– To rzadka umiejętność…
– …która czyni nas wyrzutkami. Prawie nie wychodzimy z domu, a ludzie się na nas gapią i szepczą za plecami. Nawet zakupy są problemem. Ostatnio jakaś kobieta spytała, czy trzymam chowańca.
– Rany boskie! – zachłysnął się Tank.
– Zdążyłyśmy przywyknąć – zaśmiała się niewesoło Clara. – Zresztą wiele osób prosi nas też o radę. Często muszę strzelać w ciemno, o czym uprzedzam, ale i tak przychodzą. Niekiedy widujemy coś, co może uratować czyjś związek, a czasem nawet życie. To poprawia nam nastrój i prawie rekompensuje złą sławę.
– Dobrze to znosisz – zauważył Tank.
– Dzięki.
– Merissa powiedziała mi, że miała już badania i była u neurologa na konsultacji. Dała mi też jego numer. Nie omieszkam do niego zadzwonić – oznajmił doktor Harrison. – Ale masz rację. Poza migrenami nie ma innych symptomów guza mózgu. Zadzwońcie, jeśli po przebudzeniu ból nie ustąpi. Nawet jeśli będzie to druga w nocy – dodał.
– Jestem ci bardzo wdzięczna za to, co już dla nas zrobiłeś – oznajmiła, wyciągając portfel. Lekarz próbował protestować, ale i tak wręczyła mu banknot o dużym nominale. – To pieniądze na benzynę. I nie przyjmę odmowy – ucięła.
– Wiesz, że jestem na emeryturze – odparł, kręcąc głową.
– To nie ma znaczenia. Przyjechałeś, kiedy potrzebowałyśmy pomocy. A emerytura rzadko wystarcza na wszystkie potrzeby.
– W takim razie dziękuję – ustąpił z uśmiechem.
Tank wolałby zostać. Nie mógł się rozstać z tajemniczą i piękną Merissą. Kiedy się nią zajmował, odczuł coś na kształt zaborczości. To było dziwne, nowe uczucie. Miewał przelotne romanse, ale nigdy żadnego z tych związków nie rozpatrywał w kategoriach przyszłości. Teraz było inaczej.
Przestał analizować uczucia i pomyślał o człowieku podszywającym się pod agenta, który wciągnął go w zasadzkę na granicy z Meksykiem. Z początku Tank nie dał wiary Merissie i jej wizjom, ale po rozmowie z szeryfem Carsonem z Teksasu musiał przyznać jej rację.
Niesłabnąca burza śnieżna nadal wszystkim mocno dokuczała, ale mimo to na ranczu wprowadzono pewne zmiany. Mężczyźni zaczęli chodzić z bronią, nawet jeśli zbytnio nie oddalali się od głównych budynków. Ilekroć Tank wychodził z domu, towarzyszyło mu przynajmniej dwóch ludzi.
Pracownik miejscowej firmy instalował system zabezpieczający. Uzbrojeni mężczyźni, kręcący się wokół Tanka, denerwowali montera.
– Coś ci grozi, stary? – zapytał Tanka. – Tylu tu zabijaków. Nawet przez sekundę nie jesteś sam.
– Moi bracia są nadopiekuńczy – wyjaśnił Tank, wzruszając ramionami. – Martwią się na zapas, że coś mi się stanie.
– Skąd takie podejrzenie? Ktoś ci groził?
– Wróżka przepowiedziała mi przyszłość – mruknął Tank.
– Poważnie? – zdziwił się monter, zaciągając na australijską modłę. – Nie wierz tym naciągaczom, stary. Gadają bzdury. Nikt nie zna przyszłości.
– Może masz rację, ale postanowiliśmy się zabezpieczyć.
– To